18-07-2021, 06:08 PM
Odkąd w te wakacje uratował Fretka to mały łaził z nim wszędzie, gdzie tylko się dało. Miał wrażenie, że Fretek był już kiedyś domowym zwierzątkiem, ponieważ znał wiele sztuczek i z łatwością mu zaufał. Każdego ranka wychodził z nim pobiegać – Antek biegał, Fretek polował. Tony pomógł temu zwierzakowi, a zwierzak pomógł jemu, przetrwać ten trudny okres bez brata. Zatrzymał się na chwilę, aby złapać oddech i trochę odsapnąć, a także przede wszystkim rozejrzeć się za swoim małym pupilem. Fretek czaił się, gdzieś w zaroślach szukając jakiegoś małego stworzonka do zjedzenia.
Zapytacie: kim jest Fretek? Fretek to fretka, którą Antoni znalazł ranną, ledwo żywą w te wakacje podczas biegania w parku. Zabrał go do weterynarza i udało mu się ją uratować. Mały drapieżnik był uroczym i silnym stworzeniem, a przede wszystkim dobrym lekarstwem na samotność, którą odczuwał po śmierci brata.
— Słuchaj, w tym roku mija mój pięcioletni plan zdobycia Moiry i nie zapowiada się na to, abym cokolwiek w tym kierunku zrobił. Stary, nawet z nią nie rozmawiałem jakoś szczególnie długo – burknął, a Fretek tylko wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk i wpadł gdzieś w krzaki. Antoni cicho westchnął zdając sobie sprawę, że pożytku z tej rozmowy nie będzie. — Nie pomagasz i to jest twoja wdzięczność? – prychnął rozciągając się i robiąc pożyteczne ćwiczenia, aby się rozgrzać bardziej.
Zaczął biec dalej, ale odwrócił się tyłem na kilka sekund, aby skontrolować, czy Fretek idzie za nim, a gdy się odwrócił już przodem do kierunku swojej trasy wpadł na dziewczynę, która siedziała pod drzewem. Potknął się o jej nogi siarczyście klnąc pod nosem w ojczystym języku jego rodziców. Normalnie nie spodziewał się nikogo w tym miejscu, normalnie przebiegłby obok drzewa nawet nie zwalniając znając każdy wystający korzeń w tej okolicy. Usiadł na swoich czterech literach i zamarł widząc przepiękne, niebieskie oraz przenikliwe oczy Moiry Blake. Nastąpiło lekkie wciągnięcie powietrza, a umysł Antka zapomniał o wydychaniu go przez co patrzył na nią robiąc się czerwony na twarzy z braku tlenu. W końcu dotarło do niego, co powinien zrobić, więc wypuścił powietrze otwierając i zamykając usta na przemian.
— Ja… ja… ja… – wydukał z siebie. — Przepraszam, nie chciałem ciebie potrącić, ja… nigdy tu nie byłaś… – uświadomił sobie, że mówi do niej po polsku, co świadczyło o tym, że dziewczyna go nie rozumiała.
Nie wiedział, co zrobić, a Fretek jakimś cudem wskoczył na kolana dziewczyny i zaczął się na niej wylegiwać.
— Fretek, tak nie wolno – powiedział próbując zgarnąć zwierzaka z jej nóg. Czuł, że ten dzień gorzej zacząć się nie mógł. — Wszystko w porządku? Przepraszam, że na ciebie wpadłem. – wydukał z siebie w końcu coś sensownego.
Zapytacie: kim jest Fretek? Fretek to fretka, którą Antoni znalazł ranną, ledwo żywą w te wakacje podczas biegania w parku. Zabrał go do weterynarza i udało mu się ją uratować. Mały drapieżnik był uroczym i silnym stworzeniem, a przede wszystkim dobrym lekarstwem na samotność, którą odczuwał po śmierci brata.
— Słuchaj, w tym roku mija mój pięcioletni plan zdobycia Moiry i nie zapowiada się na to, abym cokolwiek w tym kierunku zrobił. Stary, nawet z nią nie rozmawiałem jakoś szczególnie długo – burknął, a Fretek tylko wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk i wpadł gdzieś w krzaki. Antoni cicho westchnął zdając sobie sprawę, że pożytku z tej rozmowy nie będzie. — Nie pomagasz i to jest twoja wdzięczność? – prychnął rozciągając się i robiąc pożyteczne ćwiczenia, aby się rozgrzać bardziej.
Zaczął biec dalej, ale odwrócił się tyłem na kilka sekund, aby skontrolować, czy Fretek idzie za nim, a gdy się odwrócił już przodem do kierunku swojej trasy wpadł na dziewczynę, która siedziała pod drzewem. Potknął się o jej nogi siarczyście klnąc pod nosem w ojczystym języku jego rodziców. Normalnie nie spodziewał się nikogo w tym miejscu, normalnie przebiegłby obok drzewa nawet nie zwalniając znając każdy wystający korzeń w tej okolicy. Usiadł na swoich czterech literach i zamarł widząc przepiękne, niebieskie oraz przenikliwe oczy Moiry Blake. Nastąpiło lekkie wciągnięcie powietrza, a umysł Antka zapomniał o wydychaniu go przez co patrzył na nią robiąc się czerwony na twarzy z braku tlenu. W końcu dotarło do niego, co powinien zrobić, więc wypuścił powietrze otwierając i zamykając usta na przemian.
— Ja… ja… ja… – wydukał z siebie. — Przepraszam, nie chciałem ciebie potrącić, ja… nigdy tu nie byłaś… – uświadomił sobie, że mówi do niej po polsku, co świadczyło o tym, że dziewczyna go nie rozumiała.
Nie wiedział, co zrobić, a Fretek jakimś cudem wskoczył na kolana dziewczyny i zaczął się na niej wylegiwać.
— Fretek, tak nie wolno – powiedział próbując zgarnąć zwierzaka z jej nóg. Czuł, że ten dzień gorzej zacząć się nie mógł. — Wszystko w porządku? Przepraszam, że na ciebie wpadłem. – wydukał z siebie w końcu coś sensownego.