25-07-2021, 09:31 PM
Komentarz o obowiązkach skwitował krótkim parsknięciem śmiechu. Ona śmiała mówić mu o obowiązkach? Choć zawsze rozumiał, że miała w życiu ciężej od pozostałych, to w tamtej chwili - gdy panowały nad nim emocje - nagle poczuł, że zachowywała się jak zadufana księżniczka.
— Dobrze wiesz, że to nie jest takie proste. — powiedział siląc się na jak najbardziej spokojny ton. — I co za różnica? Romeo czy Romilly, i tak jest jedynie kolejnym popychadłem. No, ale jestem pewien, że stworzycie szczęśliwą i kochającą się rodzinkę... przyniesiesz mu potomka i spełnisz się jako wspaniała kura domowa. W wolnych chwilach może będziesz handlować w tym ich podejrzanym sklepiku na Nokturnie? — dodał, choć teraz nie ukrywał już irytacji. Z jednej strony wiedział, że denerwowała go celowo, a z drugiej nie potrafił dopuścić do siebie myśli, że jakiś małolat może nazywać się jej narzeczonym. Nie była jego własnością.
Ale nie była też jego własnością, co udowodniła za chwilę. Czy ona właśnie skończyła rozmowę? Spojrzał na nią z uniesionymi brwiami, po czym po raz kolejny parsknął śmiechem.
— Rzeczywiście dałem ci powód, żebyś mogła tak myśleć. W każdym razie życzę dobrego życia z Romeo! — rzucił, po czym odwrócił się na pięcie i wbiegł po schodach prowadzących do jego pokoju. Przedtem jednak zatrzymał się na jednym ze stopni, i wrzasnął:
— Wybacz, z Ronaldo! — warknął jak obrażone dziecko i kontynuował wspinaczkę. Cholerny Romilly! Powinien zamknąć się w tym rodzinnym sklepie z pojebanymi czarnomagicznymi artefaktami i zostawić jego siostrę w spokoju.
— Dobrze wiesz, że to nie jest takie proste. — powiedział siląc się na jak najbardziej spokojny ton. — I co za różnica? Romeo czy Romilly, i tak jest jedynie kolejnym popychadłem. No, ale jestem pewien, że stworzycie szczęśliwą i kochającą się rodzinkę... przyniesiesz mu potomka i spełnisz się jako wspaniała kura domowa. W wolnych chwilach może będziesz handlować w tym ich podejrzanym sklepiku na Nokturnie? — dodał, choć teraz nie ukrywał już irytacji. Z jednej strony wiedział, że denerwowała go celowo, a z drugiej nie potrafił dopuścić do siebie myśli, że jakiś małolat może nazywać się jej narzeczonym. Nie była jego własnością.
Ale nie była też jego własnością, co udowodniła za chwilę. Czy ona właśnie skończyła rozmowę? Spojrzał na nią z uniesionymi brwiami, po czym po raz kolejny parsknął śmiechem.
— Rzeczywiście dałem ci powód, żebyś mogła tak myśleć. W każdym razie życzę dobrego życia z Romeo! — rzucił, po czym odwrócił się na pięcie i wbiegł po schodach prowadzących do jego pokoju. Przedtem jednak zatrzymał się na jednym ze stopni, i wrzasnął:
— Wybacz, z Ronaldo! — warknął jak obrażone dziecko i kontynuował wspinaczkę. Cholerny Romilly! Powinien zamknąć się w tym rodzinnym sklepie z pojebanymi czarnomagicznymi artefaktami i zostawić jego siostrę w spokoju.