13-06-2021, 09:04 PM
Nie pierwszy, nie ostatni, a gdzieś pomiędzy wszystkimi, przez słup oddzielający resztę King's Cross od peronu hogwardzkiego ekspresu wychynął także i Thaddeus w obstawie całej swojej najbliższej rodziny. Ostatni rok w szkole napełniał go niezdrową ekscytacją – poprzedniej nocy nie przespał, śniadania nie zjadł, prawie zapomniał o kufrze i gdyby nie rezolutny ojciec, pozostałby z ręką w nocniku. Lancelot może był dzielnym drobiem, nie poradziłby sobie jednak z transportem całego dobytku, a przecież proszek Fiuu był zbanowany na całym terenie szkolnym. W każdym razie z głową już na swoim miejscu i wielkimi z podniecenia oczami rozglądał się po zapełnionym po brzegi peronie co i rusz rozpoznając twarze swoich rówieśników. Zachowywał spokój, bo nie miał już jedenastu lat i nie biegał jak kaczka po wizycie u rzeźnika. Zebrany w sobie starał się nie narazić przypływowi rozentuzjazmowanych pierwszo i drugorocznych. Gdzieś w oddali ktoś urządzał wyścig papierowych żurawi.
Gdyby złapali Rycerza choćby dziesięć minut wcześniej, nie ominęłaby go cała zabawa, o czym nie wiedział. Potężna lokomotywa zagwizdała i puściła parę, powoli przygotowując się do pociągnięcia za sobą całych trzewi pociągu, w które po kolei pakowali się przyszli ministrowie magii, felietoniści Proroka, zwycięzcy nagrody Merlina, uznani alchemicy, nauczyciele, czy właściciele podejrzanych sklepików na Nokturnie. Gemma uściskała go wylewnie, nie mogąc oderwać się od synowskiego ramienia. Za chwile mieli się rozstać na kolejne długie dziesięć miesięcy i nie zamierzała marnować żadnej pozostałej im chwili. Znikąd ratunku...
Gdyby złapali Rycerza choćby dziesięć minut wcześniej, nie ominęłaby go cała zabawa, o czym nie wiedział. Potężna lokomotywa zagwizdała i puściła parę, powoli przygotowując się do pociągnięcia za sobą całych trzewi pociągu, w które po kolei pakowali się przyszli ministrowie magii, felietoniści Proroka, zwycięzcy nagrody Merlina, uznani alchemicy, nauczyciele, czy właściciele podejrzanych sklepików na Nokturnie. Gemma uściskała go wylewnie, nie mogąc oderwać się od synowskiego ramienia. Za chwile mieli się rozstać na kolejne długie dziesięć miesięcy i nie zamierzała marnować żadnej pozostałej im chwili. Znikąd ratunku...