25-07-2021, 10:17 PM
Czuła się… Źle. Po prostu źle.
Po tej całej awanturze w Perle było tylko coraz gorzej.
Sądziła, że da sobie radę i będzie twarda. Nie da się sentymentom i wyrzutom sumienia. Przetrzymała nawet awanturę matki o stłuczony wazon, który wyrzuciła z pokoju i roztrzaskała o sąsiednią ścianę w ramach drobnego ataku szału… Dała radę wytrzymać nawet wtedy, kiedy teleportowali się do Londynu i wsiedli do pociągu. Szczęśliwym trafem natknęła się na Aidana i z nim spędziła podróż.
Ale to wcale nie pomogło jej w radzeniu sobie z problemami. Obrażenie się na Argosa wcale nie sprawiło, że wszystkie jej obawy zniknęły. Miała wręcz wrażenie, że było przeciwnie – jeszcze bardziej obawiała się, co będzie, kiedy jego zabraknie, no i… jakkolwiek nie chciała się przed sobą przyznać, zaczynała trawić ją tęsknota za jego bliskością i towarzystwem. I… ogółem. Wszystkim. Tylko przy nim w końcu czuła się bezpieczna i choć przez chwilę mogła odetchnąć od trawiącego ją ciągle strachu.
Może… może powinna była powiedzieć mu od razu o tym, co ją zamartwiało. Jak na osobę, która była dla niej w zasadzie wszystkim, potraktowała go co najmniej jak kogoś obcego. Albo innego niż on. Argos przecież zawsze potrafił ją zrozumieć. Zawsze poświęcał jej uwagę. Dlaczego więc mu nie powiedziała?
A teraz w dodatku nie potrafiła zebrać się w sobie i po prostu podejść, powiedzieć, że nie miała racji.
Brakowało jej go. Tak diabelnie jej go brakowało i chociaż mogłaby po prostu zaczekać w Pokoju Wspólnym, i tak nie miała odwagi.
Zamiast tego, po ostatniej lekcji i obiedzie, gdy już zrzuciła z siebie szkolną szatę i zostawiła torbę, zabierając ze sobą tylko różdżkę (na wszelki wypadek), nogi poniosły ją w jedno miejsce, do którego drogę znała na pamięć. Lubili tutaj przychodzić, pomimo iż było niebezpiecznie i prawie zawsze zdarzał się jakiś wypadek. Ale mieli siebie. Mieli szansę zareagować, wyciągnąć się z małego strumienia, którego woda przypominała mgłę.
Była taka… dziwna. Mleczna. Niewyraźna. Przypominała jej… nastrój, w którym obecnie pogrążona była Aspasia. Biały, jak symbol żalu, i gęsty, jak emocje, których doświadczała tak intensywnie, że miała chęć się rozpłakać. Chyba nawet po policzkach popłynęło jej kilka łez, ale nawet ich nie zauważyła. Chciała przysiąść nad strumieniem, jednakże woda wyglądała dziś tak pięknie, że nachyliła się nad nią, a widok zdawał się hipnotyzować jej umysł. To niesamowite, ale powoli odpływał ból, znikał strach, rozmywała się tęsknota, a dziwne uczucie pustki, z którym zmagała się na co dzień, dzisiaj było nad zwyczaj przyjazne, niczym ramiona przyjaciela… albo brata…
Argos… Zapewne nie znajdzie jej tutaj. Zapewne jej już nienawidzi. Ale w tym momencie, z jakiegoś powodu, nawet nie czuła żalu. Nic nie czuła.
Po chwili już nawet nic nie widziała. Poczuła tylko przyjemny chłód wody obmywający jej ciało. Możliwe, że wpadła do rzeki, ale nie pamiętała… Nic już nie pamiętała. Nic już nie myślała.
Była tylko ciemność.
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?