27-06-2021, 03:33 AM
Szczerze mówiąc nie wiedziała, czy przekona jakkolwiek Aspasię. Wyglądała do tej pory na wściekłą i chociaż zdecydowanie bardziej w jej stylu było staranie się - choćby miało być desperackie - niż pesymistyczne założenie, że i tak się nie uda, nie robiła sobie wielkich nadziei. Co prawda ogólnie nie wybiegała myślami zbyt daleko, jednak sądziła, że na ten moment uda jej się co najwyżej lekko załagodzić niepotrzebny konflikt... A jednak nadeszła chwila, kiedy Ślizgonka odezwała się do niej w taki sposób, jakby cała rozmowa sprzed chwili wcale nie miała miejsca. A choć było w tym coś nieprzyjemnie nieuczciwego, Saoirse nie miała zamiaru jej tego wytykać. Zamiast tego uśmiechnęła się lekko, czując sporą ulgę. Dopiero parę sekund później uświadomiła sobie, że sytuacja wcale nie jest tak idealna i nie powinno jej tu być.
- A... O kurwa... - mruknęła, zerkając ku schodom na górę.
Jeszcze żeby chociaż wiedziała, która godzina i czy tak naprawdę warto lecieć na zajęcia! Tyle obrazów dookoła, ale nie dało się wcisnąć ani jednego zegara?
- A dałabyś... Wiesz która godzina? Mogłoby to być na przykład jakoś o piętnastej? Znaczy, bo właściwie chyba już czternastej, a mam wróżbiarstwo - mówiąc to, wskazała palcem w górę, jasno sugerując, że właśnie mniej więcej w tamtym kierunku powinna się już znajdować. - Wiesz, może po piętnastej na przykład, nie wiem, przy jeziorze, albo jak wolisz inne miejsce, to gdzie indziej. Możemy też na przykład zobaczyć się przy wyjściu, albo może na przykład przy cieplarniach, żeby było łatwiej się spotkać, jak już skończę?
Choć proponowała już rozstanie, nie ruszyła się póki co ani o krok! Przybrała też nieco niepewny ton - w końcu nie wiedziała, czy właśnie nie rujnuje tego, co udało się jej osiągnąć. Oczywiście obrażanie się za to, że chciała iść na zajęcia byłoby absurdalne, a jednak Puchonka czuła, że koleżanka może być tego dnia nieprzewidywalna...
- A... O kurwa... - mruknęła, zerkając ku schodom na górę.
Jeszcze żeby chociaż wiedziała, która godzina i czy tak naprawdę warto lecieć na zajęcia! Tyle obrazów dookoła, ale nie dało się wcisnąć ani jednego zegara?
- A dałabyś... Wiesz która godzina? Mogłoby to być na przykład jakoś o piętnastej? Znaczy, bo właściwie chyba już czternastej, a mam wróżbiarstwo - mówiąc to, wskazała palcem w górę, jasno sugerując, że właśnie mniej więcej w tamtym kierunku powinna się już znajdować. - Wiesz, może po piętnastej na przykład, nie wiem, przy jeziorze, albo jak wolisz inne miejsce, to gdzie indziej. Możemy też na przykład zobaczyć się przy wyjściu, albo może na przykład przy cieplarniach, żeby było łatwiej się spotkać, jak już skończę?
Choć proponowała już rozstanie, nie ruszyła się póki co ani o krok! Przybrała też nieco niepewny ton - w końcu nie wiedziała, czy właśnie nie rujnuje tego, co udało się jej osiągnąć. Oczywiście obrażanie się za to, że chciała iść na zajęcia byłoby absurdalne, a jednak Puchonka czuła, że koleżanka może być tego dnia nieprzewidywalna...