08-06-2021, 10:38 PM
Fatycznie taki tok rozmowy poszzedłby tragicznie. Samo porównanie, najmniejsze nawet, Romilly'ego do trytonów by zaskutkowało dużą urazą i złością na to, że portównuje się go do, jak by to określił, zmutowanej ryby. Ślizgon był wrażliwy na komentarze wobec siebie, łatwo było go urazić i wiele nadinterpretował. Rozmowy z nim bywały ciężkie jeśli nie zwracało się na to uwagi.
Rozumiał co miała na myśli. Oczywiście, że tak, bo choć matka zgrywała najmądrzejszą w kwestii metamorfomagii, on wiedział, że nijak się to miało do rzeczywistości, która była trudniejsza i bardziej skomplikowana. Owszem, Saoirse zdawała się naprawdę chcieć i próbować zrozumieć, jednak choć mogła mieć większą wiedzę rzeczywistą niż jego matka, nadal nie wiedziała wszystkiego. Tak jak sama powiedziała, nie wszystko dało się w pełni rozumieć bez bezpośredniej możliwości zbadania tematu.
- Tak. - Zgodził się, a lekki uśmiech zszedł mu z twarzy nieco. Wziął kwiatek, jakikolwiek obok, który miał dużo płatków, i zaczął wyrywać jeden płatek po drugim powoli. - A dziadek też nie jest tak dobrą pomocą, jak bym chciał, więc w zasadzie w dużej mierze uczę się i dowiaduję jakie są bariery sam.
Choć mówił neutralnym tonem, było mu nie raz przykro z tego powodu, choć przy tym wiedział, że o tą pomoc nie prosił, a i pytania zadawał tak, by nie były odebrane jako dociekanie o swego rodzaju pomoc. Z jakiegoś powodu w rodzinie czuł się, jakby to go poniżało w jakiś sposób, choć z innymi nie miał aż takich drastycznych odczuć.
- Nigdy nie złamałem ręki. Ale za to oberwałem piłką w twarz i myślę, że tłuczek by wziął z niej przykład.
Brr. Porażająca wizja, na pewno.
- Graliśmy wtedy z siostrą, jak nam się nudziło, a mój refleks nie istnieje.
Uśmiechnął się lekko na to wspomnienie, z sentymentem, odrzucając łodygę zmaltretowanego kwiatka na bok. Dobrze wspominał te czasy, był wtedy z siostrą blisko i jakoś tak wspominał jej obecność jako cieplejszy okres jego życia.
Rozumiał co miała na myśli. Oczywiście, że tak, bo choć matka zgrywała najmądrzejszą w kwestii metamorfomagii, on wiedział, że nijak się to miało do rzeczywistości, która była trudniejsza i bardziej skomplikowana. Owszem, Saoirse zdawała się naprawdę chcieć i próbować zrozumieć, jednak choć mogła mieć większą wiedzę rzeczywistą niż jego matka, nadal nie wiedziała wszystkiego. Tak jak sama powiedziała, nie wszystko dało się w pełni rozumieć bez bezpośredniej możliwości zbadania tematu.
- Tak. - Zgodził się, a lekki uśmiech zszedł mu z twarzy nieco. Wziął kwiatek, jakikolwiek obok, który miał dużo płatków, i zaczął wyrywać jeden płatek po drugim powoli. - A dziadek też nie jest tak dobrą pomocą, jak bym chciał, więc w zasadzie w dużej mierze uczę się i dowiaduję jakie są bariery sam.
Choć mówił neutralnym tonem, było mu nie raz przykro z tego powodu, choć przy tym wiedział, że o tą pomoc nie prosił, a i pytania zadawał tak, by nie były odebrane jako dociekanie o swego rodzaju pomoc. Z jakiegoś powodu w rodzinie czuł się, jakby to go poniżało w jakiś sposób, choć z innymi nie miał aż takich drastycznych odczuć.
- Nigdy nie złamałem ręki. Ale za to oberwałem piłką w twarz i myślę, że tłuczek by wziął z niej przykład.
Brr. Porażająca wizja, na pewno.
- Graliśmy wtedy z siostrą, jak nam się nudziło, a mój refleks nie istnieje.
Uśmiechnął się lekko na to wspomnienie, z sentymentem, odrzucając łodygę zmaltretowanego kwiatka na bok. Dobrze wspominał te czasy, był wtedy z siostrą blisko i jakoś tak wspominał jej obecność jako cieplejszy okres jego życia.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."