19-06-2021, 12:46 AM
- Ale chyba nie chciałabyś narażać niewinnych osób, co? - spytał, siląc się na powagę, unosząc brwi i wskazując ruchem ręki na siebie. Tak, on zdecydowanie był jedną z tych niewinnych osób, które Aurora mogłaby narazić tej nocy! - Na przykład takich, które nie wiedzą nic na temat dzikich stworzeń?
Dobrze, może coś tam wiedział... Jakby nie patrzeć zajęcia z opieki nad magicznymi stworzeniami były ciekawe i rozstał się z nimi tylko dlatego, że nie widział w tym dla siebie przyszłości. To znaczy, to wersja nieoficjalna - taka, którą ledwo przyznawał przed samym sobą. Oficjalna z kolei była taka, że wybrał losowe przedmioty. Bez zbędnych przemyśleń, bo przecież miał absolutnie wyjebane! Tak, tak było. Naprawdę. I tylko przypadkiem było ich pięć, a nie absolutne minimum, jakie mógł sobie dobrać.
W każdym razie mimo całej swojej sympatii do odmiennych gatunków stworzeń, czy zwierząt, szczerze nie znalazł przestrzeni na dalszą naukę tego przedmiotu.
- I wiesz, gryfońska odwaga to przekręt - dodał niemal konspiracyjnym tonem. - Znaczy, to co najwyżej sposób, żeby kogoś wyrwać. Nie żeby na jakoś długo, ale działa, nie?
Aurora musiała wiedzieć, że działa! Chyba.
A jednak gdyby rozmowa potoczyła się w zupełnie inny sposób, utrzymywałby że ich domowa odwaga to najprawdziwsza z prawd! Szczerze mówiąc faktycznie odzwierciedlał w sporym stopniu wartości swojego domu... Ale przecież mógł się też powygłupiać zniechęcając Aurorę do wyprawy na wilczki.
- Spotkanie z... Co? - zmarszczył brwi patrząc na nią z niedowierzaniem. - A mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś strasznie monotematyczna?
Ktoś wreszcie powinien. A mimo że teraz mówił o tym w ten sposób, właściwie podziwiał, że Puchonka jest w coś równie zaangażowana. Doskonale wiedziała, czego chciała! On... Cóż, niekoniecznie.
- Dobra, nie, nie, nie, sprostowanie. Miałaś spotkać się w jeziorze ze mną, nie z trytonami - dodał pospiesznie, choć liczył że wyszłoby na to samo... Zdaje się, że trytony nie łaknęły kontaktu z uczniami. I chyba Aurora nie planowała ich jakoś wywabić... Tak?
Dobrze, może coś tam wiedział... Jakby nie patrzeć zajęcia z opieki nad magicznymi stworzeniami były ciekawe i rozstał się z nimi tylko dlatego, że nie widział w tym dla siebie przyszłości. To znaczy, to wersja nieoficjalna - taka, którą ledwo przyznawał przed samym sobą. Oficjalna z kolei była taka, że wybrał losowe przedmioty. Bez zbędnych przemyśleń, bo przecież miał absolutnie wyjebane! Tak, tak było. Naprawdę. I tylko przypadkiem było ich pięć, a nie absolutne minimum, jakie mógł sobie dobrać.
W każdym razie mimo całej swojej sympatii do odmiennych gatunków stworzeń, czy zwierząt, szczerze nie znalazł przestrzeni na dalszą naukę tego przedmiotu.
- I wiesz, gryfońska odwaga to przekręt - dodał niemal konspiracyjnym tonem. - Znaczy, to co najwyżej sposób, żeby kogoś wyrwać. Nie żeby na jakoś długo, ale działa, nie?
Aurora musiała wiedzieć, że działa! Chyba.
A jednak gdyby rozmowa potoczyła się w zupełnie inny sposób, utrzymywałby że ich domowa odwaga to najprawdziwsza z prawd! Szczerze mówiąc faktycznie odzwierciedlał w sporym stopniu wartości swojego domu... Ale przecież mógł się też powygłupiać zniechęcając Aurorę do wyprawy na wilczki.
- Spotkanie z... Co? - zmarszczył brwi patrząc na nią z niedowierzaniem. - A mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś strasznie monotematyczna?
Ktoś wreszcie powinien. A mimo że teraz mówił o tym w ten sposób, właściwie podziwiał, że Puchonka jest w coś równie zaangażowana. Doskonale wiedziała, czego chciała! On... Cóż, niekoniecznie.
- Dobra, nie, nie, nie, sprostowanie. Miałaś spotkać się w jeziorze ze mną, nie z trytonami - dodał pospiesznie, choć liczył że wyszłoby na to samo... Zdaje się, że trytony nie łaknęły kontaktu z uczniami. I chyba Aurora nie planowała ich jakoś wywabić... Tak?