Witaj! Logowanie Rejestracja
Zaloguj się
Login:
Hasło:
Nie pamiętam hasła
 
Phoenix Feather › Departament Tajemnic › Archiwum
« Wstecz 1 … 16 17 18 19 20 … 32 Dalej »


Wątek zamknięty 
Tryby wyświetlania wątku
Thaddeus P. Sheeran
Thaddeus P. Sheeran
N/A
 
#1
13-06-2021, 12:25 AM
Thaddeus Percival Sheeran

Data urodzenia
23.03.2003
Dom i klasa w Hogwarcie
Ravenclaw, VII
Status krwi
czysta
Status majątkowy
średniozamożny
Miejsce zamieszkania
dormitorium Krukonów/Londyn
Orientacja
heteroseksualny
Wizerunek
Luke Powell
Freeform
W normalnym mieszkaniu zakotwiczonym w normalnej kamienicy przy normalnej ulicy, w całkiem zwyczajnej rodzinie urodziło się normalne dziecko. Normalne w abnormalnym pojmowaniu rodziców, bowiem jedynie do piątego roku życia niegroźne, później zaś niefrasobliwe i nieprzewidywalne. Jego dar ukazał się relatywnie późno, nie plasując go gdzieś wysoko w nieoficjalnej liście utalentowanych latorośli powołanej do życia przez matrony Ministerstwa. Pracujące kobiety, wdzięcznie wyskrobujące w pergaminie proste listy i porządkujące zesłaną im dokumentację umilały sobie ponure godziny pracy przechwałkami. Jedna dostała trzy tuziny gipsówek i dzwoneczników zerwanych z przydrożnego ogródka, kolejna zestaw miedzianych kociołków z najnowszej wystawy Mademoiselle Rosle, jeszcze inna małego, ryżego kuguchara na pamiątkę trzydziestej rocznicy. Ktoś pochwalił się lotem do Paryża w kolejne dni wolne, ktoś atłasowym kubrakiem pod kolor niedzielnej sukienki. Wszystkie bez wyjątku miały swoje własne życie, nie bez lęku porównując je do życia innych, w obawie o to, że wypadną gorzej. Żadna z londyńskich dam nie chciała zaniżać poziomu swoich koleżanek – w tym nudnym wyścigu każda próbowała uplasować się na pierwszym miejscu. Gemma Sheeran lubiła chwalić się swoim narybkiem. Od pierwszych dni poczęcia aż do bolesnego połogu po siedmiogodzinnym porodzie kwitła myślą, że wreszcie dorasta do pięt starszym koleżankom. Później było już tylko lepiej. Kochający mąż i pierworodny syn dawali jej poczucie kobiecego spełnienia nienaturalnie wyplenianego pośród kolejnych pokoleń. Była jedną z ostatnich orędowniczek patriarchalnego tradycjonalizmu i znakomicie odnajdywała się w roli żony, matki i kochanki. Miała swoją pracę, swoje obowiązki, godziny wolne, noce nieprzespane i całą feerię pięknych chwil do rozpamiętywania. Była dobrym opiekunem - pełna empatii opatrywała zranione kolana, przyszywała wyrwane guziki i gotowała Thaddeusowi tylko to, na co ten akurat miał ochotę, znakomicie balansując pomiędzy jego wytrawnymi upodobaniami i słodkim smakiem ojca. Frederick Sheeran wcale nie czuł się gorszy. Korony najważniejszego mężczyzny w domu zrzekł się aż do jedenastych urodzin potomka, wyciągając dumę z kieszeni dopiero w momencie mokrego pożegnania przed pierwszą poważną zmianą w jego życiu. Thaddeus Percival Sheeran dorastał na jego oczach. Zmieniał się, przepoczwarzał, coraz bardziej przypominając ojca. Wciąż pamiętał jak ten biegał z pieluchą po pas i miękką imitacją Błyskawicy pomiędzy nogami. Odgrażał się wtedy ku zgryzocie ojca, że zostanie najlepszym pałkarzem w historii, jednak miłość szczęśliwie nie przeżyła nastoletniego buntu. Fred wolał go tu, na ziemi, przy rodzinie - nim, matce i młodszej siostrze. Sam miał za sobą przeszłość sportową zakończoną paskudną kontuzją, która zmusiła go do poddania się drugiemu z kolei ulubionemu fakultetowi - magizoologii ambulatoryjnej, a że był prostym i życzliwym człowiekiem, nie chciał by ktokolwiek w jego otoczeniu zgasł w jego podobie. Teddy miał być bezpieczny, wykształcić się na uzdrowiciela, bądź ministerialną szyszkę. Chętnie widziałby go w garniturze, ładnie uczesanego i z powagą na twarzy odliczającego zera w swojej skrytce Banku Gringotta. Powtarzał to w każdym liście, życzenie poprzedzając gorącym zapewnieniem, że mu "ufa, jednakże...".
