20-06-2021, 06:09 PM
Uśmiechnęła się, chyba nawet z odrobiną ulgi, że Teddy podchwycił temat. I chociaż sama pochodziła z rodziny czystej krwi – a więc na co dzień doświadczała magii podczas wakacji, to musiała się z nim zgodzić – Hogwart był jedyny w swoim rodzaju. Miał swój własny klimat i jakby swoją własną magię. Być może dlatego tak wiele osób chętnie do niego wracało.
Jednakże zerknęła za moment na niego uważniej, bo najwidoczniej jej pytanie sprawiło mu więcej przyjemności, niż przypuszczała. W zasadzie, cieszyła się z tego. Mimo wszystko, lubiła sprawiać ludziom przyjemność. Chociaż zazwyczaj wychodziło zupełnie inaczej, i potem sama pluła sobie w brodę…
Chyba nikt tak naprawdę nie chce być zły. Każdy ma jedynie swój bagaż doświadczeń, i swoje własne schematy zachowań, które nim kierują.
Uśmiechnęła się, chociaż w kącikach jej oczu pojawiła się odrobina smutku. To znaczy – cieszyła się, że Teddy miał tak udane wakacje. Ale pod tym względem chyba mu zazdrościła i wolałaby wyzbyć się całej tej czystości krwi i etykiety, żeby poznać taką właśnie rodzinę. Ciepłą, kochającą, trzymającą się razem. Która lubi i chce spędzać ze sobą czas inaczej niż na pokaz podczas wielkich uroczystości, aby podkreślić, jak bardzo doskonali i nieskazitelni są. Brakowało jej tego rodzicielskiego ciepła, którego nigdy nie zaznała. Brakowało jej też luzu i braku zobowiązań.
Miała dziwne wrażenie, że gdyby urodziła się w innej rodzinie, wszystkie jej problemy magicznie by się rozpłynęły.
Zerknęła na niego ze zdumieniem, kiedy powiedział jej o swojej podróży pociągiem. Ale… jak to, pociągiem?
— Ale takim mugolskim? – zapytała, nieco marszcząc brwi. W sumie to było głupie pytanie, Teddy w końcu nie mógł za bardzo praktykować magii, więc jedyna opcja dla niego to był świstoklik, którego zapewne nie miał. – I to tak zupełnie sam?
Zdawało jej się to dość niebezpieczne. W końcu byli nastolatkami, a jeśli Teddy nie mógł używać różdżki, to przecież był praktycznie bezbronny i… w ogóle, tak samemu, w podróży do obcego miasta, bez znajomych twarzy, bez nikogo, kto mógłby go wesprzeć! Zdawało jej się to okropnie przerażające.
Ale jej wargi lekko drgnęły, kiedy znów nawiązał do jej wakacji. No tak, była dość naiwna, jeśli myślałam, że Teddy jej odpuści po tej zdawkowej odpowiedzi.
Wzruszyła tylko ramionami.
— Głównie w domu – stwierdziła, zresztą zgodnie z prawdą. – Wiesz, tata pracuje, mama się zajmuje domem i… innymi rzeczami. – W sumie nie miała pojęcia, czym się mogła zajmować jej matka, skoro praktycznie wszystkie obowiązki robiły się same, lub nie robiła ich ona. Dzieci też już nie wychowywała, więc jedyne, co jej zostało, to… nic. A mimo to ani jej się śniło pracować czy okazać trochę więcej uczuć swojej latorośli. – Tęskniłam trochę za Hogwartem. Ale trochę też bałam się do niego wracać – wyznała, chociaż za moment zrobiło jej się głupio.
Nikomu jeszcze nie mówiła o swoich obawach, nawet starszemu bratu. Spuściła głowę i nerwowo zabujała nogami pod hamakiem, wprawiając go w nieco większe kołysanie. Kątem oka jedynie patrzyła, jak Teddy zrywa jeden z rosnących tutaj kwiatów.
Jednakże zerknęła za moment na niego uważniej, bo najwidoczniej jej pytanie sprawiło mu więcej przyjemności, niż przypuszczała. W zasadzie, cieszyła się z tego. Mimo wszystko, lubiła sprawiać ludziom przyjemność. Chociaż zazwyczaj wychodziło zupełnie inaczej, i potem sama pluła sobie w brodę…
Chyba nikt tak naprawdę nie chce być zły. Każdy ma jedynie swój bagaż doświadczeń, i swoje własne schematy zachowań, które nim kierują.
Uśmiechnęła się, chociaż w kącikach jej oczu pojawiła się odrobina smutku. To znaczy – cieszyła się, że Teddy miał tak udane wakacje. Ale pod tym względem chyba mu zazdrościła i wolałaby wyzbyć się całej tej czystości krwi i etykiety, żeby poznać taką właśnie rodzinę. Ciepłą, kochającą, trzymającą się razem. Która lubi i chce spędzać ze sobą czas inaczej niż na pokaz podczas wielkich uroczystości, aby podkreślić, jak bardzo doskonali i nieskazitelni są. Brakowało jej tego rodzicielskiego ciepła, którego nigdy nie zaznała. Brakowało jej też luzu i braku zobowiązań.
Miała dziwne wrażenie, że gdyby urodziła się w innej rodzinie, wszystkie jej problemy magicznie by się rozpłynęły.
Zerknęła na niego ze zdumieniem, kiedy powiedział jej o swojej podróży pociągiem. Ale… jak to, pociągiem?
— Ale takim mugolskim? – zapytała, nieco marszcząc brwi. W sumie to było głupie pytanie, Teddy w końcu nie mógł za bardzo praktykować magii, więc jedyna opcja dla niego to był świstoklik, którego zapewne nie miał. – I to tak zupełnie sam?
Zdawało jej się to dość niebezpieczne. W końcu byli nastolatkami, a jeśli Teddy nie mógł używać różdżki, to przecież był praktycznie bezbronny i… w ogóle, tak samemu, w podróży do obcego miasta, bez znajomych twarzy, bez nikogo, kto mógłby go wesprzeć! Zdawało jej się to okropnie przerażające.
Ale jej wargi lekko drgnęły, kiedy znów nawiązał do jej wakacji. No tak, była dość naiwna, jeśli myślałam, że Teddy jej odpuści po tej zdawkowej odpowiedzi.
Wzruszyła tylko ramionami.
— Głównie w domu – stwierdziła, zresztą zgodnie z prawdą. – Wiesz, tata pracuje, mama się zajmuje domem i… innymi rzeczami. – W sumie nie miała pojęcia, czym się mogła zajmować jej matka, skoro praktycznie wszystkie obowiązki robiły się same, lub nie robiła ich ona. Dzieci też już nie wychowywała, więc jedyne, co jej zostało, to… nic. A mimo to ani jej się śniło pracować czy okazać trochę więcej uczuć swojej latorośli. – Tęskniłam trochę za Hogwartem. Ale trochę też bałam się do niego wracać – wyznała, chociaż za moment zrobiło jej się głupio.
Nikomu jeszcze nie mówiła o swoich obawach, nawet starszemu bratu. Spuściła głowę i nerwowo zabujała nogami pod hamakiem, wprawiając go w nieco większe kołysanie. Kątem oka jedynie patrzyła, jak Teddy zrywa jeden z rosnących tutaj kwiatów.
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?