15-07-2021, 07:30 PM
sobota, 5 września
Zdążyła się już zmęczyć siedzeniem w szkole, mimo że tak naprawdę wcale się jeszcze nie nasiedziała. Początek roku zawsze był najgorszy z tą świadomością, że to POCZĄTEK i tyle czasu jeszcze do końca... Dobrze było wyplenić z siebie takie myślenie, bo tylko można było sobie zaszkodzić, ale to nie była łatwa sztuka. Żeby zagłuszyć głupie myśli, zapuściła się w głębia szkoły w poszukiwaniu pokoju, w którym jeszcze nie była. Choć było bardziej niż pewne, że nawet gdyby spędziła tu całe życie, to nigdy nie zwiedziłaby wszystkich pomieszczeń. Bardziej prawdopodobne było to, że w którymś by się zgubiła albo zatrzasnęła i umarła na śmierć.
Cisza była trochę przytłaczająca i miała jakieś dziwne wrażenie, że jakieś nieznane siły ją obserwują. Właściwie można to było odczuć w każdym miejscu, w którym nie krzątali się uczniowie. Powinna była wziąć ze sobą sowę do towarzystwa, choć ta też czasami ją przerażała, kiedy wgapiała się w jakiś punkt w oddali. A jak zaczynała się jeżyć, to dziewczyna prawie dostawała wylewu ze strachu. Nie, raczej powinna brać Colina, żeby w razie potrzeby mógł ich obronić tym swoim wątłym, wytańcowanym ciałkiem. Albo magicznym patykiem, bo zaklęcia ogarniał o wiele lepiej niż ona. Zanim się obejrzała, już sterczała w jakimś pokoju, który wyglądał jak rozgwieżdżone niebo. Czemu nie mogą tu odbywać lekcji astronomii? Byłoby idealne, a profesor z pewnością zna jakieś zaklęcia, żeby to sztuczne niebo jakoś ubarwić.
Włosy zjeżyły jej się na karku, kiedy usłyszała jakiś dźwięk i zrobiła najgłupszą rzecz, jaką mogła. Rodem z takich mugolskich horrorów dolnych lotów.
- Halo? - skrzeknęła w nicość. Chwilowy paraliż odebrał jej głos i brzmiała, jakby mamut rozdeptał jej gardło.
Zdążyła się już zmęczyć siedzeniem w szkole, mimo że tak naprawdę wcale się jeszcze nie nasiedziała. Początek roku zawsze był najgorszy z tą świadomością, że to POCZĄTEK i tyle czasu jeszcze do końca... Dobrze było wyplenić z siebie takie myślenie, bo tylko można było sobie zaszkodzić, ale to nie była łatwa sztuka. Żeby zagłuszyć głupie myśli, zapuściła się w głębia szkoły w poszukiwaniu pokoju, w którym jeszcze nie była. Choć było bardziej niż pewne, że nawet gdyby spędziła tu całe życie, to nigdy nie zwiedziłaby wszystkich pomieszczeń. Bardziej prawdopodobne było to, że w którymś by się zgubiła albo zatrzasnęła i umarła na śmierć.
Cisza była trochę przytłaczająca i miała jakieś dziwne wrażenie, że jakieś nieznane siły ją obserwują. Właściwie można to było odczuć w każdym miejscu, w którym nie krzątali się uczniowie. Powinna była wziąć ze sobą sowę do towarzystwa, choć ta też czasami ją przerażała, kiedy wgapiała się w jakiś punkt w oddali. A jak zaczynała się jeżyć, to dziewczyna prawie dostawała wylewu ze strachu. Nie, raczej powinna brać Colina, żeby w razie potrzeby mógł ich obronić tym swoim wątłym, wytańcowanym ciałkiem. Albo magicznym patykiem, bo zaklęcia ogarniał o wiele lepiej niż ona. Zanim się obejrzała, już sterczała w jakimś pokoju, który wyglądał jak rozgwieżdżone niebo. Czemu nie mogą tu odbywać lekcji astronomii? Byłoby idealne, a profesor z pewnością zna jakieś zaklęcia, żeby to sztuczne niebo jakoś ubarwić.
Włosy zjeżyły jej się na karku, kiedy usłyszała jakiś dźwięk i zrobiła najgłupszą rzecz, jaką mogła. Rodem z takich mugolskich horrorów dolnych lotów.
- Halo? - skrzeknęła w nicość. Chwilowy paraliż odebrał jej głos i brzmiała, jakby mamut rozdeptał jej gardło.