24-06-2021, 01:39 PM
Nie mogła doczekać się kolejnego roku szkolnego, który dawał jej możliwość rozwinięcia swojej pomysłowości, jeśli chodziło o łamanie szkolnego regulaminu. Do tej pory miała na swoim koncie wiele przewinień, ale jej ruda dusza potrzebowała znaczne więcej, by zapisać się na kartach szkolnej historii. Kto nie chciałby, by jeszcze parę lat po ukończeniu Hogwartu, mówiono o nim na korytarzach?
Uśmiechnęła się na samą myśl, prowadząc na peron swoją młodszą, ukochaną siostrę, która miała rozpocząć swoją pierwszą klasę. Widać było po Młodej, że jest niebywale podekscytowana myślą, że teraz będzie mogła towarzyszyć starszej siostrze niemal wszędzie. Sama Lycoris czuła dumę mogąc światu zaprezentować takiego diabełka, który pewnie już na starcie poradzi sobie z każdym bucem, który będzie próbował jej podpaść. A jeśli nie, Liv była na posterunku, bo z Reaganami się nie zadziera.
-Oczywiście, że zdążymy. Nigdy nie zdarzyło mi się spóźnić, więc nie ma się o co martwić. Trochę luzu, Młoda. Zostaw energię na Hogwart, bo zrobi na tobie wrażenie - powiedziała, uśmiechając się do siostry. Zachowywała się niemal tak, jak zachowywała się Lycoris, kiedy po raz pierwszy miała znaleźć się w szkole.
Szybko pożegnały się z tatą, obiecując mu, że będą grzeczne i przeszły przez ścianę, momentalnie wtapiając się w gwar uczniów zebranych na stacji. Idealnie, takie środowisko pamiętała.
-Widzisz? Jesteśmy na czas. Ba, masz go jeszcze chwilę, by zdobyć pierwszych przyjaciół - powiedziała, patrząc na Młodą. I pomyśleć, że to jedyne stworzenie było tym, o kogo Liv naprawdę chciała dbać całym swoim sercem, którego w szkole nie pokazywała.
W tym całym gwarze nie zauważyła, że w stronę Effie pędził wózek. Zauważyła go dopiero, jak był niebezpiecznie blisko siostry. Czy uda jej się ją przed tym uchronić? Kurwa, niech ona tylko znajdzie tego, do kogo należały bagaże.
Patrzyła, jak jakiś chłopak łapie jej siostrę, chroniąc przed zderzeniem z ciężkimi rzeczami. Szybko się przy nich znalazła, patrząc na dziewczynkę, która spoczywała w ramionach jej obrońcy.
-Effie, na Merlina, nic ci nie jest? Niech ja dopadnę właściciela wózka, a gwarantuję, że ten rok w szkole będzie dla niego prawdziwym piekłem - warknęła, z determinacją. Co jak co, ale nie naraża się jej siostry na niebezpieczeństwo.
Dopiero teraz spojrzała na chłopaka, rozpoznając w nim Gilmore, Puchona grającego w Quidditcha.
- A mówią, że Puchoni są pozbawieni reakcji. Dzięki, Gilmore. Wiszę ci przysługę - powiedziała. Nie składała zazwyczaj podobnych obietnic, ale w tym jaka była, mimo wszystko kierowała się honorem.
-Uratowałeś moją siostrę, więc masz we mnie dłużnika - dodała. Postąpiła krok do przodu, całując go w policzek.
Uśmiechnęła się na samą myśl, prowadząc na peron swoją młodszą, ukochaną siostrę, która miała rozpocząć swoją pierwszą klasę. Widać było po Młodej, że jest niebywale podekscytowana myślą, że teraz będzie mogła towarzyszyć starszej siostrze niemal wszędzie. Sama Lycoris czuła dumę mogąc światu zaprezentować takiego diabełka, który pewnie już na starcie poradzi sobie z każdym bucem, który będzie próbował jej podpaść. A jeśli nie, Liv była na posterunku, bo z Reaganami się nie zadziera.
-Oczywiście, że zdążymy. Nigdy nie zdarzyło mi się spóźnić, więc nie ma się o co martwić. Trochę luzu, Młoda. Zostaw energię na Hogwart, bo zrobi na tobie wrażenie - powiedziała, uśmiechając się do siostry. Zachowywała się niemal tak, jak zachowywała się Lycoris, kiedy po raz pierwszy miała znaleźć się w szkole.
Szybko pożegnały się z tatą, obiecując mu, że będą grzeczne i przeszły przez ścianę, momentalnie wtapiając się w gwar uczniów zebranych na stacji. Idealnie, takie środowisko pamiętała.
-Widzisz? Jesteśmy na czas. Ba, masz go jeszcze chwilę, by zdobyć pierwszych przyjaciół - powiedziała, patrząc na Młodą. I pomyśleć, że to jedyne stworzenie było tym, o kogo Liv naprawdę chciała dbać całym swoim sercem, którego w szkole nie pokazywała.
W tym całym gwarze nie zauważyła, że w stronę Effie pędził wózek. Zauważyła go dopiero, jak był niebezpiecznie blisko siostry. Czy uda jej się ją przed tym uchronić? Kurwa, niech ona tylko znajdzie tego, do kogo należały bagaże.
Patrzyła, jak jakiś chłopak łapie jej siostrę, chroniąc przed zderzeniem z ciężkimi rzeczami. Szybko się przy nich znalazła, patrząc na dziewczynkę, która spoczywała w ramionach jej obrońcy.
-Effie, na Merlina, nic ci nie jest? Niech ja dopadnę właściciela wózka, a gwarantuję, że ten rok w szkole będzie dla niego prawdziwym piekłem - warknęła, z determinacją. Co jak co, ale nie naraża się jej siostry na niebezpieczeństwo.
Dopiero teraz spojrzała na chłopaka, rozpoznając w nim Gilmore, Puchona grającego w Quidditcha.
- A mówią, że Puchoni są pozbawieni reakcji. Dzięki, Gilmore. Wiszę ci przysługę - powiedziała. Nie składała zazwyczaj podobnych obietnic, ale w tym jaka była, mimo wszystko kierowała się honorem.
-Uratowałeś moją siostrę, więc masz we mnie dłużnika - dodała. Postąpiła krok do przodu, całując go w policzek.