23-06-2021, 02:20 PM
Wywróciła oczami, słysząc jego odpowiedź. Jasne, z jakiegoś powodu wszyscy stwierdzili, że to, że ktoś postanowił się do niej nie odzywać, to jest jej wina, bo ona powinna się odezwać pierwsza. Niby dlaczego?! Ona była niezmienna w tym, z kim chce być i potrafiła komuś powiedzieć jawnie spierdalaj, kiedy nie chciała go widzieć. Akurat nie wszyscy tacy byli.
Ale dopiero jego kolejne słowa sprawiły, że w niej literalnie zawrzało. Zacisnęła mocniej palce dłoni na pasku od torby, chociaż w tym momencie miała ochotę po prostu się zamachnąć i mu bezczelnie trzasnąć nią w ten bezczelny łeb.
— Szkoda, że Tobie nigdy nie dali szansy być dżentelmenem – syknęła tylko przez zęby. Bo skoro już powoływała się na dobre maniery, uderzenie go i to w dodatku tak publicznie wypadałoby słabo. Generalnie uderzenie kogokolwiek wypadałoby słabo.
Aspasia często wpadała w furię i potrafiła rzucać rzeczami albo drzeć się na kogoś, wpadać w jakąś irracjonalną zazdrość na czyimś punkcie, albo też w panikę, kiedy zostawała sama i nikt się nią nie interesował – ale jeszcze nigdy nie ośmieliła się kogokolwiek uderzyć.
Chociaż wiele razy miała na to ogromną ochotę. Wielu osobom się to po prostu zwyczajnie należało.
Uniosła lekko brwi, patrząc na niego nieco bezczelnie. Tym wyrazem twarzy próbowała ukryć to, że faktycznie miał rację – nie zależało jej na jego towarzystwie. Ani na zaręczynach. Ani na nim. Ani na niczym, co z nim związane. I może kiedyś myślała inaczej – kiedy byli jeszcze dzieciakami, kiedy się dogadywali, kiedy mieli własne zabawki, własny świat i własne cele. Ale kiedy ich ścieżki się rozbiegły, zdążyła zrozumieć, że nigdy nie będzie już tak jak wtedy.
— Od kiedy ktoś postanowił nas na siebie skazać na resztę życia – odpowiedziała dość wymijająco i dyplomatycznie, ale ostatecznie była zadowolona z tej odpowiedzi. Matka na pewno poklepałaby ją po ramieniu i pochwaliła za tak piękne wciskanie kitu. – Masz do mnie jakąś sprawę, że postanowiłeś obdarzyć mnie swoją zaszczytną uwagą?
Ale dopiero jego kolejne słowa sprawiły, że w niej literalnie zawrzało. Zacisnęła mocniej palce dłoni na pasku od torby, chociaż w tym momencie miała ochotę po prostu się zamachnąć i mu bezczelnie trzasnąć nią w ten bezczelny łeb.
— Szkoda, że Tobie nigdy nie dali szansy być dżentelmenem – syknęła tylko przez zęby. Bo skoro już powoływała się na dobre maniery, uderzenie go i to w dodatku tak publicznie wypadałoby słabo. Generalnie uderzenie kogokolwiek wypadałoby słabo.
Aspasia często wpadała w furię i potrafiła rzucać rzeczami albo drzeć się na kogoś, wpadać w jakąś irracjonalną zazdrość na czyimś punkcie, albo też w panikę, kiedy zostawała sama i nikt się nią nie interesował – ale jeszcze nigdy nie ośmieliła się kogokolwiek uderzyć.
Chociaż wiele razy miała na to ogromną ochotę. Wielu osobom się to po prostu zwyczajnie należało.
Uniosła lekko brwi, patrząc na niego nieco bezczelnie. Tym wyrazem twarzy próbowała ukryć to, że faktycznie miał rację – nie zależało jej na jego towarzystwie. Ani na zaręczynach. Ani na nim. Ani na niczym, co z nim związane. I może kiedyś myślała inaczej – kiedy byli jeszcze dzieciakami, kiedy się dogadywali, kiedy mieli własne zabawki, własny świat i własne cele. Ale kiedy ich ścieżki się rozbiegły, zdążyła zrozumieć, że nigdy nie będzie już tak jak wtedy.
— Od kiedy ktoś postanowił nas na siebie skazać na resztę życia – odpowiedziała dość wymijająco i dyplomatycznie, ale ostatecznie była zadowolona z tej odpowiedzi. Matka na pewno poklepałaby ją po ramieniu i pochwaliła za tak piękne wciskanie kitu. – Masz do mnie jakąś sprawę, że postanowiłeś obdarzyć mnie swoją zaszczytną uwagą?
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?