16-07-2021, 02:23 AM
Choć dla Kevina nie był to pierwszy rok nauki w Hogwarcie, to jednak był to pierwszy raz, jak miał odbyć podróż z peronu 9 i 3/4 do leżącego obok szkoły miasteczka Hogsmeade. W zeszłym roku dołączył do uczniów już w październiku, więc ominęła go ta przyjemność, a i nie mógł doświadczyć podróży powrotnej, bo nadal był jedynie uczniem z wymiany i musiał wracać do Mahoutokoro na zakończenie roku.
Tym razem było inaczej, bo dostał możliwość uczęszczania do Hogwartu do końca swojej edukacji. Z entuzjazmem przyjął tę propozycję! Rodzice z początku próbowali odwieść go od tej decyzji, ale było to tyle warte, co przysłowiowy zeszłoroczny śnieg. Ku ich uldze nie musiał podróżować sam, bo jedna z jego starszych sióstr wybierała się do Wielkiej Brytanii na kontynuację studiów. Po zorganizowaniu możliwości zatrzymania się u przyjaciół ojca w Leeds na kilka dni przed pierwszym września, żeby mógł zrobić potrzebne do "szkoły z internatem" zakupy, został wsadzony w samolot lecący z Japonii do Europy, za opiekuna mając starszą o kilka lat siostrę.
Na Londyńską stację przyjechał pociągiem, znowu w obstawie panienki Park. W związku z tym, że ona miała możliwość uczęszczać do Hogwartu, opowiedziała mu co nieco o podróży pociągiem, po czym pozwoliła samodzielnie przejść przez ścianę dzielącą perony 9 i 10, po czym pospieszyła w swoją stronę.
Zgiełk panujący po magicznej stronie muru z początku zdezorientował Kevina. Nie spodziewał się aż takiego nawału dźwięków pochodzących z różnych źródeł. Przez długie trzy minuty stał w miejscu i obserwował różnobarwny tłum nastolatków pchających wózki z bagażami, witających przyjaciół, pakujących się do wagonów, oraz ich rodzin ze wzruszeniem odprawiających pociechy na kolejny (lub pierwszy) rok nauki. Śmiechy, piski, krzyki najmłodszych, sowie skrzeki i hukanie, kocie miałczenie i prychanie w końcu przestało przyprawiać go o zawroty głowy. Westchnął powoli i już miał ruszyć w kierunku jakiegoś mniej zatłoczonego wejścia do pociągu, żeby na spokojnie móc poszukać kolegów, których poznał w zeszłym roku, kiedy na wierzch kufra ustawionego na wózku wskoczył kot. Ciężko mu było stwierdzić, czy znajomy, bo jednak trochę tych futrzaków kręciło się po Hogwarcie. Zdawało się, że chyba z połowa mieszkańców domu, do którego trafił w zeszłym roku, miała właśnie takiego pupila. Przechylił lekko głowę, obserwując zdezorientowane zwierzę. Znaczy, tak przypuszczał, że było zdezorientowane, bo dlaczego inaczej wskoczyło na jego kufer?
- Hej... znamy się? - Wyciągnął powoli rękę w kierunku zwierzęcia, pozwalając mu powąchać swoje palce. A jak koci pyszczek otarł się nieznacznie o wnętrze dłoni, pogłaskał go po łebku, po czym rozejrzał za potencjalnym właścicielem. - Jeśli się zgubiłeś, to chyba ciężko będzie znaleźć twojego człowieka w tym tłumie. W sumie mogę zabrać się ze sobą, jeśli później nie zostanę posądzony o porwanie... - Uśmiechnął się pod nosem, pozwalając sobie na ten niewielki żarcik w kierunku kota. Wydawał mu się znajomy, ale czy aby na pewno mógł mieć pewność, że się znają?
Zadanie: [4.2] Na ratunek
Uczestnicy: Kevin znalazł kota! Jeszcze nie wie, że to kot Olka...
Progress: Znalezione, trzeba znaleźć właściciela!
Tym razem było inaczej, bo dostał możliwość uczęszczania do Hogwartu do końca swojej edukacji. Z entuzjazmem przyjął tę propozycję! Rodzice z początku próbowali odwieść go od tej decyzji, ale było to tyle warte, co przysłowiowy zeszłoroczny śnieg. Ku ich uldze nie musiał podróżować sam, bo jedna z jego starszych sióstr wybierała się do Wielkiej Brytanii na kontynuację studiów. Po zorganizowaniu możliwości zatrzymania się u przyjaciół ojca w Leeds na kilka dni przed pierwszym września, żeby mógł zrobić potrzebne do "szkoły z internatem" zakupy, został wsadzony w samolot lecący z Japonii do Europy, za opiekuna mając starszą o kilka lat siostrę.
Na Londyńską stację przyjechał pociągiem, znowu w obstawie panienki Park. W związku z tym, że ona miała możliwość uczęszczać do Hogwartu, opowiedziała mu co nieco o podróży pociągiem, po czym pozwoliła samodzielnie przejść przez ścianę dzielącą perony 9 i 10, po czym pospieszyła w swoją stronę.
Zgiełk panujący po magicznej stronie muru z początku zdezorientował Kevina. Nie spodziewał się aż takiego nawału dźwięków pochodzących z różnych źródeł. Przez długie trzy minuty stał w miejscu i obserwował różnobarwny tłum nastolatków pchających wózki z bagażami, witających przyjaciół, pakujących się do wagonów, oraz ich rodzin ze wzruszeniem odprawiających pociechy na kolejny (lub pierwszy) rok nauki. Śmiechy, piski, krzyki najmłodszych, sowie skrzeki i hukanie, kocie miałczenie i prychanie w końcu przestało przyprawiać go o zawroty głowy. Westchnął powoli i już miał ruszyć w kierunku jakiegoś mniej zatłoczonego wejścia do pociągu, żeby na spokojnie móc poszukać kolegów, których poznał w zeszłym roku, kiedy na wierzch kufra ustawionego na wózku wskoczył kot. Ciężko mu było stwierdzić, czy znajomy, bo jednak trochę tych futrzaków kręciło się po Hogwarcie. Zdawało się, że chyba z połowa mieszkańców domu, do którego trafił w zeszłym roku, miała właśnie takiego pupila. Przechylił lekko głowę, obserwując zdezorientowane zwierzę. Znaczy, tak przypuszczał, że było zdezorientowane, bo dlaczego inaczej wskoczyło na jego kufer?
- Hej... znamy się? - Wyciągnął powoli rękę w kierunku zwierzęcia, pozwalając mu powąchać swoje palce. A jak koci pyszczek otarł się nieznacznie o wnętrze dłoni, pogłaskał go po łebku, po czym rozejrzał za potencjalnym właścicielem. - Jeśli się zgubiłeś, to chyba ciężko będzie znaleźć twojego człowieka w tym tłumie. W sumie mogę zabrać się ze sobą, jeśli później nie zostanę posądzony o porwanie... - Uśmiechnął się pod nosem, pozwalając sobie na ten niewielki żarcik w kierunku kota. Wydawał mu się znajomy, ale czy aby na pewno mógł mieć pewność, że się znają?