16-06-2021, 10:46 AM
Co poszło tym razem nie tak? Naprawdę zadawała sobie to pytanie za każdym razem, kiedy ktoś, o kim myślała, że się przyjaźnią, albo ją unikał albo ignorował. W tym nowym roku szkolnym najwidoczniej wszyscy zmówili się, żeby zgotować jej ciepłe przyjęcie i zostawić ją samą sobie.
Dlaczego? Co się zmieniło podczas tych wakacji? Świat zdawał się stanąć na głowie, a ona za tym wszystkim nie nadążała.
Zaledwie poprzedniego dnia awanturowała się z Philipem na temat tego, jak bardzo ją ignorował od czasu przyjazdu. Bo nikt, naprawdę nikt z jakiegoś powodu nagle nie mógł poświęcić chociaż odrobiny czasu, aby upewnić ją, że wszystko jest w porządku – nadal świat biegnie swoim torem, a ona nadal jest chciana wśród społeczności, nadal zawarte przyjaźnie są aktualne. Ale to nie był jedyny przypadek. I naprawdę bardzo nie chciała myśleć o tym, że wszyscy w końcu zaczęli mieć jej dość. Że w wakacje zdarzyło się coś, że zrozumieli, że Aspasia Avery ciągnie ich wszystkich w dół i należy jej się pozbyć z życia, bo jest tylko przeszkodą. Pasożytem. Nikim więcej.
Jak ona to wszystko wytrzyma…?
Ale na samym początku mogliby powiedzieć jej to w twarz!
Kiedy dzisiaj zobaczyła Saoirse, taką zabieganą, nieobecną, coś znów w niej pękło. Były w tej samej klasie, chodziły na te same zajęcia – a jednak „przyjaciółka” miała ją zdecydowanie gdzieś! Zachowywała się tak, jakby nie istniała. Dlaczego…? Co się zmieniło…?
Obserwowała ją podczas lunchu, ale nie potrafiła tego zrozumieć. Nadal wyglądała na nieobecną i roztargnioną, i nawet ani razu nie spojrzała w jej stronę. Miała tego serdecznie dość. Muszą sobie to wszystko wyjaśnić. Teraz. Natychmiast. Może nie tutaj, ale gdy wyjdą z Wielkiej Sali.
Aspasia opuściła ją jako pierwsza i zaczekała na korytarzu. Nie musiała długo czekać, Saoirse wręcz wybiegła i pospieszyła czym prędzej w stronę schodów. Tym razem też jej nie zauważyła. Aspasia poczuła, jak w jej wnętrzu wręcz się gotuje. Ale nie. Nie da za wygraną. Tak łatwo się jej nie pozbędzie! Podeszła więc bliżej i stanęła tak, że Saoirse nie mogła jej już zignorować.
I faktycznie, po raz pierwszy ją zauważyła. I… zachowywała się jak gdyby nigdy nic! Pomachała jej, radośnie wykrzykując „hej”! Gdyby to zrobiła już dobry tydzień temu, może nie byłoby takiej sytuacji!
— Teraz to hej, tak?! – niemalże wykrzyczała, zbliżając się do Saoirse. – A gdzie się podziało to olewanie, którym mnie łaskawie obdarowałaś przez cały poprzedni tydzień, co?!
Dlaczego? Co się zmieniło podczas tych wakacji? Świat zdawał się stanąć na głowie, a ona za tym wszystkim nie nadążała.
Zaledwie poprzedniego dnia awanturowała się z Philipem na temat tego, jak bardzo ją ignorował od czasu przyjazdu. Bo nikt, naprawdę nikt z jakiegoś powodu nagle nie mógł poświęcić chociaż odrobiny czasu, aby upewnić ją, że wszystko jest w porządku – nadal świat biegnie swoim torem, a ona nadal jest chciana wśród społeczności, nadal zawarte przyjaźnie są aktualne. Ale to nie był jedyny przypadek. I naprawdę bardzo nie chciała myśleć o tym, że wszyscy w końcu zaczęli mieć jej dość. Że w wakacje zdarzyło się coś, że zrozumieli, że Aspasia Avery ciągnie ich wszystkich w dół i należy jej się pozbyć z życia, bo jest tylko przeszkodą. Pasożytem. Nikim więcej.
Jak ona to wszystko wytrzyma…?
Ale na samym początku mogliby powiedzieć jej to w twarz!
Kiedy dzisiaj zobaczyła Saoirse, taką zabieganą, nieobecną, coś znów w niej pękło. Były w tej samej klasie, chodziły na te same zajęcia – a jednak „przyjaciółka” miała ją zdecydowanie gdzieś! Zachowywała się tak, jakby nie istniała. Dlaczego…? Co się zmieniło…?
Obserwowała ją podczas lunchu, ale nie potrafiła tego zrozumieć. Nadal wyglądała na nieobecną i roztargnioną, i nawet ani razu nie spojrzała w jej stronę. Miała tego serdecznie dość. Muszą sobie to wszystko wyjaśnić. Teraz. Natychmiast. Może nie tutaj, ale gdy wyjdą z Wielkiej Sali.
Aspasia opuściła ją jako pierwsza i zaczekała na korytarzu. Nie musiała długo czekać, Saoirse wręcz wybiegła i pospieszyła czym prędzej w stronę schodów. Tym razem też jej nie zauważyła. Aspasia poczuła, jak w jej wnętrzu wręcz się gotuje. Ale nie. Nie da za wygraną. Tak łatwo się jej nie pozbędzie! Podeszła więc bliżej i stanęła tak, że Saoirse nie mogła jej już zignorować.
I faktycznie, po raz pierwszy ją zauważyła. I… zachowywała się jak gdyby nigdy nic! Pomachała jej, radośnie wykrzykując „hej”! Gdyby to zrobiła już dobry tydzień temu, może nie byłoby takiej sytuacji!
— Teraz to hej, tak?! – niemalże wykrzyczała, zbliżając się do Saoirse. – A gdzie się podziało to olewanie, którym mnie łaskawie obdarowałaś przez cały poprzedni tydzień, co?!
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?