31-05-2021, 01:55 PM
Oriane uśmiechnęła się delikatnie na widok brata przyglądającego się tłumowi; pozwalała sobie na troskliwy wyraz twarzy za każdym razem kiedy nie patrzył wprost na nią. Wydawał się być taki zainteresowany nowym środowiskiem, nowymi ludźmi, jakby całkiem pozbawiony obaw. Wygląda na to że, jak zwykle, to Ori przypadały wszystkie czarne myśli oraz planowanie strategii kiedy on cieszył się na przygodę. Nie chciałaby za żadne skarby świata by było odwrotnie. Bo wystarczyło, że sobie na niego popatrzyła, i jej też robiło się nieco raźniej - tylko tyle potrzebowała. Nie lubiła w końcu patrzeć na szklankę jak na w połowie pełną.
Zastanowiła się nad słowami braciszka, uprzednio dopilnowawszy żeby słodki uśmiech troskliwej siostry zmienił się w ten jej zwykły chłodny uśmiech, protekcjonalny, nie zdradzający żadnych emocji.
- Myślę, że to bardziej kwestia pragmatyzmu niż tradycji. W przeciągu dziewięciu godzin wszyscy zdążą się przywitać, pogadać o wakacjach, wymienić plotkami - wtrąciła swoje trzy grosze z leciuchnym wzruszeniem ramienia. - Ekscytacja ma czas opaść, przez co pierwsza uczta nie jest jedną wielką bieganiną od stołu do stołu.
Co, mówiąc szczerze, bardzo odpowiadało Oriane. Zdecydowanie wolała przesiedzieć dziewięć godzin we względnie komfortowych warunkach zamiast być zmuszoną znosić wrzawę oraz bieganinę uczniów galopujących od stołu po stół, piszczących z radości dziewcząt czy chłopców donośnymi głosami witających się zapewne z użyciem słów typu "bro". Tak, odosobnienie przedziału było dużo przyjemniejszą opcją. Bardziej kontrolowaną, spokojną.
Nie komentowała zaś kolejnych słów Pascala. Nie potrzebowała aż tak wielkiej dawki wiedzy na temat Hogwartu jak sugerował to brat. Przeczytała wszystko na czym mogła położyć ręce, włącznie z starymi numerami "Żonglera" z czasów reżimu terrorystów, który Anglicy bardzo hojnie określili wojną; oczywiście były to numery sprzed momentu gdy czasopismo zmieniło swoją narrację o 180°. Cóż, i tak nie miała wiele do roboty poza jazdą konną oraz czytaniem, kiedy siedziała wciąż w Hever.
Wiedziała też o jeziorze - i że Pascal będzie rozczarowany kiedy temat się rozwinie. Ale nie miała zamiaru popisywać się przed nim wiedzą, w końcu nie na tym polegała ich relacja. Niech pocieszy się myślą o żeglowaniu jeszcze odrobinę dłużej, dlaczego nie?
Zamiast się odzywać zwróciła twarz ku Raphaelowi, nadając uśmiechowi nieco ciepła, w końcu nie był jej obcym człowiekiem. Splotła dłonie na podołku jak najgrzeczniejsza z panienek, gotowa słuchać odpowiedzi Anglika.
Zastanowiła się nad słowami braciszka, uprzednio dopilnowawszy żeby słodki uśmiech troskliwej siostry zmienił się w ten jej zwykły chłodny uśmiech, protekcjonalny, nie zdradzający żadnych emocji.
- Myślę, że to bardziej kwestia pragmatyzmu niż tradycji. W przeciągu dziewięciu godzin wszyscy zdążą się przywitać, pogadać o wakacjach, wymienić plotkami - wtrąciła swoje trzy grosze z leciuchnym wzruszeniem ramienia. - Ekscytacja ma czas opaść, przez co pierwsza uczta nie jest jedną wielką bieganiną od stołu do stołu.
Co, mówiąc szczerze, bardzo odpowiadało Oriane. Zdecydowanie wolała przesiedzieć dziewięć godzin we względnie komfortowych warunkach zamiast być zmuszoną znosić wrzawę oraz bieganinę uczniów galopujących od stołu po stół, piszczących z radości dziewcząt czy chłopców donośnymi głosami witających się zapewne z użyciem słów typu "bro". Tak, odosobnienie przedziału było dużo przyjemniejszą opcją. Bardziej kontrolowaną, spokojną.
Nie komentowała zaś kolejnych słów Pascala. Nie potrzebowała aż tak wielkiej dawki wiedzy na temat Hogwartu jak sugerował to brat. Przeczytała wszystko na czym mogła położyć ręce, włącznie z starymi numerami "Żonglera" z czasów reżimu terrorystów, który Anglicy bardzo hojnie określili wojną; oczywiście były to numery sprzed momentu gdy czasopismo zmieniło swoją narrację o 180°. Cóż, i tak nie miała wiele do roboty poza jazdą konną oraz czytaniem, kiedy siedziała wciąż w Hever.
Wiedziała też o jeziorze - i że Pascal będzie rozczarowany kiedy temat się rozwinie. Ale nie miała zamiaru popisywać się przed nim wiedzą, w końcu nie na tym polegała ich relacja. Niech pocieszy się myślą o żeglowaniu jeszcze odrobinę dłużej, dlaczego nie?
Zamiast się odzywać zwróciła twarz ku Raphaelowi, nadając uśmiechowi nieco ciepła, w końcu nie był jej obcym człowiekiem. Splotła dłonie na podołku jak najgrzeczniejsza z panienek, gotowa słuchać odpowiedzi Anglika.
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.