03-06-2021, 06:31 PM
Dla Romilly'ego oczywiście każdy dzień w tygodniu był poniedziałkiem. Może poza sobotą i niedzielą, gdzie nie musiał rano wstawać, a to zdawało się największą jego radością. To i możliwość spędzenia czasu z Saoirse, i sam widział już jak bardzo teraz wszystko kręciło się wokół niej. Ciągle o niej myślał, szukał ją wzrokiem, na dźwięk jej głosu natychmiast się na nim skupiał. Myślał automatycznie o tym, co by powiedziała Saoirse na daną sytuację, albo możliwość, albo co by pomyślała, jaka byłaby jej reakcja? Czasem wiedział, przeczuwał na podstawie poziomu ich znajomości. A czasem zupełnie nie, lub zaskakiwała go, zaprzeczając jego teorii. Ale i tak się nie zniechęcał. Stała się jego kotwicą dobrego dnia, samopoczucia, motywacją na każde wstanie z łóżka.
I na ostatniej lekcji też szło mu gorzej niż mogłoby, bo ciągle zerkał na nią. Jak sobie radzi? Skupi się wystarczająco? Widział po niej, że jest rozproszona, jak zawsze zresztą, ale jakoś tak bardziej. Niecierpliwa może, to lepsze określenie. I całkiem w porządku przeszła jej lekcja, ale wyraźnie chciała wybiec z niej jak najszybciej. Na tyle szybko, że zostawiła za sobą podręcznik. Uniósł kącik ust lekko. Kiedyś irytowało go jej roztrzepanie, teraz raczej odnajdywał w nim coś znajomego i bezpiecznego. Coś, co znał i akceptował, że takie było. Zatem wstał nieco spokojniej i wziął podręcznik, by skierować się w pogoń za Puchonką.
No dobra, nie biegł. On nigdy nie biega. Ogólnie w jego słowniku nie ma takiego słowa. Ale szerokim krokiem podążył za Puchonką, by w końcu się z nią zrównać. Dobrze, że nie była wyższa, bo by chyba jej jednak nie dogonił, w każdym razie nie z jego ruchami.
- Gdzie się tak spieszysz? Kolejna przygoda w jeziorze? - Zagadał, dopiero po tych słowach unosząc podręcznik, pokazując go. - Bardzo wzięłaś sobie do serca żeby nie moczyć książek, skoro porzucasz je za sobą.
I na ostatniej lekcji też szło mu gorzej niż mogłoby, bo ciągle zerkał na nią. Jak sobie radzi? Skupi się wystarczająco? Widział po niej, że jest rozproszona, jak zawsze zresztą, ale jakoś tak bardziej. Niecierpliwa może, to lepsze określenie. I całkiem w porządku przeszła jej lekcja, ale wyraźnie chciała wybiec z niej jak najszybciej. Na tyle szybko, że zostawiła za sobą podręcznik. Uniósł kącik ust lekko. Kiedyś irytowało go jej roztrzepanie, teraz raczej odnajdywał w nim coś znajomego i bezpiecznego. Coś, co znał i akceptował, że takie było. Zatem wstał nieco spokojniej i wziął podręcznik, by skierować się w pogoń za Puchonką.
No dobra, nie biegł. On nigdy nie biega. Ogólnie w jego słowniku nie ma takiego słowa. Ale szerokim krokiem podążył za Puchonką, by w końcu się z nią zrównać. Dobrze, że nie była wyższa, bo by chyba jej jednak nie dogonił, w każdym razie nie z jego ruchami.
- Gdzie się tak spieszysz? Kolejna przygoda w jeziorze? - Zagadał, dopiero po tych słowach unosząc podręcznik, pokazując go. - Bardzo wzięłaś sobie do serca żeby nie moczyć książek, skoro porzucasz je za sobą.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."