16-05-2021, 10:48 PM
Heather uśmiechnęła się lekko, by zaraz poszerzyć uśmiech pełen nie tylko rozbawienia, ale i pewnego rodzaju czułości, może przyjaźni połączonej z zaufaniem, co dawało efekt po prostu pełni uczuć skierowanych w jego kierunku. Nie uczuć zakochania, zupełnie nie. Po prostu może przywiązania, a może sympatii. Przemyślenia, że jest kochany i zasługuje na wiele więcej niż miał. Jak wielu, niestety.
- Tobie lubię pokazywać, że jesteś wyjątkowy, w bardziej intymny sposób, a nie tak niskopoziomowo, mój kochany. - powiedziała łagodnie, gładząc go po policzku lekko. - Ale jeśli sobie życzysz, od teraz możesz być moim misiem cukiereczkiem różowym pudrowym. - dodała, układając usteczka w ciup kiedy mówiła do niego tonem słodzącej dziecku mamusi.
- Jedno jest moje, i ma na nazwisko Davenport. Poza nim, zaklepane polizane, mogę się dzielić każdym.
Szczere, szczególnie kiedy dziecinna odzywka okazuje się faktem i Heather absolutnie miała na myśli to, co powiedziała. Nie rozmawiali przecież o relacjach przyjacielskich i tylko takich, zupełnie nie. Ich poziom relacji był bardzo intymny i przyjemnościowy, i z Noah tak samo. Może z tym wyjątkiem od wszystkich innych, że Noah dawał jej poczucie, że jej serce żyje, że jest ktoś wart każdej miłości i dobroci świata, i że byłaby w stanie za kogoś oddać życie. Tymczasem Ethan był tym, który sprawiał, że żyło jej się lepiej, łatwiej, i że wszystko, co było absolutnie podłe i okrutne, nie wydawało się aż tak raniące, jak zwykle. Przerażało ją jak bardzo chciała w swoim życiu ich obu, i jak bardzo ostatecznie nie mogła mieć żadnego.
- Nauczyłabym cię telefonów czy coś, ale czuję, że to będzie jeszcze gorsze. Chociaż może? Tylko musiałbyś sobie kupić jakiś telefon, nie sikam hajsem. Jak zacznę, wtedy ci powiem i uciekniemy razem w stronę słońca, ale poki co, niet. - Na jego ostatni komentarz uniosła brwi. - Przepraszam? - rzuciła z lekkim rozbawieniem, choć na jakimś mocno nieświadomym poziomie troszkę ją to ubodło. - Mogę od razu się odczepić jeśli sobie życzysz. - Dodała, poruszając się jak gdyby miała zamiar wstać.
- Tobie lubię pokazywać, że jesteś wyjątkowy, w bardziej intymny sposób, a nie tak niskopoziomowo, mój kochany. - powiedziała łagodnie, gładząc go po policzku lekko. - Ale jeśli sobie życzysz, od teraz możesz być moim misiem cukiereczkiem różowym pudrowym. - dodała, układając usteczka w ciup kiedy mówiła do niego tonem słodzącej dziecku mamusi.
- Jedno jest moje, i ma na nazwisko Davenport. Poza nim, zaklepane polizane, mogę się dzielić każdym.
Szczere, szczególnie kiedy dziecinna odzywka okazuje się faktem i Heather absolutnie miała na myśli to, co powiedziała. Nie rozmawiali przecież o relacjach przyjacielskich i tylko takich, zupełnie nie. Ich poziom relacji był bardzo intymny i przyjemnościowy, i z Noah tak samo. Może z tym wyjątkiem od wszystkich innych, że Noah dawał jej poczucie, że jej serce żyje, że jest ktoś wart każdej miłości i dobroci świata, i że byłaby w stanie za kogoś oddać życie. Tymczasem Ethan był tym, który sprawiał, że żyło jej się lepiej, łatwiej, i że wszystko, co było absolutnie podłe i okrutne, nie wydawało się aż tak raniące, jak zwykle. Przerażało ją jak bardzo chciała w swoim życiu ich obu, i jak bardzo ostatecznie nie mogła mieć żadnego.
- Nauczyłabym cię telefonów czy coś, ale czuję, że to będzie jeszcze gorsze. Chociaż może? Tylko musiałbyś sobie kupić jakiś telefon, nie sikam hajsem. Jak zacznę, wtedy ci powiem i uciekniemy razem w stronę słońca, ale poki co, niet. - Na jego ostatni komentarz uniosła brwi. - Przepraszam? - rzuciła z lekkim rozbawieniem, choć na jakimś mocno nieświadomym poziomie troszkę ją to ubodło. - Mogę od razu się odczepić jeśli sobie życzysz. - Dodała, poruszając się jak gdyby miała zamiar wstać.