30-06-2021, 10:39 PM
Małe rude stworzenie spoczywające w jego ramionach musiało być naprawdę przerażone, bo nie odezwało się słowem, jedynie patrząc na niego szeroko otwartymi z przerażenia oczami. I już chciał powiedzieć coś więcej, gdyby jego uwaga nie została zwrócona w kierunku nieco większego, łudząco podobnego rudego stworzenia, które pojawiło się obok. Choć znał Reagan z boiska i mijania się na korytarzu, nie raz usłyszał jej imię, to jakoś nie bardzo mieli okazję ze sobą rozmawiać. Nie było w tym nic zaskakującego, byli w zupełnie innych domach i na innym roku, właściwie gdyby nie Quidditch, to możliwe, że nawet nie znaliby się z nazwiska.
Uniósł brwi w mieszaninie zdziwienia i podziwu dla reakcji Liv. Wiedział, że jest walecznym i zdeterminowanym tornado na boisku, słyszał też że jest nieokiełznana w kontaktach międzyludzkich. A teraz miał okazję zobaczyć na własne oczy, że poza tym wszystkim jest również w pełni oddana swojej siostrze - chyba tylko ślepy nie zauważyłby, że to są siostry Reagan, wyglądały niemal identycznie, choć dzieli je kilka lat różnicy wiekowej. Widział to w jej spojrzeniu. I totalnie go to ujęło.
Spojrzał ponownie na małą rudzinę w swoich ramionach.
- Hm, więc masz na imię Effie. Miło mi cię poznać. I myślę, że będziesz już bezpieczna, nikt nie będzie chciał podskoczyć Liv, nawet bezpańskie wózki. - Uśmiechnął się do małej małpeczki, po czym pacnął ją lekko w nos, zanim odstawił na ziemię tuż przy jej większej wersji. Był to zaiste uroczy obrazek.
Machnął lekko ręką, jakby chciał zbagatelizować swój superbohaterski czyn, ale zrobiło mu się całkiem miło, że zostało to jednak docenione i to nie tylko przez Effie.
- No wiesz, jakbym był pozbawiony reakcji, to wątpię żeby mnie wzięli na pałkarza. - Pokiwał lekko głową, przyglądając się przez moment błękitnym oczom starszej Reagan. Za chwilę jednak dziewczyna przybliżyła się odrobinę, żeby cmoknąć go w policzek, czego w zasadzie ani trochę się nie spodziewał. Zamrugał kilkakrotnie nieco energiczniej, jakby jego mózg przez moment nie był w stanie przetworzyć tylu informacji na raz. Nawet odrobinę, niewiele, zarumienił się. Zreflektował się, jak tylko Gryfonka się odsunęła i znowu uśmiechnął, choć tym razem trochę głupawo.
- Serio, nic wielkiego. Łatwo tu zgubić takiego krasnala i łatwo o jakiś wypadek, więc całe szczęście, że zauważyłem ten wózek. Zrobiłbym to ponownie jakby była potrzeba. Mam nadzieję, że nie będzie, ale no… - Trochę się zamotał, więc wzruszył ramionami, jakby to miało bardzo logicznie i elokwentnie dopełnić jego wypowiedzi. - Hm, potrzebujecie pomocy z bagażami? Raczej jedną rękę będziesz miała teraz zajętą. - Nieznacznym ruchem wskazał na Effie przyczepioną do siostrzanego nadgarstka niczym do koła ratunkowego.
Uniósł brwi w mieszaninie zdziwienia i podziwu dla reakcji Liv. Wiedział, że jest walecznym i zdeterminowanym tornado na boisku, słyszał też że jest nieokiełznana w kontaktach międzyludzkich. A teraz miał okazję zobaczyć na własne oczy, że poza tym wszystkim jest również w pełni oddana swojej siostrze - chyba tylko ślepy nie zauważyłby, że to są siostry Reagan, wyglądały niemal identycznie, choć dzieli je kilka lat różnicy wiekowej. Widział to w jej spojrzeniu. I totalnie go to ujęło.
Spojrzał ponownie na małą rudzinę w swoich ramionach.
- Hm, więc masz na imię Effie. Miło mi cię poznać. I myślę, że będziesz już bezpieczna, nikt nie będzie chciał podskoczyć Liv, nawet bezpańskie wózki. - Uśmiechnął się do małej małpeczki, po czym pacnął ją lekko w nos, zanim odstawił na ziemię tuż przy jej większej wersji. Był to zaiste uroczy obrazek.
Machnął lekko ręką, jakby chciał zbagatelizować swój superbohaterski czyn, ale zrobiło mu się całkiem miło, że zostało to jednak docenione i to nie tylko przez Effie.
- No wiesz, jakbym był pozbawiony reakcji, to wątpię żeby mnie wzięli na pałkarza. - Pokiwał lekko głową, przyglądając się przez moment błękitnym oczom starszej Reagan. Za chwilę jednak dziewczyna przybliżyła się odrobinę, żeby cmoknąć go w policzek, czego w zasadzie ani trochę się nie spodziewał. Zamrugał kilkakrotnie nieco energiczniej, jakby jego mózg przez moment nie był w stanie przetworzyć tylu informacji na raz. Nawet odrobinę, niewiele, zarumienił się. Zreflektował się, jak tylko Gryfonka się odsunęła i znowu uśmiechnął, choć tym razem trochę głupawo.
- Serio, nic wielkiego. Łatwo tu zgubić takiego krasnala i łatwo o jakiś wypadek, więc całe szczęście, że zauważyłem ten wózek. Zrobiłbym to ponownie jakby była potrzeba. Mam nadzieję, że nie będzie, ale no… - Trochę się zamotał, więc wzruszył ramionami, jakby to miało bardzo logicznie i elokwentnie dopełnić jego wypowiedzi. - Hm, potrzebujecie pomocy z bagażami? Raczej jedną rękę będziesz miała teraz zajętą. - Nieznacznym ruchem wskazał na Effie przyczepioną do siostrzanego nadgarstka niczym do koła ratunkowego.