21-06-2021, 11:05 PM
Ten rok był po prostu tragiczny. A dopiero się zaczął!
Zacznijmy od tego, że był to prawdopodobnie ostatni rok, w którym widziała Argosa w szkole. Ostatni rok, w którym mogła czuć się bezpiecznie i mieć jakąś stabilizację. Kogoś, kto zawsze wysłucha i zrozumie. I do kogo będzie mogła się przytulić. O dziwo, Aspasia naprawdę lubiła się przytulać, lecz tylko do tej jednej, jedynej osoby, którą kochała chyba najbardziej ze wszystkich istot.
Po drugie, jest już w piątej klasie i musi dobrze zdać SUMy. Wiedziała, że na to liczą rodzice – i od tego zależy jej przyszłość. Jakakolwiek ona była.
No właśnie, po trzecie – nie miała pojęcia, co miałaby robić w przyszłości. Siedzieć w domu, rodzić dzieci i dbać o własne paznokcie jak matka? Skoro tak, to po co jej były SUMy? Nie trzeba być wykształconym i mieć niewiadomo jakiego prestiżu i zawodu, żeby siedzieć w domu i gapić się w ścianę. Chociaż bycie kurą domową niespecjalnie jej się podobało, to najpewniej tak właśnie skończy. Aż się wzdrygnęła na tę myśl, że ona i Romilly mieliby…
Nieważne.
A po czwarte – wakacje to kilka miesięcy, podczas których nie widziała się ze swoimi znajomymi. To wiązało się z ogromnym stresem, bo traciła grunt pod nogami i poczucie bezpieczeństwa. Zawsze pierwsze dni poświęcała na spotkanie się z każdym, kogo darzyła jakimś uczuciem czy sentymentem, aby upewnić się, że wszystko było w porządku.
A w tym roku nic nie było w porządku. Widziała się tylko z Aidanem, Dexterem i Teddym. Nie odliczyło jej się dwóch znajomych. Dwóch znajomych, których mijała i którzy kompletnie nie zwracali na nią uwagi! Była wściekła! I… i…
I zrozpaczona.
Miała ochotę krzyczeć i rzucać przedmiotami. Bo jak mogli, nawet nie przywitać się z nią, nie zamienić choć słowa, nie poświęcić jej uwagi? Już nagle się rozmyślili i postanowili wyrzucić ją z życia? To mogli chociaż powiedzieć jej spierdalaj na do widzenia! Ale nie! Nic! I w dodatku udawali, że nic się nie stało i to było zupełnie normalne, bo chcieli spędzić czas z kimś innym.
Pewnie! Jasne! Spokojnie! A ona sobie tylko poumiera z nerwów i wątpliwości, czy na pewno wszystko jest w porządku i czy, kurwa, nie zostawią jej samej na lodzie!
Dzisiaj to ona postanowiła mieć wszystkich w dupie, i zrobić wszystkim na złość i pójść do biblioteki, SAMA, żeby odrobić jakąś pracę domową. Albo poczytać. W sumie cokolwiek, żeby tylko inni łaskawie się pomartwili i pomyśleli, gdzie zniknęła Aspasia Avery. Może wtedy docenią i zrozumieją.
Szkoda, że jakoś w to wątpiła.
Nie spodziewała się tylko spotkać osobę, która od dzieciństwa na stałe została przyczepiona do jej życia – i o której praktycznie zapomniała. Rodzice by ją nieźle zrugali, gdyby tylko o tym usłyszeli, bo w końcu dobrze wychowana dama dba o swoją rodzinę, nawet jeśli jest ona przyszła.
Jej kąciki ust nawet drgnęły w lekkim geście rozbawienia, kiedy ją zagadnął. I cóż, o wiele się nie pomylił. Tylko akurat jego nie zamierzała zabijać.
Chociaż o tym nie musiał wcale wiedzieć.
— Pewnie. Tym samym dopełnię rodzinnej tradycji i wyląduję w Azkabanie na resztę życia za morderstwo ze szczególnym okrucieństwem. Rodzice będą dumni – rzuciła dość sarkastycznie. I w jej ustach było to dość niespodziewane, bo zawsze była wrażliwa i drażliwa na temat śmierciożerczej przeszłości swojej rodziny.
Przystanęła nagle i zmierzyła go dość chłodnym spojrzeniem.
— A w zasadzie gdzieś Ty był, co? Mamy drugi tydzień szkoły, a dopiero teraz mi mówisz jakiekolwiek cześć.
