27-07-2021, 02:18 AM
Cokolwiek oznaczało wcześniejsze przybycie Cavingtona, nie wróżyło to nic dobrego. Uniosła lekko brwi, gdy wyznał, że ma do Kai jakąś sprawę, a następnie popatrzyła i na dziewczynę. Bardzo długo odradzała jej kiedyś związek ze Ślizgonem - czasem delikatnie, a innym razem dobitniej - i miała tu niepokojące przeczucie, że być może przybiegł tu z nadzieją, że jednak im wyjdzie. Ale chyba Kaia zdążyła zmądrzeć, prawda? Cóż, kumplowały się, naprawdę chciała dla niej jak najlepiej... I właśnie dlatego mówiła, że zasługuje na kogoś lepszego. Dużo lepszego.
Harper naprawdę powstrzymywała się od rzucenia paroma złośliwościami w kierunku Ślizgona. Najpierw nie powiedziała mu, iż nie wierzy, by ktokolwiek był w życiu tak zdesperowany, by potrzebować akurat jego. Następnie nie powiedziała, że poprosić, to ona może go co najwyżej o wyjście. Potem, że to ogromny zbieg okoliczności, bo ona nie spodziewałaby się, że jest w stanie samodzielnie wpaść na odpowiednie zaklęcie, a następnie poprawnie je rzucić - choć tu skrytykowałaby też samą siebie... Druga wersja, której również nie wypowiedziała na głos polegała z kolei na powiedzeniu mu, że nie spodziewałaby się, że wie, w którą stronę trzymać różdżkę. Właściwie mogła być z siebie dumna! Jego słowa skwitowała jedynie przewróceniem oczami - tego odruchu nie dało się już powstrzymać, ale i tak była dzielna.
Dopiero na ostatni komentarz uniosła brwi. Tak, musiała prędzej czy później usłyszeć coś podobnego.
- A, bo to tylko dla nas? - spytała z udawanym zdziwieniem. - Okej, skoro zaraz się zbierasz, to weź chociaż ciastko na drogę...
I zakrztuś się nim... Proszę. Tak, tu proszę w kierunku Cavingtona brzmiałoby już odpowiednio.
Harper naprawdę powstrzymywała się od rzucenia paroma złośliwościami w kierunku Ślizgona. Najpierw nie powiedziała mu, iż nie wierzy, by ktokolwiek był w życiu tak zdesperowany, by potrzebować akurat jego. Następnie nie powiedziała, że poprosić, to ona może go co najwyżej o wyjście. Potem, że to ogromny zbieg okoliczności, bo ona nie spodziewałaby się, że jest w stanie samodzielnie wpaść na odpowiednie zaklęcie, a następnie poprawnie je rzucić - choć tu skrytykowałaby też samą siebie... Druga wersja, której również nie wypowiedziała na głos polegała z kolei na powiedzeniu mu, że nie spodziewałaby się, że wie, w którą stronę trzymać różdżkę. Właściwie mogła być z siebie dumna! Jego słowa skwitowała jedynie przewróceniem oczami - tego odruchu nie dało się już powstrzymać, ale i tak była dzielna.
Dopiero na ostatni komentarz uniosła brwi. Tak, musiała prędzej czy później usłyszeć coś podobnego.
- A, bo to tylko dla nas? - spytała z udawanym zdziwieniem. - Okej, skoro zaraz się zbierasz, to weź chociaż ciastko na drogę...
I zakrztuś się nim... Proszę. Tak, tu proszę w kierunku Cavingtona brzmiałoby już odpowiednio.