21-07-2021, 01:35 PM
Skrzywiła się lekko, mrugając i spuszczając na chwilę wzrok w naturalnym odruchu. Cóż, Shannon oczywiście miała pełne prawo by być złą i Rue nawet nie miała dość dobrego wyjaśnienia sytuacji. Nie odzywała się z czystego egoizmu chęci poradzenia sobie samej, dojścia do siebie i tak naprawdę myślała tylko o tym, że ona sama nie chciała być traktowana jako ktoś gorszy czy z żalem, pobłażaniem. Nie chciała litości. Nie pomyślała jednak o tym, że dbając o swoje uczucia i zdrowie, skrzywdziła innych, kiedyś jej bliskich, teraz... Cóż, pewnie już nie. A przynajmniej nie obustronnie.
- Przepraszam. Nie wiem, pewnie chodzą różne ploty i będą próbowali mi wmówić, że zaciążyłam czy coś... - Wzruszyła nikle ramieniem. - A tak naprawdę to miałam wypadek, w zeszłe wakacje jak z mamą warzyłyśmy eliksir i straciłam wzrok. Prawie całkiem, widzę jakieś... Nie wiem, plamy, coś, nie umiem nawet określić. Potrzebowałam ten rok żeby się nauczyć żyć od nowa, i wrócić do szkoły. Mama w tym czasie najpewniej dalej szuka medyka, który będzie w stanie mi pomóc.
Odetchnęła, po czym "spojrzała" na Shannon, a raczej ku niej. Było jej trudniej o tym mówić, niż podejrzewała. Czuła się jak ofiara losu, a przecież tego chciała uniknąć. Nie chciała być przykrym efektem eksperymentu, i choć przecież tylko opowiedziała co się stało, i tak czuła się jakby się nad sobą użalała. Ale czy Shannon nie zasługiwała na pełną historię?
- Przepraszam, Flo. - Bo tak ją często nazywała, kiedyś, jeszcze zanim ją porzuciła jak ostatnia szuja. - Nie chciałam cię zranić. Tylko... Nie wiem, chyba zbyt bardzo bałam się litości wobec mnie. Radzę sobie, a wzrok jestem pewna, że odzyskam. Teraz tylko na trochę muszę sobie poradzić bez tego. Ale gdybyś wiedziała jakie to okropne i trudne być optymistką w momencie kiedy wszyscy traktują cię jak kule u nogi, albo upośledzoną.
Szczególnie trudne gdy obie wiedziały doskonale o jej ogromnym marzeniu bycia medykiem w Św. Mungu, na co nie miała najmniejszych szans nie widząc pacjentów ani ich obrażeń. Była zdeterminowana by przywrócić sobie tą możliwość, a jej wiara była silniejsza niż nie jednej osobie by się zdawało.
- Przepraszam. Nie wiem, pewnie chodzą różne ploty i będą próbowali mi wmówić, że zaciążyłam czy coś... - Wzruszyła nikle ramieniem. - A tak naprawdę to miałam wypadek, w zeszłe wakacje jak z mamą warzyłyśmy eliksir i straciłam wzrok. Prawie całkiem, widzę jakieś... Nie wiem, plamy, coś, nie umiem nawet określić. Potrzebowałam ten rok żeby się nauczyć żyć od nowa, i wrócić do szkoły. Mama w tym czasie najpewniej dalej szuka medyka, który będzie w stanie mi pomóc.
Odetchnęła, po czym "spojrzała" na Shannon, a raczej ku niej. Było jej trudniej o tym mówić, niż podejrzewała. Czuła się jak ofiara losu, a przecież tego chciała uniknąć. Nie chciała być przykrym efektem eksperymentu, i choć przecież tylko opowiedziała co się stało, i tak czuła się jakby się nad sobą użalała. Ale czy Shannon nie zasługiwała na pełną historię?
- Przepraszam, Flo. - Bo tak ją często nazywała, kiedyś, jeszcze zanim ją porzuciła jak ostatnia szuja. - Nie chciałam cię zranić. Tylko... Nie wiem, chyba zbyt bardzo bałam się litości wobec mnie. Radzę sobie, a wzrok jestem pewna, że odzyskam. Teraz tylko na trochę muszę sobie poradzić bez tego. Ale gdybyś wiedziała jakie to okropne i trudne być optymistką w momencie kiedy wszyscy traktują cię jak kule u nogi, albo upośledzoną.
Szczególnie trudne gdy obie wiedziały doskonale o jej ogromnym marzeniu bycia medykiem w Św. Mungu, na co nie miała najmniejszych szans nie widząc pacjentów ani ich obrażeń. Była zdeterminowana by przywrócić sobie tą możliwość, a jej wiara była silniejsza niż nie jednej osobie by się zdawało.