W sumie jak już się nawinął, to i jemu się dostanie.
Zacznijmy od tego, że był to prawdopodobnie ostatni rok, w którym widziała Argosa w szkole. Ostatni rok, w którym mogła czuć się bezpiecznie i mieć jakąś stabilizację. Kogoś, kto zawsze wysłucha i zrozumie. I do kogo będzie mogła się przytulić. O dziwo, Aspasia naprawdę lubiła się przytulać, lecz tylko do tej jednej, jedynej osoby, którą kochała chyba najbardziej ze wszystkich istot.
Po drugie, jest już w piątej klasie i musi dobrze zdać SUMy. Wiedziała, że na to liczą rodzice – i od tego zależy jej przyszłość. Jakakolwiek ona była.
No właśnie, po trzecie – nie miała pojęcia, co miałaby robić w przyszłości. Siedzieć w domu, rodzić dzieci i dbać o własne paznokcie jak matka? Skoro tak, to po co jej były SUMy? Nie trzeba być wykształconym i mieć niewiadomo jakiego prestiżu i zawodu, żeby siedzieć w domu i gapić się w ścianę. Chociaż bycie kurą domową niespecjalnie jej się podobało, to najpewniej tak właśnie skończy. Aż się wzdrygnęła na tę myśl, że ona i Romilly mieliby…
Nieważne.
A po czwarte – wakacje to kilka miesięcy, podczas których nie widziała się ze swoimi znajomymi. To wiązało się z ogromnym stresem, bo traciła grunt pod nogami i poczucie bezpieczeństwa. Zawsze pierwsze dni poświęcała na spotkanie się z każdym, kogo darzyła jakimś uczuciem czy sentymentem, aby upewnić się, że wszystko było w porządku.
A w tym roku nic nie było w porządku. Widziała się tylko z Aidanem, Dexterem i Teddym. Nie odliczyło jej się dwóch znajomych. Dwóch znajomych, których mijała i którzy kompletnie nie zwracali na nią uwagi! Była wściekła! I… i…
I zrozpaczona.
Miała ochotę krzyczeć i rzucać przedmiotami. Bo jak mogli, nawet nie przywitać się z nią, nie zamienić choć słowa, nie poświęcić jej uwagi? Już nagle się rozmyślili i postanowili wyrzucić ją z życia? To mogli chociaż powiedzieć jej spierdalaj na do widzenia! Ale nie! Nic! I w dodatku udawali, że nic się nie stało i to było zupełnie normalne, bo chcieli spędzić czas z kimś innym.
Pewnie! Jasne! Spokojnie! A ona sobie tylko poumiera z nerwów i wątpliwości, czy na pewno wszystko jest w porządku i czy, kurwa, nie zostawią jej samej na lodzie!
Dzisiaj to ona postanowiła mieć wszystkich w dupie, i zrobić wszystkim na złość i pójść do biblioteki, SAMA, żeby odrobić jakąś pracę domową. Albo poczytać. W sumie cokolwiek, żeby tylko inni łaskawie się pomartwili i pomyśleli, gdzie zniknęła Aspasia Avery. Może wtedy docenią i zrozumieją.
Szkoda, że jakoś w to wątpiła.
Nie spodziewała się tylko spotkać osobę, która od dzieciństwa na stałe została przyczepiona do jej życia – i o której praktycznie zapomniała. Rodzice by ją nieźle zrugali, gdyby tylko o tym usłyszeli, bo w końcu dobrze wychowana dama dba o swoją rodzinę, nawet jeśli jest ona przyszła.
Jej kąciki ust nawet drgnęły w lekkim geście rozbawienia, kiedy ją zagadnął. I cóż, o wiele się nie pomylił. Tylko akurat jego nie zamierzała zabijać.
Chociaż o tym nie musiał wcale wiedzieć.
— Pewnie. Tym samym dopełnię rodzinnej tradycji i wyląduję w Azkabanie na resztę życia za morderstwo ze szczególnym okrucieństwem. Rodzice będą dumni – rzuciła dość sarkastycznie. I w jej ustach było to dość niespodziewane, bo zawsze była wrażliwa i drażliwa na temat śmierciożerczej przeszłości swojej rodziny.
Przystanęła nagle i zmierzyła go dość chłodnym spojrzeniem.
— A w zasadzie gdzieś Ty był, co? Mamy drugi tydzień szkoły, a dopiero teraz mi mówisz jakiekolwiek cześć.
W sumie jak już się nawinął, to i jemu się dostanie.
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?