30-06-2021, 10:42 PM
Pewnie gdyby nie fakt, że Mer po prostu nie przepadała za towarzystwem, a już tym bardziej nieznanym i w dodatku kilka lat młodszym, to rozwijałaby swoje wypowiedzi o te dwa słowa więcej. Nigdy nie była wylewna, a jej oszczędność słowna wiele osób potrafiła doprowadzić do szału - co, jak łatwo się domyślić, miała totalnie gdzieś - zdecydowanie większość komunikacji opierała na sygnałach niewerbalnych. Oleksandr znał ją na tyle, żeby wiedzieć kiedy zdarza jej się powiedzieć więcej, a kiedy raczej nie ma się co spodziewać potoku słów.
Pytanie o wakacje zaskoczyło ją o tyle, że zdążyła znowu wsiąknąć w tekst, który miała przed oczami. Nie do końca pewna, czy to do niej, podniosła spojrzenie na kolegę, przeniosła je na małolatę, po czym znowu skierowała na Ślizgona. Zapewne większość osób upewniło by się choćby pytającym gestem wskazania własnej osoby, czy jest adresatem zagajenia, ale nie Meredith. Jedynie nieznacznie uniosła jedną brew, kalkulując czy Olek pyta serio i oczekuje odpowiedzi, czy jest to jedynie rzucenie slów w eter, żeby zabić ciszę i odwrócić własną uwagę od bólu głowy. Eliksir, który zażył dwie minuty temu, powinny dać efekt dużo szybciej, niż mugolskie tabletki, w każdej chwili teraz powinien poczuć jego działanie. Może nawet nie tylko uśmierzenie bólu, ale i rozluźnienie mięśni.
Doszła do wniosku, że pytanie było właśnie dywersją dla obolałego umysłu i jeśli ktokolwiek miał na nie odpowiedzieć, to ona. Małolata raczej nie była wylewna, tkwiła z nosem w książe - chwała Merlinowi - a i Olek chyba raczej nie znał jej nawet z imienia. Skąd miałby?
- Regularnie. - Wzruszyła przy tym jednym ramieniem, tak dla podkreślenia braku niezwykłości wakacji. Mogłaby powiedzieć mu o tym, że udało jej się stworzyć coś nowego, całkiem ciekawego, ale najpierw chyba sama musiałaby zaaplikować sobie jeden ze swoich eliksirków. - Tobie? - Z grzeczności i koleżeńskiej solidarności rzuciła pytanie w jego kierunku. Jakby nie odpowiedział, to w ogóle by się nie przejęła, rzadko zdarzało im się prowadzić small talk, jak już im się języki rozwiązywały, to raczej były to konkretne tematy.
Pytanie o wakacje zaskoczyło ją o tyle, że zdążyła znowu wsiąknąć w tekst, który miała przed oczami. Nie do końca pewna, czy to do niej, podniosła spojrzenie na kolegę, przeniosła je na małolatę, po czym znowu skierowała na Ślizgona. Zapewne większość osób upewniło by się choćby pytającym gestem wskazania własnej osoby, czy jest adresatem zagajenia, ale nie Meredith. Jedynie nieznacznie uniosła jedną brew, kalkulując czy Olek pyta serio i oczekuje odpowiedzi, czy jest to jedynie rzucenie slów w eter, żeby zabić ciszę i odwrócić własną uwagę od bólu głowy. Eliksir, który zażył dwie minuty temu, powinny dać efekt dużo szybciej, niż mugolskie tabletki, w każdej chwili teraz powinien poczuć jego działanie. Może nawet nie tylko uśmierzenie bólu, ale i rozluźnienie mięśni.
Doszła do wniosku, że pytanie było właśnie dywersją dla obolałego umysłu i jeśli ktokolwiek miał na nie odpowiedzieć, to ona. Małolata raczej nie była wylewna, tkwiła z nosem w książe - chwała Merlinowi - a i Olek chyba raczej nie znał jej nawet z imienia. Skąd miałby?
- Regularnie. - Wzruszyła przy tym jednym ramieniem, tak dla podkreślenia braku niezwykłości wakacji. Mogłaby powiedzieć mu o tym, że udało jej się stworzyć coś nowego, całkiem ciekawego, ale najpierw chyba sama musiałaby zaaplikować sobie jeden ze swoich eliksirków. - Tobie? - Z grzeczności i koleżeńskiej solidarności rzuciła pytanie w jego kierunku. Jakby nie odpowiedział, to w ogóle by się nie przejęła, rzadko zdarzało im się prowadzić small talk, jak już im się języki rozwiązywały, to raczej były to konkretne tematy.