10-07-2021, 02:56 PM
Oriane, gdyby nie skupiała się właśnie na bracie, pewnie zacisnęłaby nieco usta na wieść o wielu salach, które nie wiadomo po co w ogóle istnieją lub istnieją jedynie jako rozrywka, i przewróciłaby oczami. Bo, nie oszukujmy się, wielki zamek oznaczał wiele łażenia w tę i we w tę oraz wiele możliwości zgubienia się. Wypełnianie go niepotrzebnymi pomieszczeniami brzmiało jak próba zachęcenia uczniów do gubienia się w korytarzach zamiast wypełniać ich czas potrzebnymi zajęciami.
Oriane jednakże skupiała się na bracie - puściła więc mimo uszu tę informację badając oczami twarz Pascala. Uśmiech? Chyba nieco wymuszony ale też nie do końca nieszczery.
- Nie będę się sprzeczać: rzeczywiście miałam dużo do zrobienia a jeszcze więcej do przemyślenia. Znasz mnie, najdrobniejszą rzecz potrafię zmienić w labirynt problemów, których rozwiązania trzeba rozplanować jak najdokładniej. - Zaśmiała się cicho, aksamitnie, szczerze rozbawiona własną nazbyt skłonną do analizy naturą. - A skrzypce zawsze możesz wyciągnąć i bez sali muzycznej, szczęściarzu! - Dodała weselej, między wierszami komentując, że ona ze swoją umiejętnością gry na fortepianie nie miała podobnego przywileju.
Już cicho sza, że miała ten sam przywilej z cytrą! Ważne było żeby wciągnąć braciszka w jakąkolwiek przekomarzankę, odciągnąć jego myśli od jeziora bardzo niesprzyjającego żegludze. Ona miała całe wakacje na pożegnanie się z myślą, że jest, ujmując to mało subtelnie, królową szkolnej drabiny socjalnej. Pascal za to dopiero się dowiedział, że z jego kobierca nadziei pozostały same strzępki nitek, i musiała pomóc mu utkać z nich coś nowego. Nawet jeśliby miał to być głupi żart albo nierozsądny pomysł do wprowadzenia w życie. Boleynowie w końcu nie są znani z rozsądku ale ze sprytu dzięki któremu ich nierozsądek, jakby za sprawą cudu, zmieniał się w coś realnego i korzystnego. Jak na przykład klątwa, którą Anna Boleyn nałożyła na ród - ktoś by powiedział co to za pomysł, przeklinać własny ród? A dzięki tejże klątwie każde pierwsze dziecko Boleynówny było synem; żadna już nie będzie dzielić losu Anny. Szaleństwo z metodą, ot co.
- Za długo? Mój boże, As, ty dopiero co go zacząłeś! - Zasłoniła dłonią usta żeby nie parsknąć nieprzystojnym śmiechem. Zdecydowanie: Pascal był muzycznym geniuszem w jej oczach i nic tego nie mogło zmienić. Kiedy opanowała potrzebę śmiechu skinęła głową na zgodę. - Przy okazji być może wyrazisz swoją opinię na temat mojej aranżacji "Sound of silence"? - Oczywiście miała na myśli aranżacje na cytrze. Kompozytor był z niej żaden ale mogła pochwalić się paroma ładnymi przekładami utworów na wersję cytrową. - Tyle czasu nad nią spędziłam, że nie potrafię już określić, które zakończenie z trzech wersji jakie napisałam brzmi najlepiej - dodała z westchnięciem oraz ledwie widocznym potrząśnięciem głowy; zupełnie jakby podobny problem zdarzył się jej po raz pierwszy.
Na angielskie słowa brata przeniosła wzrok ku Raphaelowi - nie skupiała się na nim zanadto przez tę część rozmowy, chcąc raczej wrócić braciszkowi nieco humoru oraz ducha, dlatego nieco zdziwiła się na melancholię Anglika. Och, było to całkowicie i niezaprzeczalnie urocze, że tak się przejął! Posłała mu więc wdzięczny uśmiech, kiwnięciem głowy potwierdzając, że i ona chętnie się na tę wycieczkę załapie.
Oriane jednakże skupiała się na bracie - puściła więc mimo uszu tę informację badając oczami twarz Pascala. Uśmiech? Chyba nieco wymuszony ale też nie do końca nieszczery.
- Nie będę się sprzeczać: rzeczywiście miałam dużo do zrobienia a jeszcze więcej do przemyślenia. Znasz mnie, najdrobniejszą rzecz potrafię zmienić w labirynt problemów, których rozwiązania trzeba rozplanować jak najdokładniej. - Zaśmiała się cicho, aksamitnie, szczerze rozbawiona własną nazbyt skłonną do analizy naturą. - A skrzypce zawsze możesz wyciągnąć i bez sali muzycznej, szczęściarzu! - Dodała weselej, między wierszami komentując, że ona ze swoją umiejętnością gry na fortepianie nie miała podobnego przywileju.
Już cicho sza, że miała ten sam przywilej z cytrą! Ważne było żeby wciągnąć braciszka w jakąkolwiek przekomarzankę, odciągnąć jego myśli od jeziora bardzo niesprzyjającego żegludze. Ona miała całe wakacje na pożegnanie się z myślą, że jest, ujmując to mało subtelnie, królową szkolnej drabiny socjalnej. Pascal za to dopiero się dowiedział, że z jego kobierca nadziei pozostały same strzępki nitek, i musiała pomóc mu utkać z nich coś nowego. Nawet jeśliby miał to być głupi żart albo nierozsądny pomysł do wprowadzenia w życie. Boleynowie w końcu nie są znani z rozsądku ale ze sprytu dzięki któremu ich nierozsądek, jakby za sprawą cudu, zmieniał się w coś realnego i korzystnego. Jak na przykład klątwa, którą Anna Boleyn nałożyła na ród - ktoś by powiedział co to za pomysł, przeklinać własny ród? A dzięki tejże klątwie każde pierwsze dziecko Boleynówny było synem; żadna już nie będzie dzielić losu Anny. Szaleństwo z metodą, ot co.
- Za długo? Mój boże, As, ty dopiero co go zacząłeś! - Zasłoniła dłonią usta żeby nie parsknąć nieprzystojnym śmiechem. Zdecydowanie: Pascal był muzycznym geniuszem w jej oczach i nic tego nie mogło zmienić. Kiedy opanowała potrzebę śmiechu skinęła głową na zgodę. - Przy okazji być może wyrazisz swoją opinię na temat mojej aranżacji "Sound of silence"? - Oczywiście miała na myśli aranżacje na cytrze. Kompozytor był z niej żaden ale mogła pochwalić się paroma ładnymi przekładami utworów na wersję cytrową. - Tyle czasu nad nią spędziłam, że nie potrafię już określić, które zakończenie z trzech wersji jakie napisałam brzmi najlepiej - dodała z westchnięciem oraz ledwie widocznym potrząśnięciem głowy; zupełnie jakby podobny problem zdarzył się jej po raz pierwszy.
Na angielskie słowa brata przeniosła wzrok ku Raphaelowi - nie skupiała się na nim zanadto przez tę część rozmowy, chcąc raczej wrócić braciszkowi nieco humoru oraz ducha, dlatego nieco zdziwiła się na melancholię Anglika. Och, było to całkowicie i niezaprzeczalnie urocze, że tak się przejął! Posłała mu więc wdzięczny uśmiech, kiwnięciem głowy potwierdzając, że i ona chętnie się na tę wycieczkę załapie.
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.