27-07-2021, 09:06 PM
Aspasia nie chciała udać się do skrzydła szpitalnego, a on - choć niespecjalnie mu się to podobało - postanowił pozwolić jej tutaj zostać. Właściwie to powinien zabrać ją tam siłą, ale może rzeczywiście nie potrzebowała pomocy pielęgniarki? Najwidoczniej nie, bo zaczynała kontaktować.
I musiał przyznać, że każde wypowiedziane przez nią słowo sprawiało, że zapominał o towarzyszącym chłodzie. Przynosiło ciepłe uczucie ulgi, które przyćmiło wszelkie negatywy tego spotkania.
— Więc posiedzimy. — zgodził się, kiwając przy tym głową. — Wiesz, to chyba najwyższy czas, żeby urządzić ci lekcje pływania. Jeśli następnym razem wpadniesz do wody, to przynajmniej będziesz potrafiła z niej wypłynąć. — wyszczerzył ząbki. Chciał ją w jakiś sposób pocieszyć, a żarty wydawały się najlepszym pomysłem.
Właściwie to nie wiedział, co więcej jej powiedzieć, więc przez chwilę po prostu milczał, nie oferując jej nic więcej poza swoją obecnością. Może skoro jemu jej obecność wystarczyła, to działało to i w drugą stronę? Taką przynajmniej żywił nadzieję.
— Wiesz, przegapiłaś bójkę jakichś niewychowanych trzeciorocznych. Podpalili krzesło w Pokoju Wspólnym... chyba zaliczyli pierwszy szlaban. — powiedział, bo nagle wydało mu się to niezwykle stosowne. — Pamiętasz jak rodzice kazali nam wkuć na pamięć całe drzewo genealogiczne Blacków, bo wywołaliśmy pożar w jednej z komnat Perły? — dodał, a wypowiedź zakończył cichym śmiechem.
I musiał przyznać, że każde wypowiedziane przez nią słowo sprawiało, że zapominał o towarzyszącym chłodzie. Przynosiło ciepłe uczucie ulgi, które przyćmiło wszelkie negatywy tego spotkania.
— Więc posiedzimy. — zgodził się, kiwając przy tym głową. — Wiesz, to chyba najwyższy czas, żeby urządzić ci lekcje pływania. Jeśli następnym razem wpadniesz do wody, to przynajmniej będziesz potrafiła z niej wypłynąć. — wyszczerzył ząbki. Chciał ją w jakiś sposób pocieszyć, a żarty wydawały się najlepszym pomysłem.
Właściwie to nie wiedział, co więcej jej powiedzieć, więc przez chwilę po prostu milczał, nie oferując jej nic więcej poza swoją obecnością. Może skoro jemu jej obecność wystarczyła, to działało to i w drugą stronę? Taką przynajmniej żywił nadzieję.
— Wiesz, przegapiłaś bójkę jakichś niewychowanych trzeciorocznych. Podpalili krzesło w Pokoju Wspólnym... chyba zaliczyli pierwszy szlaban. — powiedział, bo nagle wydało mu się to niezwykle stosowne. — Pamiętasz jak rodzice kazali nam wkuć na pamięć całe drzewo genealogiczne Blacków, bo wywołaliśmy pożar w jednej z komnat Perły? — dodał, a wypowiedź zakończył cichym śmiechem.