21-05-2021, 10:05 PM
Chłopak puścił mimo uszu niegrzeczny podton pytania. Prawdopodobnie nawet go nie zauważył – upojony przyjemnym, słonecznym popołudniem i klimatem zacisznego zakątka.
- Mmmm...- Postukał opuszkami palców o wargi, zupełnie jakby analizował taką możliwość. Wracał?
W teorii kiedyś musiał tam w końcu wrócić. Życie ascety na opuszczonym molo w towarzystwie druzgotków wydawało się super ekscytującą wizją. Zwłaszcza jeśli kiedyś przyszłoby mu umrzeć i mógłby radośnie nawiedzać całe jezioro. Byłby niczym Jęcząca Marta – może mniej perwersyjny. Z naciskiem na może.
- Sam nie wiem.- Przyznał ostatecznie, naciągając na wciąż mokre nogi skarpetki i trampki. Leniwie wcisnął sznurówki do butów. Życie było zbyt krótkie na wiązanie sznurówek i inne tego typu bzdury.- Ogarnij, że zgarnąłem ochrzan, bo wmówiłem jakimś pierwszakom, że mają Astronomię w lochach. A s t r o n o m i ę.- Podkreślił, po czym zawiesił głos na parę długich sekund, pozwalając Quentinowi wyobrazić sobie cały absurd sytuacji.- Więc wiesz. Wolę unikać korytarzy póki dzieciarnia się nie ogarnie. Za duża pokusa.
Zamiast się zbierać, usiadł wygodnie po turecku. Ba, nawet poklepał radośnie deskę obok siebie w bardzo gościnnym geście, mówiącym jasno „siadaj Wood, nie krępuj się, witaj w moich skromnych progach.”
Wyjątkowo nie zaczął tyrady o roślinkach, które wyłowił. Profilaktycznie nie zamierzał zadręczać tym Ślizgona – tak na wszelki wypadek, gdyby ten postanowił się odwdzięczyć jakimś absurdalnie nudnym wykładem o tych całych Młotkach, Złotym Lampionie czy jak tam się nazywały te dziwne piłeczki, którymi grali w Quidditcha.
Przymknął oczy odchylając głowę i łykając ciepłe promienie słońca. Kilka minut takiej kąpieli i skończy z pięknym rumieńcem, niczym onieśmielona komplementami Prawie Bezgłowego Nicka pierwszoklasistka, ale cóż… Taki urok chorobliwie bladych ludzi.
wątek zakończony
- Mmmm...- Postukał opuszkami palców o wargi, zupełnie jakby analizował taką możliwość. Wracał?
W teorii kiedyś musiał tam w końcu wrócić. Życie ascety na opuszczonym molo w towarzystwie druzgotków wydawało się super ekscytującą wizją. Zwłaszcza jeśli kiedyś przyszłoby mu umrzeć i mógłby radośnie nawiedzać całe jezioro. Byłby niczym Jęcząca Marta – może mniej perwersyjny. Z naciskiem na może.
- Sam nie wiem.- Przyznał ostatecznie, naciągając na wciąż mokre nogi skarpetki i trampki. Leniwie wcisnął sznurówki do butów. Życie było zbyt krótkie na wiązanie sznurówek i inne tego typu bzdury.- Ogarnij, że zgarnąłem ochrzan, bo wmówiłem jakimś pierwszakom, że mają Astronomię w lochach. A s t r o n o m i ę.- Podkreślił, po czym zawiesił głos na parę długich sekund, pozwalając Quentinowi wyobrazić sobie cały absurd sytuacji.- Więc wiesz. Wolę unikać korytarzy póki dzieciarnia się nie ogarnie. Za duża pokusa.
Zamiast się zbierać, usiadł wygodnie po turecku. Ba, nawet poklepał radośnie deskę obok siebie w bardzo gościnnym geście, mówiącym jasno „siadaj Wood, nie krępuj się, witaj w moich skromnych progach.”
Wyjątkowo nie zaczął tyrady o roślinkach, które wyłowił. Profilaktycznie nie zamierzał zadręczać tym Ślizgona – tak na wszelki wypadek, gdyby ten postanowił się odwdzięczyć jakimś absurdalnie nudnym wykładem o tych całych Młotkach, Złotym Lampionie czy jak tam się nazywały te dziwne piłeczki, którymi grali w Quidditcha.
Przymknął oczy odchylając głowę i łykając ciepłe promienie słońca. Kilka minut takiej kąpieli i skończy z pięknym rumieńcem, niczym onieśmielona komplementami Prawie Bezgłowego Nicka pierwszoklasistka, ale cóż… Taki urok chorobliwie bladych ludzi.