25-05-2021, 07:39 PM
Uniósł brwi na jej rozbawienie, jednak jakoś nie potrafił odbierać tego atakująco, nie od niej, choć zwykle tak to wyglądało z innymi. Może to przez to, jak cieszył go widok jej uśmiechu, a może powoli uczył się, że nie wszystko jest przeciwko niemu. A może oba? Przewrócił oczami, po czym wzruszył ramionami z lekkim uśmieszkiem.
- Ja marznę. - Rzucił lekko, odkłądając oba kwiatki przed siebie. Przeniósł wzrok na wianek, który plotła Puchonka. - Lubię jak woda jest ciepła nawet kiedy dopiero wchodzisz. Kiedy nie musisz się miotać żeby było ciepło. Raz... Raz, pamiętam, było gorące lato. Bardzo, wyszedłem w nocy na spacer, i kawałek od naszego domu jest jeziorko. Jest bardzo małe, szybko się nagrzewa, szczególnie kiedy w nocy nadal jest bardzo ciepło.
Zmrużył lekko oczy nieświadomie, wspominając tamtą noc. W zasadzie myślał o tym co jakiś czas, odkąd zaczął zatracać się zbyt bardzo w ciemność swojej psychiki. A jednak faktycznie, było to przyjemne, wtedy. Ten jeden raz kiedy potrafił czerpać z czegoś przyjemność zamiast odmawiać sobie wszystkiego i zamykać się na świat dookoła. Chociaż czy była to tylko przyjemność?
- Nie pływałem w zasadzie, nie nazwałbym tego tak. Znaczy, może chwilę, ale więcej dryfowałem na plecach i liczyłem gwiazdy. Uspokajało mi myśli.
A potem pamiętał jak dziś, jak wypuścił całe powietrze z płuc, aż do ostatniego tchnienia. Pamiętał to uczucie gdy woda powoli pływała jego ciało, jak opadał na dno swobodnie, niemal leniwie. Jak gwiazdy przestawały być wydoczne i widział tylko lśnienie księżyca przez ledwo uchylone oczy. Zamknął je gdy tylko dotnął plecami dna. I kiedy już czuł, że odpływa nie tylko w wodzie, ale i w życiu... Pamiętał jak wszystkie stresy, zmartwienia, cały bunt, wszystko co złe... Wszystko co dobre, po prostu cała przytłaczająca rzeczywistość, wszystko zatonęło razem z nim, znikło uciszone przez taflę wody, tafla uspokoiła się i przez chwilę, sekundę, może dwie, trzy, sam nie wiedział, psychicznie wydawało się jak długie minuty... Przez dwie sekundy nie było niczego.
A potem wyłonił się, nabrał powietrza głęboko. Poczuł jak jego serce odzyskuje swój rytm, jak ciśnienie się normuje, jak jego rzeczywistość ponownie ożywa i nabiera kolorów.
Wyłonił się, wyszedł. Nigdy w życiu serce nie biło mu tak szybko, i szczerze mówiąc przestraszył się tego momentu tak bardzo, że nie wrócił tam nigdy więcej. A jednak nie przestał o nim myśleć, jak i o uczuciu, lekkości, które mu towarzyszyły gdy płynął coraz głębiej, jak i o chwili ciszy i spokoju, jakie go ogarnęły.
Potrząsnął głową, przywracając czarno-granatową przez rozmyślania barwę włosów do swojego blondu, nieświadomie. Zerknął na Saoirse, posyłając jej lekki uśmiech.
- Ale tylko raz, bo było ciepło. Tak to zaraz marznę i psuje mi to chwilę.
Wystawił przed siebie dłoń, jakby przykładając do wianka, a jego paznokcie po kolei zmieniały barwy na takie, jakie kwiaty były w wianku.
- Ja marznę. - Rzucił lekko, odkłądając oba kwiatki przed siebie. Przeniósł wzrok na wianek, który plotła Puchonka. - Lubię jak woda jest ciepła nawet kiedy dopiero wchodzisz. Kiedy nie musisz się miotać żeby było ciepło. Raz... Raz, pamiętam, było gorące lato. Bardzo, wyszedłem w nocy na spacer, i kawałek od naszego domu jest jeziorko. Jest bardzo małe, szybko się nagrzewa, szczególnie kiedy w nocy nadal jest bardzo ciepło.
Zmrużył lekko oczy nieświadomie, wspominając tamtą noc. W zasadzie myślał o tym co jakiś czas, odkąd zaczął zatracać się zbyt bardzo w ciemność swojej psychiki. A jednak faktycznie, było to przyjemne, wtedy. Ten jeden raz kiedy potrafił czerpać z czegoś przyjemność zamiast odmawiać sobie wszystkiego i zamykać się na świat dookoła. Chociaż czy była to tylko przyjemność?
- Nie pływałem w zasadzie, nie nazwałbym tego tak. Znaczy, może chwilę, ale więcej dryfowałem na plecach i liczyłem gwiazdy. Uspokajało mi myśli.
A potem pamiętał jak dziś, jak wypuścił całe powietrze z płuc, aż do ostatniego tchnienia. Pamiętał to uczucie gdy woda powoli pływała jego ciało, jak opadał na dno swobodnie, niemal leniwie. Jak gwiazdy przestawały być wydoczne i widział tylko lśnienie księżyca przez ledwo uchylone oczy. Zamknął je gdy tylko dotnął plecami dna. I kiedy już czuł, że odpływa nie tylko w wodzie, ale i w życiu... Pamiętał jak wszystkie stresy, zmartwienia, cały bunt, wszystko co złe... Wszystko co dobre, po prostu cała przytłaczająca rzeczywistość, wszystko zatonęło razem z nim, znikło uciszone przez taflę wody, tafla uspokoiła się i przez chwilę, sekundę, może dwie, trzy, sam nie wiedział, psychicznie wydawało się jak długie minuty... Przez dwie sekundy nie było niczego.
A potem wyłonił się, nabrał powietrza głęboko. Poczuł jak jego serce odzyskuje swój rytm, jak ciśnienie się normuje, jak jego rzeczywistość ponownie ożywa i nabiera kolorów.
Wyłonił się, wyszedł. Nigdy w życiu serce nie biło mu tak szybko, i szczerze mówiąc przestraszył się tego momentu tak bardzo, że nie wrócił tam nigdy więcej. A jednak nie przestał o nim myśleć, jak i o uczuciu, lekkości, które mu towarzyszyły gdy płynął coraz głębiej, jak i o chwili ciszy i spokoju, jakie go ogarnęły.
Potrząsnął głową, przywracając czarno-granatową przez rozmyślania barwę włosów do swojego blondu, nieświadomie. Zerknął na Saoirse, posyłając jej lekki uśmiech.
- Ale tylko raz, bo było ciepło. Tak to zaraz marznę i psuje mi to chwilę.
Wystawił przed siebie dłoń, jakby przykładając do wianka, a jego paznokcie po kolei zmieniały barwy na takie, jakie kwiaty były w wianku.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."