20-05-2021, 01:09 AM
Zapomniałem... No tak, jakoś nie brzmiało to przekonująco i choć Saoirse nie lubiła okazywać, że złapała kogoś na kłamstwie i zwyczajnie tego nie kupuje - w końcu i tak nie robiłaby z tego problemu, a swoje wiedziała, to wystarczyło - zdradziła ją krótka pauza, kiedy to patrzyła na Steve'a z nieco mniejszym uśmiechem niż dotychczas. Gdy tylko sama zwróciła na to uwagę, po tych dwóch, czy trzech sekundach postanowiła szybko się zreflektować.
- Okej, to jak sobie przypomnisz, możemy zajść razem, no bo właściwie co to za podróż do Hogwartu bez wpadnięcia twarzą w wózek pełen słodyczy, tak? Tym razem mogę wyjebać się z drugiej strony, dla odmiany goniąc ją, a nie tak czołowo...
Tak, to ona biegła na oślep, gdy zaczynali trzeci rok i tylko cudem nie połamała się lądując na wózku ze słodyczami, który podobno trudno przeoczyć... Ale osoby wyjątkowe potrafiły nieco więcej, niż statystyczny uczeń Hogwartu. Nawet nie mogła skłamać, że starsza pani z wózkiem wyjechała jej zza rogu! Chciałaby, ale zdaje się, że to by nie przeszło... Zdarzyło jej się tylko zażartować w ten sposób tuż po zderzeniu, przeprosinach i smutnym odkupieniu dwóch napojów, których butelki udało jej się zbić. Cudem były to tylko dwie.
Wydęła lekko usta na znak teatralnego zawodu, kiedy obaj odmówili ciasta - zresztą w bardzo podobny sposób. Naprawdę, mogli sobie odmawiać, ale czy nie daliby radę zgadzać się w czymś na równi? To znaczy, czymkolwiek innym?
- Mmm... No okej. Nam to jeszcze zostanie trochę do dormitorium, ale ty to serio się orientuj, jeśli chcesz spróbować - podkreśliło, tykając przy tym lekko Romilly'ego palcem w bok.
Zaraz zwróciła początkowo pytający wzrok na Puchona. Zajęło jej chwilę, by połączyć kropki i zrozumieć, do czego nawiązuje, jednak gdy tylko ją olśniło, przewróciła oczami - mimo wszystko z uśmiechem!
- A weź, kurwa, wszystko było na liście i wszystko jest ze mną, na pewno, a jak nie, to, jeju no, trudno, mam jeszcze dwa lata żeby się wyrobić, tak? Ale ja myślę, że jest wszystko...
Po tych słowach utkwiła na moment nieobecny wzrok w podłodze, tak naprawdę wyliczając sobie w myślach, o czym miała pamiętać i analizowała, czy na pewno wyszło... A mimo, że była niemal całkowicie pewna, że tak, miała do siebie w takich sprawach nikłe zaufanie, nawet jeśli jeszcze przed chwilą z taką pewnością w głosie chwaliła się, że się udało.
A gdy mogło zdawać się, że odpłynęła i Ślizgon nie usłyszy odpowiedzi na zadane pytanie, zamrugała parokrotnie i spojrzała ku niemu, by jednak ponownie się odezwać.
- No tak. W sumie. Głównie ja. W sumie tylko. Znaczy...
Tak. Tak, ona robiła. W całości, poza tym, że na koniec zostawiła to ciasto w formie na blacie kuchennym i poleciała wczoraj pływać, a potem jeszcze zobaczyć się z dziadkiem w rodzinnym pubie, żeby przypadkiem nie było mu przykro i żeby nie musiała później wysłuchiwać o pokoleniach zniewag, jakie przyjął będąc duchem... Już zdecydowanie wolała słuchać o historii Killarney, Hogwartu, wojnach, czy też jak bardzo mieszane uczucia ma do ostatniego koncertu jej kuzyna. Może Ryk Krakena, to wcale nie to, co dziadkowie lubią najbardziej - a już na pewno nie ci, których liczby "pra-" przed Saoirse nigdy nie mogła się doliczyć.
- No przygotowałam, a potem chyba ciocia wstawiła - podsumowała szybko, wzruszając ramionami.
Nie musiała już podkreślać, że gdyby nie to, ciasto najpewniej zostałoby surowe do dzisiaj...
- Ej, a właśnie, podobały wam się zdjęcia z koncertu? To niby nie tak, jakbyście tam byli, ale kiedyś byście mogli, byłoby super, no bo myślę, że to nie ostatni raz, kiedy występował u nas - wypaliła nagle, tak jakby miało to jakikolwiek związek z tematem ciasta. Nie miało.
On, czyli jej kuzyn - Tadhg Kingsley - ze swoim zespołem.
