28-05-2021, 12:14 AM
Czasami wątpiła czy pomaganie przed laty bratu w nabraniu pewności siebie w kontaktach z płcią przeciwną było właściwym wyborem. Szczególnie wątpiła, kiedy stawała się świadkiem podobnych tyrad - co, o dziwo, nie zdarzało się często. Być może za dużo dziewczyn leciało na podobne zachowanie. Szczerze? Katherine Conners zaimponowała Oriane swoją tyradą. Skinęła ku dziewczynie głową że owszem, postara się pilnować braciszka lepiej, po czym skierowała się ku dopiero co przybyłemu Raphaelowi.
- Bonjour monsieur Raphael - odparła radośnie.
Cieszyła się na widok znajomej twarzy, której na dodatek nie-nienawidziła. Dużo przyjemniejsza opcja niż tłum obcych. Uśmiechnęła się łagodnie, nieco zalotnie, na komplement. Odpowiedziała jednak jedynie wdzięcznym skinieniem głowy, znajdowali się bowiem w sytuacji nie sprzyjającej wymianie wzajemnych pochwał.
Pokręciła głową na Pascala, nie racząc nawet westchnąć. Być może obca była fascynująca, nie zmieniało to jednak niewłaściwości jego zachowania. Na szczęście z reakcji Raphaela na Conners dało się względnie zapewne trafnie wywnioskować, że dziewczyna nie była szczególnie ważną osobistością pośród Angielskiej czystej krwi. To uspakajało Ori - mogła sobie odpuścić wywód na temat reputacji rodziny za której budowanie oboje byli odpowiedzialni w szkole.
- Ach, doskonały pomysł! - przytaknęła na ofertę jaką brat wysunął ku Raphaelowi. - Prawie jakbyś korzystał czasem z przestrzeni między uszami, drogi bracie - dodała ze złośliwym półuśmieszkiem, jak to miewała w zwyczaju.
Szła jako pierwsza za służącym - ze swoim wzrostem i wagą była doskonałym materiałem na przepychadło w podobnym tłumie. Trzymając się blisko za mężczyzną, mając dwójkę za sobą, była niemal całkowicie bezpieczna. Nie tylko chroniło ją to przed stratowaniem ale i niechcianymi zaczepkami co odważniejszych ogłupiałych chłopców. Wsiedli do wagonu tuż za lokomotywą, minęli przedział oznaczony jako zarezerwowany dla nauczycieli. Nie był to zły pomysł - siedzieć z samego przodu pociągu, za kadrą. Pracownicy w liczbie ośmiu zajmujący cały przedział pyk! pyk! zaczęli się deportować kiedy tylko prowadzący ich gęsiego służący otworzył drzwi. Kufry bezpiecznie siedziały na półkach, zasiedziane miejsca zapraszały żeby usiąść. Oriane opadła na miejsce przy oknie, plecami zwrócona do lokomotywy, nieszczególnie ciekawa tego co będzie na wprost; raczej tęskna tego, co zostawi w tyle. Mieszkali z bratem w Hever jedynie parę miesięcy i znowu, och, znowu zmieniają miejsce zamieszkania. Nie myślała nigdy w ten sposób gdy opuszczała dom na rok szkolny w Beaux. Ale tam sytuacja była inna: posiadłość znana od dziecka, szkolni znajomi tak samo... Szczerze? Ori liczyła w tej podróży na humor brata, na jego swobodną osobowość. Jeśli jej nie rozbawi to przynajmniej... Nie wiedziała. Może odwróci uwagę od obaw? Od wszelkich czarnych scenariuszy? Trzymać kciuki.
- Bonjour monsieur Raphael - odparła radośnie.
Cieszyła się na widok znajomej twarzy, której na dodatek nie-nienawidziła. Dużo przyjemniejsza opcja niż tłum obcych. Uśmiechnęła się łagodnie, nieco zalotnie, na komplement. Odpowiedziała jednak jedynie wdzięcznym skinieniem głowy, znajdowali się bowiem w sytuacji nie sprzyjającej wymianie wzajemnych pochwał.
Pokręciła głową na Pascala, nie racząc nawet westchnąć. Być może obca była fascynująca, nie zmieniało to jednak niewłaściwości jego zachowania. Na szczęście z reakcji Raphaela na Conners dało się względnie zapewne trafnie wywnioskować, że dziewczyna nie była szczególnie ważną osobistością pośród Angielskiej czystej krwi. To uspakajało Ori - mogła sobie odpuścić wywód na temat reputacji rodziny za której budowanie oboje byli odpowiedzialni w szkole.
- Ach, doskonały pomysł! - przytaknęła na ofertę jaką brat wysunął ku Raphaelowi. - Prawie jakbyś korzystał czasem z przestrzeni między uszami, drogi bracie - dodała ze złośliwym półuśmieszkiem, jak to miewała w zwyczaju.
Szła jako pierwsza za służącym - ze swoim wzrostem i wagą była doskonałym materiałem na przepychadło w podobnym tłumie. Trzymając się blisko za mężczyzną, mając dwójkę za sobą, była niemal całkowicie bezpieczna. Nie tylko chroniło ją to przed stratowaniem ale i niechcianymi zaczepkami co odważniejszych ogłupiałych chłopców. Wsiedli do wagonu tuż za lokomotywą, minęli przedział oznaczony jako zarezerwowany dla nauczycieli. Nie był to zły pomysł - siedzieć z samego przodu pociągu, za kadrą. Pracownicy w liczbie ośmiu zajmujący cały przedział pyk! pyk! zaczęli się deportować kiedy tylko prowadzący ich gęsiego służący otworzył drzwi. Kufry bezpiecznie siedziały na półkach, zasiedziane miejsca zapraszały żeby usiąść. Oriane opadła na miejsce przy oknie, plecami zwrócona do lokomotywy, nieszczególnie ciekawa tego co będzie na wprost; raczej tęskna tego, co zostawi w tyle. Mieszkali z bratem w Hever jedynie parę miesięcy i znowu, och, znowu zmieniają miejsce zamieszkania. Nie myślała nigdy w ten sposób gdy opuszczała dom na rok szkolny w Beaux. Ale tam sytuacja była inna: posiadłość znana od dziecka, szkolni znajomi tak samo... Szczerze? Ori liczyła w tej podróży na humor brata, na jego swobodną osobowość. Jeśli jej nie rozbawi to przynajmniej... Nie wiedziała. Może odwróci uwagę od obaw? Od wszelkich czarnych scenariuszy? Trzymać kciuki.
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.