23-07-2021, 12:32 AM
Po prostu nie dało się inaczej... Jeśli tylko było się Cavingtonem, najwyraźniej wszystko musiało kręcić się wokół podtekstów. Bo absolutnie nie ma szans na to, żeby spędzić czas z dziewczyną tak po prostu - jak z drugim człowiekiem! Trzeba było to spłycić. A i tak czuła, że większość roboty związanej z całym projektem spadnie właśnie na nią.
- Może gdybyś był zmuszony pracować samodzielnie, musiałbyś zarezerwować sobie też noc, ale godzina powinna wystarczyć - odparła jeszcze siląc się na spokojny głos i lekki uśmiech z rodzaju tych, którymi obdarzają siebie nawzajem partnerzy biznesowi, bo tak wypada. Na więcej nie było jej jednak stać.
Dopiero po swojej wypowiedzi zauważyła, że może zaplątała się w jego wstrętne podteksty, do których nie chciała w żaden sposób nawiązywać. Musiała być o dwa kroki przed Ślizgonem i zawsze zastanowić się, jak może zwrócić coś przeciwko niej! Teraz miała już pewne pomysły.
- A zresztą te wszystkie dziewczyny na pewno nie są zawiedzione innym partnerem w tematyce eliksirów. W gruncie rzeczy, mogą ten jeden raz zazdrościć tobie. Może dlatego mówi się, że głupi ma zawsze szczęście... - dodała szybko po swojej poprzedniej wypowiedzi, żeby tylko nie miał szansy od razu się do niej odnieść.
Co prawda nie znała osiągnięć Cavingtona z tego konkretnego przedmiotu, bo też nie miała potrzeby mu się przyglądać, jednak mogła z góry założyć, że nie traktuje tego wystarczająco poważnie... Dla niej był to jednak typ z wąskimi zainteresowaniami. Była przekonana, że jest w pełni zaangażowany w grę w Quidditcha, ale poza tym? Poza tym nie dostrzegała wiele.
- No patrz, prawie jakbyśmy chodzili do jednej szkoły... - zbyła szybko jego złośliwość. Oczywiście nie podobało jej się to! Nie chciała, żeby ludzie gadali za jej plecami. A skoro błądzili wzrokiem za Cavingtonem, w szczególności musiała wyglądać tego dnia tak, żeby nie mieli jej nic do zarzucenia... Z drugiej strony, nie chciałaby, aby wyglądało to, jakby starała się wyglądać jak najlepiej dla niego. Nie chodziło o niego! Chodziło o... Cóż, całą resztę. I opinię wszystkich, którzy otaczali ją na co dzień oraz mogliby przyczepić się jakichś niedoskonałości.
- Świetnie... - mruknęła z niezadowoleniem.
Powstrzymała się jeszcze od prośby o to, by nie wymyślił czegoś durnego... Przecież wtedy tylko postawiłby sobie właśnie to za cel!
- To... Nie wierzę, że mówię to względnie dobrowolnie, ale do zobaczenia.
Zmierzyła go jeszcze wzrokiem, czekając, czy nie ma czegokolwiek istotnego do powiedzenia, po czym obróciła się, by odejść.
- Może gdybyś był zmuszony pracować samodzielnie, musiałbyś zarezerwować sobie też noc, ale godzina powinna wystarczyć - odparła jeszcze siląc się na spokojny głos i lekki uśmiech z rodzaju tych, którymi obdarzają siebie nawzajem partnerzy biznesowi, bo tak wypada. Na więcej nie było jej jednak stać.
Dopiero po swojej wypowiedzi zauważyła, że może zaplątała się w jego wstrętne podteksty, do których nie chciała w żaden sposób nawiązywać. Musiała być o dwa kroki przed Ślizgonem i zawsze zastanowić się, jak może zwrócić coś przeciwko niej! Teraz miała już pewne pomysły.
- A zresztą te wszystkie dziewczyny na pewno nie są zawiedzione innym partnerem w tematyce eliksirów. W gruncie rzeczy, mogą ten jeden raz zazdrościć tobie. Może dlatego mówi się, że głupi ma zawsze szczęście... - dodała szybko po swojej poprzedniej wypowiedzi, żeby tylko nie miał szansy od razu się do niej odnieść.
Co prawda nie znała osiągnięć Cavingtona z tego konkretnego przedmiotu, bo też nie miała potrzeby mu się przyglądać, jednak mogła z góry założyć, że nie traktuje tego wystarczająco poważnie... Dla niej był to jednak typ z wąskimi zainteresowaniami. Była przekonana, że jest w pełni zaangażowany w grę w Quidditcha, ale poza tym? Poza tym nie dostrzegała wiele.
- No patrz, prawie jakbyśmy chodzili do jednej szkoły... - zbyła szybko jego złośliwość. Oczywiście nie podobało jej się to! Nie chciała, żeby ludzie gadali za jej plecami. A skoro błądzili wzrokiem za Cavingtonem, w szczególności musiała wyglądać tego dnia tak, żeby nie mieli jej nic do zarzucenia... Z drugiej strony, nie chciałaby, aby wyglądało to, jakby starała się wyglądać jak najlepiej dla niego. Nie chodziło o niego! Chodziło o... Cóż, całą resztę. I opinię wszystkich, którzy otaczali ją na co dzień oraz mogliby przyczepić się jakichś niedoskonałości.
- Świetnie... - mruknęła z niezadowoleniem.
Powstrzymała się jeszcze od prośby o to, by nie wymyślił czegoś durnego... Przecież wtedy tylko postawiłby sobie właśnie to za cel!
- To... Nie wierzę, że mówię to względnie dobrowolnie, ale do zobaczenia.
Zmierzyła go jeszcze wzrokiem, czekając, czy nie ma czegokolwiek istotnego do powiedzenia, po czym obróciła się, by odejść.