22-06-2021, 01:01 AM
- Najniewinniejszą - podkreślił ponownie z powagą. - I możesz narazić mnie na coś, z czym ja nie dam sobie rady. A wiesz, nie chcesz mieć mnie na sumieniu. Nie wspominając o tym, że wiesz, jestem dosyć ważny, tak?
Mimo że wypowiedział to niemal z dumą, zdawał sobie w pełni sprawę z tego, że dla niektórych członków szeroko pojętej rodziny jego potencjalna śmierć byłaby zdecydowanie na rękę... Jego macocha na przykład mogłaby być zachwycona wizją rozszarpujących go wilkołaków w pełnię księżyca. Przynajmniej póki byłyby wystarczająco skuteczne. Na szczęście póki co nie zwierzał się Aurorze z podobnych relacji w swojej rodzinie. No dobrze, może zdarzyło mu się narzekać na jakąś awanturę ze swojego domu, ale przecież w każdym takie się zdarzają, prawda?
- Mm... Za to na pewno mamy lepsze imprezy i przy tym już byś wymiękła, więc może faktycznie dobrze trafiłaś - wplótł drobną złośliwość, żeby tylko nie mówić o swoim domu w samych negatywach! Niech wie, co traciła. Mimo wszystko, gdyby tylko rozmawiali na poważnie, absolutnie byłby jedną z tych osób, które dziwią się, co Aurora robiła w Hufflepuffie. Osoby z jej domu mimo wszystko kojarzyły mu się nieco inaczej... Sądził raczej, że byli stosunkowo spokojni, jednak równocześnie zdawał sobie też sprawę z tego, że to jedynie stereotypy.
- Jakoś muszę się odegrać za próbę doprowadzenia do mojej niechybnej śmierci w lesie, co nie? - z uśmiechem usprawiedliwił rzekome ranienie jej uczuć. - Ale mówię raczej o wiesz, wilkołakach, trytonach, dalej będą czerwone kapturki, może jednorożce, smoki, hipogryfy, po drodze chochliki, bo czemu nie, a na koniec trolle i może jeszcze akromantule i salamandry? Serio, nie widzisz tu jakichś punktów wspólnych, bo może w teorii to różne tematy, ale chyba jakoś, hm, no nie wiem, luźno powiązane?
Nie zdołał powstrzymać nieco szerszego uśmiechu na podsumowanie jego dotychczasowego pomysłu.
- Może? Wiesz, ostatecznie możesz spróbować oswoić mnie, to też nie zdaje się takie łatwe. Już nie wspominając o tym, że nie widzieliśmy się tyle czasu, a na dzień dobry słyszę tylko o wilkołakach i trytonach. Kto tu kogo rani...
Mimo że wypowiedział to niemal z dumą, zdawał sobie w pełni sprawę z tego, że dla niektórych członków szeroko pojętej rodziny jego potencjalna śmierć byłaby zdecydowanie na rękę... Jego macocha na przykład mogłaby być zachwycona wizją rozszarpujących go wilkołaków w pełnię księżyca. Przynajmniej póki byłyby wystarczająco skuteczne. Na szczęście póki co nie zwierzał się Aurorze z podobnych relacji w swojej rodzinie. No dobrze, może zdarzyło mu się narzekać na jakąś awanturę ze swojego domu, ale przecież w każdym takie się zdarzają, prawda?
- Mm... Za to na pewno mamy lepsze imprezy i przy tym już byś wymiękła, więc może faktycznie dobrze trafiłaś - wplótł drobną złośliwość, żeby tylko nie mówić o swoim domu w samych negatywach! Niech wie, co traciła. Mimo wszystko, gdyby tylko rozmawiali na poważnie, absolutnie byłby jedną z tych osób, które dziwią się, co Aurora robiła w Hufflepuffie. Osoby z jej domu mimo wszystko kojarzyły mu się nieco inaczej... Sądził raczej, że byli stosunkowo spokojni, jednak równocześnie zdawał sobie też sprawę z tego, że to jedynie stereotypy.
- Jakoś muszę się odegrać za próbę doprowadzenia do mojej niechybnej śmierci w lesie, co nie? - z uśmiechem usprawiedliwił rzekome ranienie jej uczuć. - Ale mówię raczej o wiesz, wilkołakach, trytonach, dalej będą czerwone kapturki, może jednorożce, smoki, hipogryfy, po drodze chochliki, bo czemu nie, a na koniec trolle i może jeszcze akromantule i salamandry? Serio, nie widzisz tu jakichś punktów wspólnych, bo może w teorii to różne tematy, ale chyba jakoś, hm, no nie wiem, luźno powiązane?
Nie zdołał powstrzymać nieco szerszego uśmiechu na podsumowanie jego dotychczasowego pomysłu.
- Może? Wiesz, ostatecznie możesz spróbować oswoić mnie, to też nie zdaje się takie łatwe. Już nie wspominając o tym, że nie widzieliśmy się tyle czasu, a na dzień dobry słyszę tylko o wilkołakach i trytonach. Kto tu kogo rani...