15-05-2021, 10:05 PM
Przygotowana na ukrywanie się i przemykanie z cienia w cień, Aurora nasłuchiwała zbliżających się kroków niemal nie oddychając. W końcu była w stanie sprecyzować z jakiego kierunku nadciąga potencjalne zagrożenie jej nocnej misji, więc wpasowała się w cień tak, żeby możliwie najskuteczniej pozostać "niewidzialną".
Jak już nocny wędrowniczek wszedł w pole widzenia, Puchonka uśmiechnęła się zarówno zaskoczona, jak i kompletnie nie zaskoczona tym, kogo to licho niosło o tej porze. Może to i lepiej, że zaklęcie rzucone przez Gryfona nie do końca dobrze zadziałało, dało to panience Flosadóttir element zaskoczenia, który mogła wykorzystać. Nawet jeśli pod koniec roku troszkę się na Ethana pogniewała, to nie należała do tych osób, które długo chowają urazę - życie jest na to za krótkie! Wręcz cieszyła się, że go widzi.
Podniosła się z kucek możliwie najciszej, po czym wyszła z cienia niespiesznie.
- No proszę, rok ledwo się zaczął, a niektórym już w zamku za ciasno. - Sprężystym krokiem podeszła w kierunku bardzo dobrze znanego sobie chłopaka. Zsunęła z głowy kaptur, co nieco zmierzwiło jej włosy, ale nie zwracała na to w ogóle uwagi, uśmiechając się promiennie, jakby wcale żadne z nich nie łamało właśnie szkolnego regulaminu. - Wybierasz się na nocny spacerek w pojedynkę? - Dogoniła Ethana i jeśli sam jeszcze się nie zatrzymał, to ona go zatrzymała po prostu stając przed nim, żeby ucałować go w obydwa policzki bez jakiegokolwiek zawahania, zupełnie jakby kilka miesięcy temu żaden foch nie miał miejsca. Kto by takie rzeczy pamiętał?
- Nie mów, że nikt nie chciał z tobą iść. Nie uwierzę, że William odmówiłby sobie przyjemności robienia czegoś niezgodnego z zasadami na początku roku. Pokłóciliście się? - Nie mówiła głośno, żeby echo słów nie niosło się po korytarzach, zdradzając ich obecność ewentualnym patrolom. I tak w panującej w zamku ciszy wszystko było słychać bardzo wyraźnie, tym bardziej stojąc obok siebie.
Jak już nocny wędrowniczek wszedł w pole widzenia, Puchonka uśmiechnęła się zarówno zaskoczona, jak i kompletnie nie zaskoczona tym, kogo to licho niosło o tej porze. Może to i lepiej, że zaklęcie rzucone przez Gryfona nie do końca dobrze zadziałało, dało to panience Flosadóttir element zaskoczenia, który mogła wykorzystać. Nawet jeśli pod koniec roku troszkę się na Ethana pogniewała, to nie należała do tych osób, które długo chowają urazę - życie jest na to za krótkie! Wręcz cieszyła się, że go widzi.
Podniosła się z kucek możliwie najciszej, po czym wyszła z cienia niespiesznie.
- No proszę, rok ledwo się zaczął, a niektórym już w zamku za ciasno. - Sprężystym krokiem podeszła w kierunku bardzo dobrze znanego sobie chłopaka. Zsunęła z głowy kaptur, co nieco zmierzwiło jej włosy, ale nie zwracała na to w ogóle uwagi, uśmiechając się promiennie, jakby wcale żadne z nich nie łamało właśnie szkolnego regulaminu. - Wybierasz się na nocny spacerek w pojedynkę? - Dogoniła Ethana i jeśli sam jeszcze się nie zatrzymał, to ona go zatrzymała po prostu stając przed nim, żeby ucałować go w obydwa policzki bez jakiegokolwiek zawahania, zupełnie jakby kilka miesięcy temu żaden foch nie miał miejsca. Kto by takie rzeczy pamiętał?
- Nie mów, że nikt nie chciał z tobą iść. Nie uwierzę, że William odmówiłby sobie przyjemności robienia czegoś niezgodnego z zasadami na początku roku. Pokłóciliście się? - Nie mówiła głośno, żeby echo słów nie niosło się po korytarzach, zdradzając ich obecność ewentualnym patrolom. I tak w panującej w zamku ciszy wszystko było słychać bardzo wyraźnie, tym bardziej stojąc obok siebie.