17-07-2021, 06:15 PM
Sia odetchnęła odrobinę z ulgą, kiedy Saoirse postanowiła jednak nie piłować tematu i odpuściła. Usiadła na ziemi, a Ślizgonka popatrzyła na nią przez chwilę z lekkim powątpiewaniem, zanim też, ostrożnie, do niej dołączyła. W sumie i tak nie było tutaj gdzie usiąść, a sama wybrała takie miejsce, więc… Siedzenie na ziemi też mogło być urokliwe.
Zerknęła na dziewczynę, kiedy zaczęła swój wywód i uśmiechnęła się nawet lekko. Saoirse zaczęła ciągnąć monolog, i dobrze, bo przynajmniej może w ten sposób odciągnie myśli od ponurej rzeczywistości i zajmie się czymś innym. A miały przecież nadrabiać czas. Więc może nawet się to uda?
Za każdym razem, kiedy słuchała o jej rodzinie, dziwiła się. Dziwiła się, że może być tyle czułości i frajdy w tak bliskich relacjach. Ona miała tak naprawdę tylko brata. Oczywiście, często spotykali się z innymi członkami rodziny, często też z osobami spoza własnego rodu – ale to były takie strasznie sztuczne pokazówki. Nie takie spotkania i zjazdy, o jakich opowiadała jej Puchonka. Wspólne pójście na koncert? Może muzyki klasycznej, żeby ładnie powyglądać. Nie było mowy o beztroskiej zabawie czy wygłupach. Nie było na to miejsca.
Uśmiechnęła się nieco, kiedy opowiadała też o Hogwarcie. Chociaż trochę jej było przykro, że ona nie nadaje się do takich szalonych rzeczy, jak pływanie w jeziorze – i może przez to ludzie ja tak bardzo omijają, albo zwyczajnie wybierają innych znajomych do wspólnej zabawy, to i tak fajnie było posłuchać o życiu Saoirse. To była taka zupełna odmiana od tego, co doświadczała na co dzień Aspasia.
Chętnie zamieniłaby się z nią życiem. Chociażby na jeden dzień. Żeby chociaż jeden dzień nie czuć strachu i ogarniającej pustki, bezsensu.
— To naprawdę sporo się u Ciebie działo – stwierdziła z lekkim uśmiechem Ślizgonka, pomijając osąd, czy bibliotekarz miał może słuszność czy nie. – Aż Ci chyba zazdroszczę tych przygód i fajnych chwil z przyjaciółmi. Chociaż gdyby moi rodzice dowiedzieli się, że pływałam sobie z kimś w jeziorze, chyba by mnie wydziedziczyli…
Zerknęła na dziewczynę, kiedy zaczęła swój wywód i uśmiechnęła się nawet lekko. Saoirse zaczęła ciągnąć monolog, i dobrze, bo przynajmniej może w ten sposób odciągnie myśli od ponurej rzeczywistości i zajmie się czymś innym. A miały przecież nadrabiać czas. Więc może nawet się to uda?
Za każdym razem, kiedy słuchała o jej rodzinie, dziwiła się. Dziwiła się, że może być tyle czułości i frajdy w tak bliskich relacjach. Ona miała tak naprawdę tylko brata. Oczywiście, często spotykali się z innymi członkami rodziny, często też z osobami spoza własnego rodu – ale to były takie strasznie sztuczne pokazówki. Nie takie spotkania i zjazdy, o jakich opowiadała jej Puchonka. Wspólne pójście na koncert? Może muzyki klasycznej, żeby ładnie powyglądać. Nie było mowy o beztroskiej zabawie czy wygłupach. Nie było na to miejsca.
Uśmiechnęła się nieco, kiedy opowiadała też o Hogwarcie. Chociaż trochę jej było przykro, że ona nie nadaje się do takich szalonych rzeczy, jak pływanie w jeziorze – i może przez to ludzie ja tak bardzo omijają, albo zwyczajnie wybierają innych znajomych do wspólnej zabawy, to i tak fajnie było posłuchać o życiu Saoirse. To była taka zupełna odmiana od tego, co doświadczała na co dzień Aspasia.
Chętnie zamieniłaby się z nią życiem. Chociażby na jeden dzień. Żeby chociaż jeden dzień nie czuć strachu i ogarniającej pustki, bezsensu.
— To naprawdę sporo się u Ciebie działo – stwierdziła z lekkim uśmiechem Ślizgonka, pomijając osąd, czy bibliotekarz miał może słuszność czy nie. – Aż Ci chyba zazdroszczę tych przygód i fajnych chwil z przyjaciółmi. Chociaż gdyby moi rodzice dowiedzieli się, że pływałam sobie z kimś w jeziorze, chyba by mnie wydziedziczyli…
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?