27-07-2021, 04:51 PM
Nie przypuszczał, że wypowiedzenie jednego słowa - konkretnie jego imienia - może przynieść mu tyle radości. Naprawdę żyła! Naprawdę żyła i pomijając fakt, że ledwo konatktowała, to nie umarła - wypowiedziała przecież jego imię, patrzyła na niego i choć przez chwilę przypominała topielca, to jej oczy coraz bardziej przypominały oczy Aspasii. Były żywe! Ludzkie.
Towarzyszące mu zdezorientowanie było porównywalne do tego, które dopadło Aspasię. On sam nie do końca zdawał sobie sprawę, że przed chwilą ją stracił! Wszystko działo się tak szybko, że nie zdążył nawet przeanalizować sytuacji. Wszelkie czynności wykonywał jakby mechanicznie. Po prostu wiedział, że musi wskoczyć do tej wody, wiedział też, że musi ją wyłowić... i chyba się opłaciło, bo teraz mógł na nią spojrzeć - na żywą i względnie bezpieczną.
I wtedy wypowiedziała kolejne słowa, tym razem układające się w zdanie, którego wolałby nie usłyszeć. Poczuł kolejne już ukłucie winy, jeszcze większe od poprzedniego, bo nagle zdał sobie sprawę, że to przez niego - przez jego cholerne ego i dumę, przez głupie zachowanie... przez niego mogła utonąć! Przecież wiedział, że powinien obchodzić się z nią ostrożniej. Inaczej. Dlaczego tego nie przemyślał? Mogli uniknąć tej sytuacji. Mógł znaleźć ją dawno temu, jeszcze zanim sama wyruszyła w stronę strumienia.
W jednej chwili zrozumiał, że milczy zbyt długo, więc przełknął głośno ślinę i pokręcił z niedowierzaniem głową.
— Nienawidzę? — zapytał tonem pełnym niedowierzania. — Nie bądź głupia. Nie pozwalam ci tak myśleć. — dodał, nie dopuszczając do siebie myśli, że taka głupota rzeczywiście mogła zawitać w głowie Aspasii. Patrzył więc na nią trochę z niedowierzaniem, bardziej z lękiem, a głównie z dziwną ulgą, bo powoli docierało do niego, że jednak była bezpieczna. Że nie zawiódł.
Przyglądał się jej w ten sposób do momentu, w którym nie zauważył, że jej ciało dziwnie drży, a pobladła i osłabiona dłoń wędruje w kierunku jego dłoni. Nagle poczuł się winny - potwornie winny, że nie dostrzegł tego wcześniej, więc uniósł ją wyżej, przytulając do swojej klatki piersiowej, zupełnie zapominając o tym, że sam jest mokry. I wszystko było dobrze.
— Wybacz. Nie pomyślałem, że będzie ci zimno, więc wskoczyłem do wody w ubraniach. Powinniśmy zabrać cię do gabinetu pielęgniarki. — wyjaśnił. Powoli odzyskiwał świadomość - zaczynał myśleć logicznie, racjonalnie, odpowiedzialnie. Trzeba było działać szybko.
Towarzyszące mu zdezorientowanie było porównywalne do tego, które dopadło Aspasię. On sam nie do końca zdawał sobie sprawę, że przed chwilą ją stracił! Wszystko działo się tak szybko, że nie zdążył nawet przeanalizować sytuacji. Wszelkie czynności wykonywał jakby mechanicznie. Po prostu wiedział, że musi wskoczyć do tej wody, wiedział też, że musi ją wyłowić... i chyba się opłaciło, bo teraz mógł na nią spojrzeć - na żywą i względnie bezpieczną.
I wtedy wypowiedziała kolejne słowa, tym razem układające się w zdanie, którego wolałby nie usłyszeć. Poczuł kolejne już ukłucie winy, jeszcze większe od poprzedniego, bo nagle zdał sobie sprawę, że to przez niego - przez jego cholerne ego i dumę, przez głupie zachowanie... przez niego mogła utonąć! Przecież wiedział, że powinien obchodzić się z nią ostrożniej. Inaczej. Dlaczego tego nie przemyślał? Mogli uniknąć tej sytuacji. Mógł znaleźć ją dawno temu, jeszcze zanim sama wyruszyła w stronę strumienia.
W jednej chwili zrozumiał, że milczy zbyt długo, więc przełknął głośno ślinę i pokręcił z niedowierzaniem głową.
— Nienawidzę? — zapytał tonem pełnym niedowierzania. — Nie bądź głupia. Nie pozwalam ci tak myśleć. — dodał, nie dopuszczając do siebie myśli, że taka głupota rzeczywiście mogła zawitać w głowie Aspasii. Patrzył więc na nią trochę z niedowierzaniem, bardziej z lękiem, a głównie z dziwną ulgą, bo powoli docierało do niego, że jednak była bezpieczna. Że nie zawiódł.
Przyglądał się jej w ten sposób do momentu, w którym nie zauważył, że jej ciało dziwnie drży, a pobladła i osłabiona dłoń wędruje w kierunku jego dłoni. Nagle poczuł się winny - potwornie winny, że nie dostrzegł tego wcześniej, więc uniósł ją wyżej, przytulając do swojej klatki piersiowej, zupełnie zapominając o tym, że sam jest mokry. I wszystko było dobrze.
— Wybacz. Nie pomyślałem, że będzie ci zimno, więc wskoczyłem do wody w ubraniach. Powinniśmy zabrać cię do gabinetu pielęgniarki. — wyjaśnił. Powoli odzyskiwał świadomość - zaczynał myśleć logicznie, racjonalnie, odpowiedzialnie. Trzeba było działać szybko.