I faktycznie wysyłała sowy ze zdjęciami zarówno do Steve'a, jak i Romilly'ego. Inna sprawa, że chyba zapomniała napisać, jakie dokładnie wydarzenie przedstawiają oraz gdzie miało ono miejsce... Każdemu może zdarzyć się zapomnieć! Zwłaszcza, że jej wydawało się to oczywiste. Rzecz jasna wcale tak oczywiste nie było. Puchon prędzej mógł domyślić się, gdzie oraz co się działo - w końcu z nim gadała od pierwszego roku! Tu był na wygranej pozycji.
- Okej, to jak sobie przypomnisz, możemy zajść razem, no bo właściwie co to za podróż do Hogwartu bez wpadnięcia twarzą w wózek pełen słodyczy, tak? Tym razem mogę wyjebać się z drugiej strony, dla odmiany goniąc ją, a nie tak czołowo...
Tak, to ona biegła na oślep, gdy zaczynali trzeci rok i tylko cudem nie połamała się lądując na wózku ze słodyczami, który podobno trudno przeoczyć... Ale osoby wyjątkowe potrafiły nieco więcej, niż statystyczny uczeń Hogwartu. Nawet nie mogła skłamać, że starsza pani z wózkiem wyjechała jej zza rogu! Chciałaby, ale zdaje się, że to by nie przeszło... Zdarzyło jej się tylko zażartować w ten sposób tuż po zderzeniu, przeprosinach i smutnym odkupieniu dwóch napojów, których butelki udało jej się zbić. Cudem były to tylko dwie.
Wydęła lekko usta na znak teatralnego zawodu, kiedy obaj odmówili ciasta - zresztą w bardzo podobny sposób. Naprawdę, mogli sobie odmawiać, ale czy nie daliby radę zgadzać się w czymś na równi? To znaczy, czymkolwiek innym?
- Mmm... No okej. Nam to jeszcze zostanie trochę do dormitorium, ale ty to serio się orientuj, jeśli chcesz spróbować - podkreśliło, tykając przy tym lekko Romilly'ego palcem w bok.
Zaraz zwróciła początkowo pytający wzrok na Puchona. Zajęło jej chwilę, by połączyć kropki i zrozumieć, do czego nawiązuje, jednak gdy tylko ją olśniło, przewróciła oczami - mimo wszystko z uśmiechem!
- A weź, kurwa, wszystko było na liście i wszystko jest ze mną, na pewno, a jak nie, to, jeju no, trudno, mam jeszcze dwa lata żeby się wyrobić, tak? Ale ja myślę, że jest wszystko...
Po tych słowach utkwiła na moment nieobecny wzrok w podłodze, tak naprawdę wyliczając sobie w myślach, o czym miała pamiętać i analizowała, czy na pewno wyszło... A mimo, że była niemal całkowicie pewna, że tak, miała do siebie w takich sprawach nikłe zaufanie, nawet jeśli jeszcze przed chwilą z taką pewnością w głosie chwaliła się, że się udało.
A gdy mogło zdawać się, że odpłynęła i Ślizgon nie usłyszy odpowiedzi na zadane pytanie, zamrugała parokrotnie i spojrzała ku niemu, by jednak ponownie się odezwać.
- No tak. W sumie. Głównie ja. W sumie tylko. Znaczy...
Tak. Tak, ona robiła. W całości, poza tym, że na koniec zostawiła to ciasto w formie na blacie kuchennym i poleciała wczoraj pływać, a potem jeszcze zobaczyć się z dziadkiem w rodzinnym pubie, żeby przypadkiem nie było mu przykro i żeby nie musiała później wysłuchiwać o pokoleniach zniewag, jakie przyjął będąc duchem... Już zdecydowanie wolała słuchać o historii Killarney, Hogwartu, wojnach, czy też jak bardzo mieszane uczucia ma do ostatniego koncertu jej kuzyna. Może Ryk Krakena, to wcale nie to, co dziadkowie lubią najbardziej - a już na pewno nie ci, których liczby "pra-" przed Saoirse nigdy nie mogła się doliczyć.
- No przygotowałam, a potem chyba ciocia wstawiła - podsumowała szybko, wzruszając ramionami.
Nie musiała już podkreślać, że gdyby nie to, ciasto najpewniej zostałoby surowe do dzisiaj...
- Ej, a właśnie, podobały wam się zdjęcia z koncertu? To niby nie tak, jakbyście tam byli, ale kiedyś byście mogli, byłoby super, no bo myślę, że to nie ostatni raz, kiedy występował u nas - wypaliła nagle, tak jakby miało to jakikolwiek związek z tematem ciasta. Nie miało.
On, czyli jej kuzyn - Tadhg Kingsley - ze swoim zespołem.
I faktycznie wysyłała sowy ze zdjęciami zarówno do Steve'a, jak i Romilly'ego. Inna sprawa, że chyba zapomniała napisać, jakie dokładnie wydarzenie przedstawiają oraz gdzie miało ono miejsce... Każdemu może zdarzyć się zapomnieć! Zwłaszcza, że jej wydawało się to oczywiste. Rzecz jasna wcale tak oczywiste nie było. Puchon prędzej mógł domyślić się, gdzie oraz co się działo - w końcu z nim gadała od pierwszego roku! Tu był na wygranej pozycji.