02-06-2021, 11:06 PM
Obrona przed czarną magią. Tak, ma to sens. Być może nawet sama dotarłaby do poprawnej translacji gdyby nie musiała tłumaczyć w biegu rozmowy.
Oriane kiwnęła głową powoli - głównie po to, by stos książek w rękach nie zareagował utratą równowagi na naglejszy ruch - ale także na znak, że przyjęła poprawkę z otwartym umysłem i włożyła starania w zapamiętanie poprawnej nazwy zajęć. Kolejne słowa koleżanki także zasługiwały na kiwanie głową, jednak Ori wstrzymała się z gestem, oczekując na ostatnią kropkę ostatniego zdania. Nie chciała wyglądać w końcu jakby bagatelizowała nową znajomą, na co nadmierne kiwanie mogłoby błędnie wskazywać. Za wszelką cenę chciała także uniknąć naśladowania jednego z tych mugolskich samochodowych piesków z głowami na sprężynach. To byłby dopiero wstyd.
- D'accord - zgodziła się ze wstrzymywanym dotąd skinięciem głowy, wznawiając zaraz swoje dreptanie krok w krok za dużo bardziej rozeznaną w okolicy dziewczyną.
Ta zaś układała kolejne tomy na wieżyczce, najwyraźniej chcąc stworzyć drugą wieżę Eiffla. Ha, nie żeby Oriane narzekała! Więcej materiałów oznaczało więcej czasu spędzonego nad tekstem, co z kolei oznaczało, że nie będzie musiała odbywać wycieczki z lochów do biblioteki aż tak prędko. Co, oczywiście, bardzo pasowało osóbce wysoce zainteresowanej kontynuacją życia bez narażania go na zbędne, potencjalnie śmiertelne, niebezpieczeństwa aka Hogwarcką klatkę schodową.
Zaśmiała się cicho ustawiając nieco pod kątem, żeby móc zerknąć na Dani zza stosu.
- Bez obaw. W moim słowniku "zbyt dużo książek" to oksymoron - odparła z wesołym uśmiechem na obawę o przesadzie.
Rozejrzała się szybciutko po bibliotece - głównie skanując ją w poszukiwaniu osobników płci męskiej, najlepiej takich oznaczonych zielenią. Bądź żółcią. Zdążyła zauważyć, że puchoni także musieli mieszkać w lochach, bo zdecydowanie zbyt dużo się ich tam znajdowało o porankach i wieczorami, by był to zwyczajny przypadek. Dostrzegłszy paru chłopców zwróciła znów wzrok na Danicę.
- Wezmę wszystkie. Ale, gdybyś była tak miła, i podeszła jeszcze ze mną je wypisać...? - Wskazała brodą ku ladzie bibliotekarza. W końcu Dani miała w rękach jeszcze parę tomów. - Potem je lepiej poukładam i sama dam sobie radę. - Dodała zapewnienie z przyjaznym uśmiechem.
Z lady zabierze je sama, jak mówiła. Albo zmanipuluje tego chłopaka z drobnym trądzikiem i bardzo niesymetryczną twarzą którego przyłapała na patrzeniu w jej stronę; wyglądał na chłopca z niską samooceną oraz małym szczęściem w kontaktach z płcią przeciwną, co dało się wywnioskować z paniki z jaką odwrócił wzrok. Perfekcyjny wielbłąd.
Dani pożegnała się z Ori kiedy odłożyła trzymane książki na blat; Oriane odpowiedziała dodatkowymi podziękowaniami i uśmiechem, i kiedy tylko Danica odwróciła się plecami, ślizgonka już odnalazła spojrzeniem wcześniej wyłapanego chłopca. Kiedy nieszczególnie zadowolony bibliotekarz prędko robił swoją robotę nad wypożyczanymi tomami - jakkolwiek Hogwarcki system biblioteczny by nie działał - Ori zarzucała parol z odległości. Typowo: słodziutki uśmiech, spojrzenia niby nieśmiałe. Przesadzona szopka kiedy pakowała książki.
Yup, jak się można było spodziewać - chłopak stał za drzwiami biblioteki. Najwidoczniej uznał, że "przypadkowo" był na zewnątrz i "przypadkowo" zauważył, że ktoś potrzebuje pomocy.
