10-06-2021, 01:45 AM
Chowając twarz w dłoniach wzięła kilka głębokich, powolnych oddechów, starając się ignorować Vatesa i krótką wymianę zdań między Heather i Ethanem. Spojrzała na chłopaka spomiędzy palców dopiero, kiedy wspomniał o fretce, ale nie miała nawet siły zareagować jakkolwiek - czy to pozorną złością, czy szczerym rozbawieniem. Naprawę chciała, żeby ten dzień już się skończył, nie ważne, że tak naprawdę dopiero się zaczynał. Z takim startem w nowy rok szkolny wolała nie myśleć co też czeka ją w przeciągu kolejnych miesięcy. I miała szczerą nadzieję nie mieć żadnej wizji, tym bardziej w trakcie podróży.
Jak tylko drzwi przedziału zamknęły się i April została sama z przyjaciółką (i Vatesem, ale bardzo mocno starała się nie zwracać na niego uwagi), wypuściła z siebie powietrze ze świstem i opadła na oparcie, jednocześnie zsuwając się nieco po siedzisku. Mocno zarumienione policzki piekły na tyle mocno, że aż zaczęła myśleć o tym jak okropnie musi to wyglądać przy jej rudych włosach.
- Wpadłam na Williama. I to tak dosłownie. Zaraz po tym, jak kupiłam sok i już wracałam do przedziału akurat napatoczył się w przejściu w wagonie najbardziej obleganym przez najmłodsze roczniki... - Wpatrując się we własne dłonie i skubiąc coś przy paznokciach opowiedziała Gryfonce o tym, co zaszło kilkanaście minut temu, z zawstydzeniem nawet przytaczając jej komentarze, jakimi uraczył ją Joseph. Chociaż czuła wciąż zażenowanie mówiąc o całym incydencie i na nowo rumieniła się niczym dorodna piwonia, to akurat przed Heather nie ukrywała żadnych szczegółów. Ufała jej całkowicie, przyjaźniły się na tyle długo, że blondynka wiedziała nawet o istnieniu Vatesa.
Skończyła relacjonować przypadkowe spotkanie z Williamem akurat na czas, żeby Gryfonka mogła spróbować wyczyścić plamy z soku, których sama nie dała rady usunąć. Kiwnęła jedynie głową na zgodę, dając jej całkowite przyzwolenie na działanie. Ale... nic się nie stało. Zaklęcie okazało się takim samym niewypałem, jak jej własne. Może trochę to było niepoprawne, ale April poczuła się dzięki temu odrobinę lepiej i nawet jakiś cień uśmiechu pojawił się na jej ustach, kiedy zaskoczona brakiem rezultatu Heather zapytała, czy aby soczek nie był magiczny.
- Mam nadzieję, bo w innym wypadku zacznę powątpiewać w nasze umiejętności rzucania zaklęć. - Spojrzała ponownie na pomarańczową plamę, następnie na siedzącego tuż obok Vatesa rzucającego obraźliwe komentarze w kierunku blondynki, po czym chwyciła ponownie za własną różdżkę. Powstrzymała ochotę wsadzenia jej w oko swojego przyjaciela - nie zdałoby się to na wiele, bo przecież istniał tylko w jej głowie - i westchnąwszy głęboko spróbowała znowu zaklęcia czyszczącego.
- Chłoszczyść! - Ku jej własnej uldze tym razem plamy zniknęły z ubrań, a razem z nimi uczucie nieprzyjemnie lepkiej wilgoci.
Zadanie: [4] It's a kind of magic
Uczestnicy: Sama April
Progress: 2/3 - tym razem udane Chłoszczyść
Kostka: 9
Jak tylko drzwi przedziału zamknęły się i April została sama z przyjaciółką (i Vatesem, ale bardzo mocno starała się nie zwracać na niego uwagi), wypuściła z siebie powietrze ze świstem i opadła na oparcie, jednocześnie zsuwając się nieco po siedzisku. Mocno zarumienione policzki piekły na tyle mocno, że aż zaczęła myśleć o tym jak okropnie musi to wyglądać przy jej rudych włosach.
- Wpadłam na Williama. I to tak dosłownie. Zaraz po tym, jak kupiłam sok i już wracałam do przedziału akurat napatoczył się w przejściu w wagonie najbardziej obleganym przez najmłodsze roczniki... - Wpatrując się we własne dłonie i skubiąc coś przy paznokciach opowiedziała Gryfonce o tym, co zaszło kilkanaście minut temu, z zawstydzeniem nawet przytaczając jej komentarze, jakimi uraczył ją Joseph. Chociaż czuła wciąż zażenowanie mówiąc o całym incydencie i na nowo rumieniła się niczym dorodna piwonia, to akurat przed Heather nie ukrywała żadnych szczegółów. Ufała jej całkowicie, przyjaźniły się na tyle długo, że blondynka wiedziała nawet o istnieniu Vatesa.
Skończyła relacjonować przypadkowe spotkanie z Williamem akurat na czas, żeby Gryfonka mogła spróbować wyczyścić plamy z soku, których sama nie dała rady usunąć. Kiwnęła jedynie głową na zgodę, dając jej całkowite przyzwolenie na działanie. Ale... nic się nie stało. Zaklęcie okazało się takim samym niewypałem, jak jej własne. Może trochę to było niepoprawne, ale April poczuła się dzięki temu odrobinę lepiej i nawet jakiś cień uśmiechu pojawił się na jej ustach, kiedy zaskoczona brakiem rezultatu Heather zapytała, czy aby soczek nie był magiczny.
- Mam nadzieję, bo w innym wypadku zacznę powątpiewać w nasze umiejętności rzucania zaklęć. - Spojrzała ponownie na pomarańczową plamę, następnie na siedzącego tuż obok Vatesa rzucającego obraźliwe komentarze w kierunku blondynki, po czym chwyciła ponownie za własną różdżkę. Powstrzymała ochotę wsadzenia jej w oko swojego przyjaciela - nie zdałoby się to na wiele, bo przecież istniał tylko w jej głowie - i westchnąwszy głęboko spróbowała znowu zaklęcia czyszczącego.
- Chłoszczyść! - Ku jej własnej uldze tym razem plamy zniknęły z ubrań, a razem z nimi uczucie nieprzyjemnie lepkiej wilgoci.