16-07-2021, 04:26 AM
Czy naprawdę ta absurdalna rozmowa zeszła właśnie na temat fetyszy? Co gorsza, oczywiście powoli przestawało go to dziwić.
- Serio myślisz, że z tobą bym o tym gadał? - wybronił się od niewygodnego tematu... Lub raczej miał nadzieję, że się wybronił. Powoli uczył się, że z Aaronem nie powinien być tego wcale taki pewien. Ale czy naprawdę sądził, że jeśli byłby już świadom podobnych rzeczy, to właśnie on byłby pierwszą osobą, której o tym powie? Z drugiej strony, czy ktokolwiek zaszedł dalej niż on? Dobrze, nie miał nigdy nikogo, ale to dlatego, że do tej pory nikt nie zainteresował go w ten sposób!
- Czyli spacery po lesie. W nocy. Samemu. I to bez celu. To. To jest ta twoja rzecz, tak? - wyraźnie wątpił i chciał tylko podsumować jak absurdalnie to brzmiało.
Oczywiście przez myśl nie przeszłoby mu, że tak właśnie miało być. Że spacer nie miał być samotny, że to on miał za nim podążyć i wykonał wszystko według planu Aarona... Bo nie mógł wiedzieć. Wystarczyłoby, że by go nie zauważył, albo może postawił sobie granicę - uznałby, że chodzenie za nim do lasu nocą, to o ten jeden krok za daleko. I co wtedy?
- Pozorną przewagą... - prychnął, powtarzając za nim. - A to nie ty się podniecałeś, że jaki to nie jesteś wyższy, czy silniejszy? To cała twoja przewaga, tak?
Tak, po raz kolejny nieświadomie udowadniał nie tylko, jak uważnie go słuchał, ale jak wiele razy przypominał sobie jego słowa. Jak bardzo zamieszkały na stałe w jego głowie, kiedy powtarzał je sobie po parę razy.
- Wiesz co, pierdol się, żebyś się kiedyś nie zdziwił! - dodał głośniej, brzmiąc tym razem na poważniej urażonego.
Wystarczyło parę sekund, żeby poczuł się głupio, iż podniósł na niego głos, ponosząc tu znów jakąś porażkę. Ale przecież teraz się nie wycofa... Nie wspominając już o tym, że mimo wszystko, naprawdę go zirytował! Przecież starał się pokazać mu na wszelkie sposoby, że jest dużo lepszy, niż ten uważa, a wychodziło... Miernie.
- Nie chciałem ci zaimponować, nie obchodzi mnie to - wymamrotał zaraz ponuro. Zaraz nawet chciał coś dodać, ale Aaron postanowił zaskoczyć go po raz kolejny, tym razem zabierając mu papierosa.
- Nie wszystko kręci się wokół ciebie! - po raz kolejny się uniósł, dla kontrastu z jego szeptem.
Dobrze, więc po raz kolejny nic nie poszło po jego myśli... Z tą różnicą, że chwilowo zażenowanie, czy niezadowolenie były zdecydowanie stłumione przez złość. Jakoś w innych sytuacjach, z innymi ludźmi potrafił zaplanować sobie pewne rzeczy i stosunkowo często wszystko szło po jego myśli. A z Aaronem? Zdawało mu się, że nigdy! Może wynikało to ze stosunkowo krótkiej znajomości, ale budowało w nim powoli coraz więcej frustracji... W dodatku frustracji, której wcale nie miał zamiaru zwalczyć poddaniem się. Wręcz przeciwnie.
- Serio myślisz, że z tobą bym o tym gadał? - wybronił się od niewygodnego tematu... Lub raczej miał nadzieję, że się wybronił. Powoli uczył się, że z Aaronem nie powinien być tego wcale taki pewien. Ale czy naprawdę sądził, że jeśli byłby już świadom podobnych rzeczy, to właśnie on byłby pierwszą osobą, której o tym powie? Z drugiej strony, czy ktokolwiek zaszedł dalej niż on? Dobrze, nie miał nigdy nikogo, ale to dlatego, że do tej pory nikt nie zainteresował go w ten sposób!
- Czyli spacery po lesie. W nocy. Samemu. I to bez celu. To. To jest ta twoja rzecz, tak? - wyraźnie wątpił i chciał tylko podsumować jak absurdalnie to brzmiało.
Oczywiście przez myśl nie przeszłoby mu, że tak właśnie miało być. Że spacer nie miał być samotny, że to on miał za nim podążyć i wykonał wszystko według planu Aarona... Bo nie mógł wiedzieć. Wystarczyłoby, że by go nie zauważył, albo może postawił sobie granicę - uznałby, że chodzenie za nim do lasu nocą, to o ten jeden krok za daleko. I co wtedy?
- Pozorną przewagą... - prychnął, powtarzając za nim. - A to nie ty się podniecałeś, że jaki to nie jesteś wyższy, czy silniejszy? To cała twoja przewaga, tak?
Tak, po raz kolejny nieświadomie udowadniał nie tylko, jak uważnie go słuchał, ale jak wiele razy przypominał sobie jego słowa. Jak bardzo zamieszkały na stałe w jego głowie, kiedy powtarzał je sobie po parę razy.
- Wiesz co, pierdol się, żebyś się kiedyś nie zdziwił! - dodał głośniej, brzmiąc tym razem na poważniej urażonego.
Wystarczyło parę sekund, żeby poczuł się głupio, iż podniósł na niego głos, ponosząc tu znów jakąś porażkę. Ale przecież teraz się nie wycofa... Nie wspominając już o tym, że mimo wszystko, naprawdę go zirytował! Przecież starał się pokazać mu na wszelkie sposoby, że jest dużo lepszy, niż ten uważa, a wychodziło... Miernie.
- Nie chciałem ci zaimponować, nie obchodzi mnie to - wymamrotał zaraz ponuro. Zaraz nawet chciał coś dodać, ale Aaron postanowił zaskoczyć go po raz kolejny, tym razem zabierając mu papierosa.
- Nie wszystko kręci się wokół ciebie! - po raz kolejny się uniósł, dla kontrastu z jego szeptem.
Dobrze, więc po raz kolejny nic nie poszło po jego myśli... Z tą różnicą, że chwilowo zażenowanie, czy niezadowolenie były zdecydowanie stłumione przez złość. Jakoś w innych sytuacjach, z innymi ludźmi potrafił zaplanować sobie pewne rzeczy i stosunkowo często wszystko szło po jego myśli. A z Aaronem? Zdawało mu się, że nigdy! Może wynikało to ze stosunkowo krótkiej znajomości, ale budowało w nim powoli coraz więcej frustracji... W dodatku frustracji, której wcale nie miał zamiaru zwalczyć poddaniem się. Wręcz przeciwnie.