07-05-2021, 10:57 PM
Romilly w zasadzie planował faktycznie według ustaleń z peronu powlec się za Saoirse do pierwszego wolnego przedziału, jaki znajdą. Zamiast tego jakoś w drodze się stało, że spotkali grupkę dziewcząt niezwykle za sobą stęsknionych, które zaczęły się obcałowywać. Nie umknęło jego uwadze oceniające, ostrożne spojrzenie jednej z nich, lustrujące go jakby miał zamiar którąś zaszlachtować. Skrzywił się, odwracając wzrok z irytacją, po czym uznał, że po prostu poczeka, minie je i... No właśnie, gdzie jest Saoirse?
No, to nie wyszło. Już będąc głębiej w alejce i obracając się za rudowłosą wiedział, że albo został sam i jedzie sam, albo ma zadanie poszukać Saoirse. To nie był łatwy wybór, bo gdyby była z tymi rozchichotanymi laskami, wolałby skoczyć pod ten przeklęty pociąg. A jednak chyba nawet ich nie znała, i zdawała się iść dalej, więc...
Ale wtedy jego oczom ukazał się po przeciwnym końcu wagonu znajomy wózek z łakociami. Zamarł, patrząc bezsilnie to na wózek, to na przeciwną stronę, gdzie powinien chyba iść. I chyba jednak dość mu słodyczy? jeszcze kupi. Te najsmaczniejsze też.
Ah cholera. Obrócił się, by sprawnie spróbować dogonić wózek z łakociami. Trochę to mimo wszystko zajęło, bo niestety musiał przeciskać się przez masę ludzi, w tym znowu te rozchichotane laski, które chętnie by postawił w płomieniach. A jednak nagroda w końcu była przed nim i z wielką radością kupił sobie ulubione czekoladki. I nawet Saoirse wziął kilka! Po jednej każdego smaku, żeby wiedziała co dobre.
Dopiero wtedy zdecydował się znowu przemierzać całą drogę przez wieczność na przeciwny koniec wagonu, przez kolejnych uczniów, dzielnie przedzierając się w poszukiwaniu Puchonki. Poświęcenie! Mógł ot usiąść gdzieś koło wózka. Najlepiej na korytarzu przed nim, żeby nie uciekł. Miał wrażenie, że zajęło mu to wieczność, nawet po drodze już zjadał w zniecierpliwieniu jeden łakoć czekoladowy. I jakoś w połowie jedzenia w końcu stanął w otwartych drzwiach przedziału, a jego oczom ukazała się Saoirse i... Ktoś. Mniej więcej z oka kojarzył, ale to Puchon, a on z kolei był odizolowanym sobą. Raczej słowa z nim nie zamienił o ile zajęcia tego nie wymagały.
Trafił akurat w zasadzie na pytanie chłopaka, jednak zamiast odpowiedzieć, przeniósł wzrok na Saoirse, trochę nie wiedząc czy siedzenie razem jest nadal aktualne, czy może jednak wolałaby spędzić czas z kimś... Cóż, weselszym? Przyjemniejszym? Kimś innym po prostu?
- Planujecie dodatkowe towarzystwo?
W sumie to pytanie, skierowane tylko do Saoirse najwyraźniej, raczej miało sugerować, że dodatkowe towarzystwo wykluczające jego samego, choć ostatecznie różnie można było odebrać co miał na myśli. A czy przejmował się jedzoną czekoladką i udawaniem, że nie wie gdzie jest wózek? Niet.
Zadanie: [2] Coś z wózka, kochaneczki?: Wariant 1
Uczestnicy: Sam!!
Progress: Kupione
No, to nie wyszło. Już będąc głębiej w alejce i obracając się za rudowłosą wiedział, że albo został sam i jedzie sam, albo ma zadanie poszukać Saoirse. To nie był łatwy wybór, bo gdyby była z tymi rozchichotanymi laskami, wolałby skoczyć pod ten przeklęty pociąg. A jednak chyba nawet ich nie znała, i zdawała się iść dalej, więc...
Ale wtedy jego oczom ukazał się po przeciwnym końcu wagonu znajomy wózek z łakociami. Zamarł, patrząc bezsilnie to na wózek, to na przeciwną stronę, gdzie powinien chyba iść. I chyba jednak dość mu słodyczy? jeszcze kupi. Te najsmaczniejsze też.
Ah cholera. Obrócił się, by sprawnie spróbować dogonić wózek z łakociami. Trochę to mimo wszystko zajęło, bo niestety musiał przeciskać się przez masę ludzi, w tym znowu te rozchichotane laski, które chętnie by postawił w płomieniach. A jednak nagroda w końcu była przed nim i z wielką radością kupił sobie ulubione czekoladki. I nawet Saoirse wziął kilka! Po jednej każdego smaku, żeby wiedziała co dobre.
Dopiero wtedy zdecydował się znowu przemierzać całą drogę przez wieczność na przeciwny koniec wagonu, przez kolejnych uczniów, dzielnie przedzierając się w poszukiwaniu Puchonki. Poświęcenie! Mógł ot usiąść gdzieś koło wózka. Najlepiej na korytarzu przed nim, żeby nie uciekł. Miał wrażenie, że zajęło mu to wieczność, nawet po drodze już zjadał w zniecierpliwieniu jeden łakoć czekoladowy. I jakoś w połowie jedzenia w końcu stanął w otwartych drzwiach przedziału, a jego oczom ukazała się Saoirse i... Ktoś. Mniej więcej z oka kojarzył, ale to Puchon, a on z kolei był odizolowanym sobą. Raczej słowa z nim nie zamienił o ile zajęcia tego nie wymagały.
Trafił akurat w zasadzie na pytanie chłopaka, jednak zamiast odpowiedzieć, przeniósł wzrok na Saoirse, trochę nie wiedząc czy siedzenie razem jest nadal aktualne, czy może jednak wolałaby spędzić czas z kimś... Cóż, weselszym? Przyjemniejszym? Kimś innym po prostu?
- Planujecie dodatkowe towarzystwo?
W sumie to pytanie, skierowane tylko do Saoirse najwyraźniej, raczej miało sugerować, że dodatkowe towarzystwo wykluczające jego samego, choć ostatecznie różnie można było odebrać co miał na myśli. A czy przejmował się jedzoną czekoladką i udawaniem, że nie wie gdzie jest wózek? Niet.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."