15-07-2021, 09:03 PM
Zander cieszył się z powrotu do szkoły. Co prawda jego rodzice nie byli zadowoleni, że znowu pcha się do miejsca, które chciało napchać mu do głowy różnych, według nich, bzdur, niemniej on sam zaczął się już całkiem przyzwyczajać do tego, że magia może być użyteczna. Czy wiele razy sam nie skorzystał z niej w dobrym celu? Nie mógł udowodnić tego rodzinie, jeszcze nie teraz, ale kiedy tylko osiągnie pełnoletność… tylko czy pokazanie tego rodzicom nie wiązało się ze złamaniem zakazu o nie używanie czarów przy mugolach?
Miał czas, aby wszystko dokładnie przestudiować i dowiedzieć się dokładnie, czy pewne zakazy dotyczyły również rodziny i osób, które wiedziały o talencie, samemu go nie posiadając.
Póki co niemal każdą wolną chwilę spędzał w bibliotece albo Pokoju Wspólnym, ucząc się do zbliżających się egzaminów. Miał jasno wytyczony cel i chciał się do trzymać za wszelką cenę. Miał wiele do udowodnienia sobie, swoim rodzicom, jak również wszystkim osobom, które sądziły, że urodzeni w niemagicznych rodzinach powinni siedzieć w domu, a nie w Hogwarcie. Komentarze tego typu były dla niego paliwem, które wykorzystywał do motywowania samego siebie, kiedy wszystkie inne sposoby zawodziły. Czy w takim przypadku nie powinien być im wdzięczny?
Na dzisiaj umówił się z Shannon - dziewczyną z tego samego roku, z jego domu, z którą znał się niemal od początku szkoły, a która poniekąd wdrożyła go w te wszystkie magiczne bzdury, o których nie miał pojęcia w pierwszych latach nauki.
Wszystko wydawało się być idealne. Do czasu, aż po obiedzie (tak samo jak po śniadaniu i wczorajszej kolacji oraz połowie poprzedniego roku) nie dopadła go pewna dziewoja z Gryffindoru, która koniecznie chciała z nim porozmawiać, wymuszając na nim jakieś bardziej ustronne miejsce. Zaczynało go to denerwować, bo ledwo rozpoczął się nowy rok szkolny, a ta na nowo go atakowała, przytłaczając swoją obecnością.
Nic dziwnego, że się spóźnił. Na dodatek był w podłym nastroju. Jak miał się uczyć w takich warunkach?
-Cześć. Wybacz spóźnienie, drobne… nieporozumienia - mruknął, ostatecznie pojawiając się w sali.
Miał czas, aby wszystko dokładnie przestudiować i dowiedzieć się dokładnie, czy pewne zakazy dotyczyły również rodziny i osób, które wiedziały o talencie, samemu go nie posiadając.
Póki co niemal każdą wolną chwilę spędzał w bibliotece albo Pokoju Wspólnym, ucząc się do zbliżających się egzaminów. Miał jasno wytyczony cel i chciał się do trzymać za wszelką cenę. Miał wiele do udowodnienia sobie, swoim rodzicom, jak również wszystkim osobom, które sądziły, że urodzeni w niemagicznych rodzinach powinni siedzieć w domu, a nie w Hogwarcie. Komentarze tego typu były dla niego paliwem, które wykorzystywał do motywowania samego siebie, kiedy wszystkie inne sposoby zawodziły. Czy w takim przypadku nie powinien być im wdzięczny?
Na dzisiaj umówił się z Shannon - dziewczyną z tego samego roku, z jego domu, z którą znał się niemal od początku szkoły, a która poniekąd wdrożyła go w te wszystkie magiczne bzdury, o których nie miał pojęcia w pierwszych latach nauki.
Wszystko wydawało się być idealne. Do czasu, aż po obiedzie (tak samo jak po śniadaniu i wczorajszej kolacji oraz połowie poprzedniego roku) nie dopadła go pewna dziewoja z Gryffindoru, która koniecznie chciała z nim porozmawiać, wymuszając na nim jakieś bardziej ustronne miejsce. Zaczynało go to denerwować, bo ledwo rozpoczął się nowy rok szkolny, a ta na nowo go atakowała, przytłaczając swoją obecnością.
Nic dziwnego, że się spóźnił. Na dodatek był w podłym nastroju. Jak miał się uczyć w takich warunkach?
-Cześć. Wybacz spóźnienie, drobne… nieporozumienia - mruknął, ostatecznie pojawiając się w sali.