09-06-2021, 05:06 PM
Piątek był dniem niezaprzeczalnie wymarzonym i absolutnie najlepszym. Nie tylko dlatego, że po nim była sobota i niedziela, czyli całe dwa dni odpoczynku, ale też dlatego, że plan na piątek był bardzo lekki, a przynajmniej dla niej. Same zajęcia, na których radziła sobie dobrze – no, może poza ONMS i historią magii, ale nie mogło być przecież idealnie.
Były to pierwsze zajęcia z historii magii w tym semestrze i była już przerażona. Nagle dotarło do niej, że niedługo będzie kończyła piąty rok, będzie musiała go zdać – będzie mogła się od tego w końcu uwolnić… Ale najpierw musi w ogóle przejść do następnej klasy. Ten test miał być okropny i wyczerpujący, i stresować zaczęła się zaraz po wyjściu z sali lekcyjnej, przez co na OPCM była rozkojarzona i zaklęcia nie działały tak, jak powinny. O ile w ogóle działały. Profesor Young rzucał jej co i rusz pytające albo pełne powątpienia spojrzenia, bo przecież wiedział doskonale, na ile ją stać – i wiedział, że była jedną z tych zdolniejszych, przynajmniej na jego przedmiocie, uczniów. A im bardziej się starała, tym gorzej jej to wszystko szło. Miała ochotę rzucić czymś, wyjść, a najlepiej uciec i zaszyć się gdzieś w miejscu, do którego nikt nie będzie miał dostępu. Była tak cholernie sfrustrowana, że jeszcze wychodząc z sali lekcyjnej, czuła piekące pod powiekami łzy i nawet nie zauważyła, że zaciskała kurczowo dłoń na różdżce, którą dawno temu powinna schować. Dopiero kiedy dotarła do Wielkiej Sali, dostrzegła pytające spojrzenia niektórych uczniów i zorientowała się, że wygląda tak, jakby przyszła tutaj z zamiarem rzucenia klątwy na każdego, kto jej się nawinie. Wzięła więc kilka głębokich oddechów, które ani odrobinę jej nie pomogły, ale przynajmniej schowała różdżkę i usiadła do stołu. I patrząc na te wszystkie przekąski, zrozumiała, że w ogóle nie jest już głodna. Nalała sobie tylko soku z dyni i zerknęła w stronę stołu nauczycieli – ale po drodze jej wzrok spoczął na kimś zupełnie innym.
Nigdy by nie pomyślała, że na sam czyjś widok może poczuć się tak szczęśliwa.
Dopiła napój i, zostawiwszy torbę na miejscu, ruszyła w stronę Dextera z nadzieją, że chociaż on wybawi ją z opresji i pomoże jej jakoś zapanować nad emocjami.
Nie przewidziała tylko jednego. Dali mu cholernie beznadziejny plan i jeszcze po lunchu, a nawet po obiedzie będzie zajęty lekcjami! Kto normalny układa taki plan tuż przed weekendem?! Nauczyciele to cholerni sadyści!
Miała już ochotę eksplodować niczym kolorowy fajerwerk, kiedy jako-takie pocieszenie przyniosły jej słowa Dextera, że przecież mogą zobaczyć się zaraz po zajęciach. W zasadzie to miał rację. Nie pomyślała, że chciałby się jeszcze zadręczać nauką zaraz po własnych lekcjach, ale skoro tak – to od razu kamień spadł jej z serca.
Pierwsze miejsce, jakie odwiedziła tuż po tym, jak się przebrała i wyrzuciła niepotrzebne książki z torby, to biblioteka. Nie przewidziała tylko jednego – w tak deszczowy dzień ludzie byli wszędzie, tylko nie na zewnątrz. I chyba nie tylko ona poczuła nagłą potrzebę nadrabiania całego materiału w jeden dzień, bo miejsca znaleźć praktycznie nie mogła.
Znowu zachciało jej się krzyczeć, wrzeszczeć i płakać, i oznajmiać, że dzisiejszy dzień jest absolutnie najgorszym, jaki mógł się przydarzyć, ale… natknęła się na brata, który zawsze potrafił ją pocieszyć. I tym razem było podobnie – gdy jej wysłuchał i usłyszał, z kim chce spędzić czas, zdradził jej, że na czwartym piętrze znajduje się pewna sekretna biblioteka, w sam raz do nauki historii magii. A przynajmniej tak jej się zdawało, bo na tym piętrze też znajdował się gabinet nauczyciela.
Jakimś cudem udało jej się przeczekać ten czas, a kiedy zbliżała się osiemnasta, zapolowała na Dextera w pokoju wspólnym i oznajmiła, że znalazła im idealne i ciche miejsce, doskonałe do wspólnej nauki. I zapewne jeszcze nieodkryte.
W zasadzie mogło być tak, że Dexter już znał położenie sekretnej biblioteki, ale jakoś o to nie spytała, przekonana, że pomysł, którego się złapała, jest absolutnie błyskotliwy i nowatorski.
Szkoda tylko, że Argos nie wspomniał jej o bardzo istotnym fakcie – że w tym pomieszczeniu nikogo nie ma zapewne dlatego, że na straży stoi jakiś wredny mężczyzna z portretu, który będzie zadręczał ich zagadkami.
Zerknęła dość niepewnie na Dextera. Nie chciała wyjść przed nim na kompletną kretynkę, a była prawie pewna, że nie zgadnie odpowiedzi na pytanie, tym bardziej w tak ogromnym stresie, jaki teraz czuła…
— Co jest głuche, nieme i ślepe, ale zawsze mówi prawdę? – usłyszała od osoby na portrecie i poczuła się tak, jakby ktoś właśnie walnął w nią Drętwotą.
Znała odpowiedź.
Zobaczyła ją niegdyś, kiedy przez przypadek natknęła się na bogina.
— Lustro – wyszeptała. Jej wargi poruszyły się mimowolnie, układając ten właśnie wyraz, choć myślami była gdzieś zupełnie indziej.
Kiedy pierwszy raz zobaczyła bogina, nie zrozumiała, o co chodzi. Dopiero po pewnym czasie dotarło do niej, że najbardziej ze wszystkiego boi się zobaczyć taką, jaka jest naprawdę. Nie taką, jaką widzi sama siebie.
Byłoby to najbardziej bolesne przeżycie, jakiego mogłaby doświadczyć.
Zamrugała nagle, wyrwana z tego dziwnego otępienia i uśmiechnąwszy się niemrawo do Dextera, weszła do sekretnej biblioteczki… po której nie spodziewała się takiego widoku.
— To będzie chyba moje nowe ulubione miejsce – stwierdziła, rozglądając się po ogromie książek i pięknych zdobieniach w pomieszczeniu. W dodatku ta sofa wyglądała na tak bardzo wygodną…
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?