20-06-2021, 12:29 AM
Nie wierzyła aż, że tak beznadziejnie potoczy się ten dzień. Ze wszystkich osób, jakie w projekcie mogły się zawrzeć, ze wszystkich, na których mogła trafić... Dexter Beckett. Ślizgon najbaardziej irytujący ze wszystkich chodzących po tej ziemi istot. I oczywiście musiała od razu się z nim pokłócić, jak tylko zamienili dwa zdania dotyczące ich współpracy, której naprawdę wcale nie chciała, na cholerę jej jego dupsko wchrzaniające się w jej eliksir? Czy to jakiś kiepski żart?
- Dexter, przysięgam, jeśli mi spierdolisz ten eliksir, osobiście cię powieszę, i nie będę wcale żałować. Umówmy się, jako ta myśląca, może ja go zrobię, a ty siedź cicho i się nie dotykaj, co ty na to? - mówiła ze złością, wychodząc z nim z sali i po prostu kierując się korytarzem w stronę bliżej nieokreśloną.
Jej pytanie było oczywiście ostre i opatrzone pewnymi obraźliwymi spostrzeżeniami, ale naprawdę chciała zrobić wszystko sama! Przynajmniej miałaby pewność, że zrobi to dobrze, a nie jak ten imbecyl wpatrzony we własne odbicie tylko i wyłącznie. Przecież poza drogimi ciuszkami i nowymi książkami, nie miał w sobie nic, czym mógłby w ogóle się pochwalić! Jej zdaniem oczywiście. Nawet ładna buzia nic tu nie dawała, choć i tego by nie przyznała jeśli by jej nie grożono czymś poważnym.