A Ori, oczywiście, zrobiła mu tę słodką łaskę i pozwoliła sobie pomóc.
z/t x2
Oriane kiwnęła głową powoli - głównie po to, by stos książek w rękach nie zareagował utratą równowagi na naglejszy ruch - ale także na znak, że przyjęła poprawkę z otwartym umysłem i włożyła starania w zapamiętanie poprawnej nazwy zajęć. Kolejne słowa koleżanki także zasługiwały na kiwanie głową, jednak Ori wstrzymała się z gestem, oczekując na ostatnią kropkę ostatniego zdania. Nie chciała wyglądać w końcu jakby bagatelizowała nową znajomą, na co nadmierne kiwanie mogłoby błędnie wskazywać. Za wszelką cenę chciała także uniknąć naśladowania jednego z tych mugolskich samochodowych piesków z głowami na sprężynach. To byłby dopiero wstyd.
- D'accord - zgodziła się ze wstrzymywanym dotąd skinięciem głowy, wznawiając zaraz swoje dreptanie krok w krok za dużo bardziej rozeznaną w okolicy dziewczyną.
Ta zaś układała kolejne tomy na wieżyczce, najwyraźniej chcąc stworzyć drugą wieżę Eiffla. Ha, nie żeby Oriane narzekała! Więcej materiałów oznaczało więcej czasu spędzonego nad tekstem, co z kolei oznaczało, że nie będzie musiała odbywać wycieczki z lochów do biblioteki aż tak prędko. Co, oczywiście, bardzo pasowało osóbce wysoce zainteresowanej kontynuacją życia bez narażania go na zbędne, potencjalnie śmiertelne, niebezpieczeństwa aka Hogwarcką klatkę schodową.
Zaśmiała się cicho ustawiając nieco pod kątem, żeby móc zerknąć na Dani zza stosu.
- Bez obaw. W moim słowniku "zbyt dużo książek" to oksymoron - odparła z wesołym uśmiechem na obawę o przesadzie.
Rozejrzała się szybciutko po bibliotece - głównie skanując ją w poszukiwaniu osobników płci męskiej, najlepiej takich oznaczonych zielenią. Bądź żółcią. Zdążyła zauważyć, że puchoni także musieli mieszkać w lochach, bo zdecydowanie zbyt dużo się ich tam znajdowało o porankach i wieczorami, by był to zwyczajny przypadek. Dostrzegłszy paru chłopców zwróciła znów wzrok na Danicę.
- Wezmę wszystkie. Ale, gdybyś była tak miła, i podeszła jeszcze ze mną je wypisać...? - Wskazała brodą ku ladzie bibliotekarza. W końcu Dani miała w rękach jeszcze parę tomów. - Potem je lepiej poukładam i sama dam sobie radę. - Dodała zapewnienie z przyjaznym uśmiechem.
Z lady zabierze je sama, jak mówiła. Albo zmanipuluje tego chłopaka z drobnym trądzikiem i bardzo niesymetryczną twarzą którego przyłapała na patrzeniu w jej stronę; wyglądał na chłopca z niską samooceną oraz małym szczęściem w kontaktach z płcią przeciwną, co dało się wywnioskować z paniki z jaką odwrócił wzrok. Perfekcyjny wielbłąd.
Dani pożegnała się z Ori kiedy odłożyła trzymane książki na blat; Oriane odpowiedziała dodatkowymi podziękowaniami i uśmiechem, i kiedy tylko Danica odwróciła się plecami, ślizgonka już odnalazła spojrzeniem wcześniej wyłapanego chłopca. Kiedy nieszczególnie zadowolony bibliotekarz prędko robił swoją robotę nad wypożyczanymi tomami - jakkolwiek Hogwarcki system biblioteczny by nie działał - Ori zarzucała parol z odległości. Typowo: słodziutki uśmiech, spojrzenia niby nieśmiałe. Przesadzona szopka kiedy pakowała książki.
Yup, jak się można było spodziewać - chłopak stał za drzwiami biblioteki. Najwidoczniej uznał, że "przypadkowo" był na zewnątrz i "przypadkowo" zauważył, że ktoś potrzebuje pomocy.
A Ori, oczywiście, zrobiła mu tę słodką łaskę i pozwoliła sobie pomóc.
z/t x2
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.