Thadeus nie lubił o tym rozmawiać. Kochał oboje rodziców i nie wstydził się żadnej chwili swojego życia, jednak wolność jaką zyskał w szkole, nowe przyjaźnie i radiacyjny wpływ tysiąca rozmaitych osobowości zaczęły przekształcać go z dobrego syna w tego, kim był aktualnie. Pierwszy przełom nastąpił w dniu narodzin siostry, kolejny w chwili, gdy został wybrany przez swoją różdżkę. Zawsze kochał magię i był dumny z bycia częścią magicznego świata, jednak w tej zaczarowanej godzinie miłość narodziła się na nowo. Gotowy na nowe wyzwania wkroczył w świat dojrzewającego podlotka w czarnej szacie i błyszczących lakierkach. Nie bał się eksperymentować. Nie bał się szlabanów u gajowego, czy tyrad profesorskich. Poznawał zakamarki zamku, spiskował z Irytkiem, kradł kremowe piwo skrzatom z kuchni i pochłaniał wszystko, co czyniło go silniejszym. Cała wiedza zyskiwana w szkolnych latach pęczniała dumnie długimi esejami i coraz lepiej opanowanymi zaklęciami. Znajomych i przyjaciół miał w każdym domu, nie alienował się w jednym kręgu. W godzinach szkolnych był skupiony niczym znicz na ucieczce, jednak pod wieczór sam zastanawiał się czemu u licha trafił do niebieskiej wieży. Niby lubił naukę tak samo jak wakacyjne wypady z ojcem na obserwowanie trytonich plemion, jak wieczory z matką przy mlecznej herbacie z odrobiną Brandy, jednak to samo mógł powiedzieć o wypadach do Hogsmeade, randkach w opuszczonych salach lekcyjnych i średnio legalnych kąpielach w jeziorze na Błoniach. Pomimo zdroworozsądkowości to on często pchał się na przód peletonu młodzieńczego zidiocenia, by potem gorzko współcierpieć przy czyszczeniu pucharów w gablotach. Raz nawet calutkie dwie noce szorował lochy pod czujnym okiem woźnego!
Wyrósł. W domu zachowywał pozory wzorowego brata i syna, zwłaszcza w obliczu bagażu doświadczeń jakie przywoził po każdym roku. Uczył się dobrze, egzaminy zdawał z różnym wynikiem, ale nigdy nie oblewał. Zdecydowanie bardziej zdolny był w urokach i obronie przed czarną magią niż w zielarstwie, czy eliksirach. Być może czekała go mroczna przyszłość groźnego Aurora z opowieści dla łatwowiernych Puchonów? Lubił czytać, jeść, rzadziej biegać. Uganiał się za przyjemnymi w swoim odczuciu osobami z oddaniem godnym prawdziwego powołania, niemniej zdecydowanie odcinał się od reszty. W erze bowiem wzrastającego zainteresowania mugolskimi technologiami pozostawał w zatwardziałym, średniowiecznym wręcz tyle. Posiadał sowę i wystarczyła mu ona zamiast telefonu. Nie korzystał z komputera i niechętnie siedział przy odpalonym telewizorze. Nie odczuwał potrzeby bycia nowoczesnym. Ten sam gustowny tradycjonalizm panował w jego kuferku i sposobie traktowania innych. Był dżentelmenem w każdym aspekcie. Gdyby wyhodował krzaczasty wąs i przywdział cylinder, mógłby uchodzić za lorda ze swoimi manierami, które wygrzebał z postarzonych upływem czasu pergaminów. Manierami, które lubił wyciągać z rękawa na widok każdej wróżki, której imienia jeszcze nie znał. Wesoły, rezolutny, wygadany piesek salonowy, którym Gemma mogła pysznić się ile tylko chciała.
Jeszcze nikt, jednak z predyspozycjami do zostania kimś więcej.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
Wątek zamknięty 


Wiadomości w tym wątku
Thaddeus P. Sheeran - przez Thaddeus P. Sheeran - 13-06-2021, 12:25 AM
RE: Thaddeus P. Sheeran - przez Feniks - 13-06-2021, 03:30 AM

Skocz do:

  • Kontakt
  • Phoenix Feather
  • Wróć do góry
  • Wersja bez grafiki
  • Oznacz wszystkie działy jako przeczytane
  • RSS
Aktualny czas: 16-06-2025, 04:38 PM Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.
Theme Crafted by Rooloo
Tryb normalny
Tryb drzewa