03-06-2021, 01:06 AM
Gdyby tylko Lucas powiedziałby komuś, że wie, co robi, musiałby skłamać... I gdyby tylko musiał, zrobiłby to - nie było szans, by przyznał się, że nie ma o czymś pojęcia. Na przykład randki nie były absolutnie jego mocną stroną. Właściwie po raz pierwszy tak się przyłożył, by zorganizować całe spotkanie dla kogoś - Yannis powinien być mu wdzięczny! Z drugiej strony, chodziło właśnie o Yannisa, który zdawał się być niewdzięczną szują... I tylko czasem sprawiało to, że Lucas zastanawiał się, co dokładnie jest w nim takiego, że myślał o nim niepokojąco dużo. Dobrze, jego wiedza była imponująca, podobnie jak determinacja oraz przemyślane decyzje, ale musiało być coś jeszcze!
No właśnie, przemyślane decyzje. To, co robił teraz Lucas nie było w ogóle przemyślane! Wcześniej sądził, że o wszystkim pomyślał i zorganizowanie takiego spotkania nie będzie najmniejszym problemem, ale dziś od ostatnich zajęć był na siebie zwyczajnie zdenerwowany. Co on sobie myślał? Nie miał planu. Nie zaimponuje niczym Yannisowi. Ten zadufany w sobie idiota potrzebowałby dużo więcej! Zawsze oczekiwał więcej. Zawsze się wykłócał i... Czy on aby na pewno nie zmanipulował go do zdystansowania się w sytuacjach okołodyskusyjnych? Zdaje się, że nazywał to kłótniami. Kolejna bzdura!
Krukon pomyślał nawet w pewnym momencie, że może najlepszą decyzją byłoby wystawić Yannisa. Nie wykluczał zresztą opcji, że to on wystawi jego... Chyba mniej głupio byłoby być tym złym.
Gdyby tego wszystkiego było mało, dostał dziś jakiś idiotyczny list od jakiegoś durnia, który stwierdził, że dobrze będzie zaczarować go w taki sposób, że gryzie swoich odbiorców! Stąd też irytujące skaleczenie na jego prawej dłoni. Sam list z kolei był powiadomieniem o jakimś równie głupim wyścigu, w którym nawet nie mógł wziąć udziału ze względu na to, że umówił się z Yannisem! Chyba że randka nie wyjdzie im wystarczająco i usunie się z niej po niecałej godzinie... Tak, taką opcję też przewidywał.
Do sali pełnej lampionów przyszedł przed czasem, tuż po tym, jak udało mu się przeprowadzić udany napad na kuchnię. Zaczął od rozejrzenia się za ewentualnymi pająkami - tylko i wyłącznie dlatego, że Yannis wspomniał o tym, że czają się w ciemnych zakamarkach, gdy się umawiali. Doskonale wiedział, że to absurdalne, ale właściwie nie bywał tu często... Może nikt nie bywał tu często? Może zalęgły się w którymś rogu? Skurwiele...
Zaraz po tym, jak ocenił pomieszczenie jako bezpieczne, zajął się rozkładaniem prowiantu - a więc owoców i innych słodkości. Może obiad byłby czymś bardziej romantycznym i dojrzałym, ale po pierwsze Lucas nie mógł nazwać się jeszcze żadnym z tych przymiotników. Po drugie, byłoby to nieco trudniejsze do zorganizowania. Dobrze, być może gotowanie za pomocą magii było prostsze, ale o tym też absolutnie nie miał pojęcia! Nie był też przekonany, czy któryś ze skrzatów zrozumiałby powagę sytuacji i zdecydowałby się pomóc. Po trzecie, bał się przesadzić i wygłupić... W torbie ze sobą miał nawet świeczki na wypadek, gdyby lampiony nawaliły. Słyszał o takich sytuacjach! Ale wyłożenie świeczek na wierzch byłoby czymś zbyt dużym, całkowicie niepotrzebnym i budującym jeszcze większą presję... Nie, świeczki były ostatecznością. Oczywiście zwykłe lumos dałoby radę w sytuacji, gdyby lampiony zgasły, ale potrzeba trzymania różdżki w ręku podczas rozmowy i z założenia wygodnego siedzenia trochę psułaby atmosferę...
Z sali do wróżbiarstwa - do której nie sądził, że kiedykolwiek jeszcze wróci - ukradł też poduchy i tylko cudem pozostał niezauważony. W końcu musieli jakoś wygodnie się rozsiąść, prawda? Poduchy znalazły sobie miejsce przy małym stoliku pełnym owoców, słodkich bułeczek i innych wypieków.
Po przygotowaniu wszystkiego, sam opadł na jedną z poduch i wlepił wzrok w ścianę na przeciwko... Czuł na raz wiele emocji i o dziwo żadna z nich nie była pozytywna.
Trzeba było się ścigać...
Pewność siebie go opuściła. A jednak gotów był udawać, jak tylko... Jeśli Yannis przyjdzie. Właściwie na ten moment czuł, że randka z woźnym jest równie prawdopodobna.