24-06-2021, 03:24 PM
Pierwotnie uniosła nieco brew, słysząc, że gdyby tak było, to by jej raczej powiedziała. Znaczy – chciałaby, żeby tak było, bo chciałaby wiedzieć na czym stoi. Ale z drugiej strony…
Zaraz jednak Saoirse sprostowała, że jednak by nie powiedziała, a Aspasia zacisnęła nieco wargi w kolejnym przypływie złości. No właśnie! Czyli miała rację, że miała się czego obawiać! Saoirse mogłaby nie chcieć mieć z nią nic już do czynienia, i nawet by jej o tym nie powiedziała! Przecież takie zostawianie kogoś bez słowa jest w cholerę bolesne i praktycznie sadystyczne! Jak tak można?!
Sama już nie wiedziała, co myśleć. Miała mętlik w głowie. Z jednej strony czuła się zagrożona – jakby cały jej licho zbudowany, ledwie stabilny świat miał zaraz runąć, bo okazać się może w każdej chwili, że Saoirse nie chce już z nią rozmawiać ani się kolegować, ani nic… Ale z drugiej strony… teraz mówiła, że w ogóle nie myślała o tym, żeby zrywać jakąkolwiek znajomość. I chyba nie chciała, żeby Aspasia czuła się w ten sposób, skoro proponowała jej teraz jakieś wspólne spędzenie czasu.
Przyjrzała jej się dokładniej, nieco podejrzliwym spojrzeniem, jakby próbowała znaleźć w posturze Puchonki jakiś podstęp albo ponury żart, który miałby zakpić z emocji Ślizgonki. Ale najwidoczniej mówiła szczerze. Nie umiała się niczego doszukać. I… i…
No przecież tak naprawdę nie chciała zostawać sama. Chciała dalej się przyjaźnić z Saoirse. Przecież właśnie dlatego tutaj przyszła!
Wzięła głęboki oddech tylko po to, żeby za moment wypuścić powietrze. A wraz z nim poczuła dziwnie ulatujące napięcie. Nadal nie czuła się dobrze, ale już nieco lepiej niż chwilę temu.
— Okej – powiedziała w końcu i na moment dotknęła dłonią swoich skroni, jakby rozbolała ją głowa. – Jest dość ciepło i ładnie, możemy gdzieś wyjść na błonia, czy coś.
Oczywiście, że teraz będzie się zachowywała, jakby nic się nie stało. W sumie cieszyła się, że to wszystko rozwiązało się właśnie w taki sposób.
Zaraz jednak Saoirse sprostowała, że jednak by nie powiedziała, a Aspasia zacisnęła nieco wargi w kolejnym przypływie złości. No właśnie! Czyli miała rację, że miała się czego obawiać! Saoirse mogłaby nie chcieć mieć z nią nic już do czynienia, i nawet by jej o tym nie powiedziała! Przecież takie zostawianie kogoś bez słowa jest w cholerę bolesne i praktycznie sadystyczne! Jak tak można?!
Sama już nie wiedziała, co myśleć. Miała mętlik w głowie. Z jednej strony czuła się zagrożona – jakby cały jej licho zbudowany, ledwie stabilny świat miał zaraz runąć, bo okazać się może w każdej chwili, że Saoirse nie chce już z nią rozmawiać ani się kolegować, ani nic… Ale z drugiej strony… teraz mówiła, że w ogóle nie myślała o tym, żeby zrywać jakąkolwiek znajomość. I chyba nie chciała, żeby Aspasia czuła się w ten sposób, skoro proponowała jej teraz jakieś wspólne spędzenie czasu.
Przyjrzała jej się dokładniej, nieco podejrzliwym spojrzeniem, jakby próbowała znaleźć w posturze Puchonki jakiś podstęp albo ponury żart, który miałby zakpić z emocji Ślizgonki. Ale najwidoczniej mówiła szczerze. Nie umiała się niczego doszukać. I… i…
No przecież tak naprawdę nie chciała zostawać sama. Chciała dalej się przyjaźnić z Saoirse. Przecież właśnie dlatego tutaj przyszła!
Wzięła głęboki oddech tylko po to, żeby za moment wypuścić powietrze. A wraz z nim poczuła dziwnie ulatujące napięcie. Nadal nie czuła się dobrze, ale już nieco lepiej niż chwilę temu.
— Okej – powiedziała w końcu i na moment dotknęła dłonią swoich skroni, jakby rozbolała ją głowa. – Jest dość ciepło i ładnie, możemy gdzieś wyjść na błonia, czy coś.
Oczywiście, że teraz będzie się zachowywała, jakby nic się nie stało. W sumie cieszyła się, że to wszystko rozwiązało się właśnie w taki sposób.
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?