27-07-2021, 11:24 PM
Argos - choć wydawał się jedynie kolejnym hodowanym przez rodzinę arystokratą - faktycznie był tylko głupim i niezwykle naiwnym dzieciakiem. W jakimś stopniu zdawał sobie z tego nawet sprawę, a mimo to nigdy nie próbował nic z tym faktem zrobić. Zawsze tylko wykonywał polecenia rodziny, nie do końca potrafiąc odnaleźć swoje miejsce w świecie i wmawiając sobie, że wpajane mu wartości są jedynymi słusznymi.
Na słowa o dziadku zareagował głośnym śmiechem, brzmiącym tak szczerze i radośnie, że osoby postronne mogłyby uznać, iż Bianca właśnie skończyła opowiadać jakiś świetny żart. Przyzwyczaił się już do zaczepek dotyczących jego rodziny - w erze, w której przeważała niezdrowa tolerancja wobec brudnych, spotykał się z tym wyjątkowo często.
— Widzę, że dużo wiesz o mojej rodzinie, Sforza. Czyżbysz czaiła się na moje nazwisko? Cóż, na pewno znaczy więcej od twojego. — wyszczerzył ząbki, po chwili kręcąc jednak głową i wykrzywiając buźkę w grymasie zwątpienia. — Szkoda tylko, że wygadujesz totalne głupoty. Nieuzasadniony masowy mord? U was, we Włoszech, muszą robić wam niezłe pranie mózgu... Mój dziadek faktycznie odsiedział wyrok, jednak - jak się szybko okazało - niesłusznie. A ty, jako Sforza, powinnaś być ostatnią osobą opowiadającą o takie oszczerstwa. No, ale hipokryzję chyba macie w genach. — wzruszył ramionami. Nie dbał o winy swoich dziadków - pan ojciec twierdził, że działali w dobrej sprawie, że byli niezrozumiani, ale na pewno mieli dobre intencje. I tego się trzymał.
Kolejne słowa skwitował wywróceniem oczami.
— Och, daj spokój, Sforza... Nie każda propozycja wspólnego spędzania czasu musi kończyć się tym, co ciągle chodzi ci po głowie. Rozumiem, że nie prowadzisz się jak prawdziwej damie przystało, ale mogłabyś chociaż udawać. A może tak się u was prowadzicie? Właściwie to wcale bym się nie zdziwił. — odparł.
Dopiero na wzmiankę o siostrze zareagował nieco żywiej. Wyprostował się jeszcze bardziej niż powinien, a oczy zabłysły mu jak u jastrzębia - zupełnie jakby był wyczulony na każde słowo dotyczące Aspasii. Bo w sumie to był! Nie miał jednak czasu tego przeanalizować, bo Bianca kontynuowała gadkę, tym razem dotykając tematu jego samotności. Nagle zdał sobie sprawę, że rzeczywiście był trochę samotny - pod koniec szóstej klasy pozbył się większości znajomych, niemal w całości poświęcając się nauce. I chyba najbardziej w tym wszystkim bolało go to, że we wszystkim uświadomiła go pieprzona Bianca Sforza.
No, kompletnie wybiła go z rytmu!
— Nie jestem na tyle zdesperowany, żeby się tobą zainteresować, kochana. Zbyt łatwa zdobycz zazwyczaj nie smakuje zbyt dobrze... — odpowiedział w końcu. — A teraz pokaż, że masz w sobie coś z damy, zabierz tego pchlarza i znajdź sobie jakąś atrakcję. Jeśli chcesz, to później mogę porozmawiać z kolegami... może któryś się na ciebie skusi. — dokończył. Ostatecznie zaś odwrócił od niej wzrok i bezceremonialnie rozłożył się na siedzeniach, przymykając przy tym oczy. Czas na sen!
Zadanie: [4] It's a kind of magic
Uczestnicy: Bianca Sforza
Progress: Uzupełnij w przypadku zadań, które mają etapy i/lub trwają kilka postów
Na słowa o dziadku zareagował głośnym śmiechem, brzmiącym tak szczerze i radośnie, że osoby postronne mogłyby uznać, iż Bianca właśnie skończyła opowiadać jakiś świetny żart. Przyzwyczaił się już do zaczepek dotyczących jego rodziny - w erze, w której przeważała niezdrowa tolerancja wobec brudnych, spotykał się z tym wyjątkowo często.
— Widzę, że dużo wiesz o mojej rodzinie, Sforza. Czyżbysz czaiła się na moje nazwisko? Cóż, na pewno znaczy więcej od twojego. — wyszczerzył ząbki, po chwili kręcąc jednak głową i wykrzywiając buźkę w grymasie zwątpienia. — Szkoda tylko, że wygadujesz totalne głupoty. Nieuzasadniony masowy mord? U was, we Włoszech, muszą robić wam niezłe pranie mózgu... Mój dziadek faktycznie odsiedział wyrok, jednak - jak się szybko okazało - niesłusznie. A ty, jako Sforza, powinnaś być ostatnią osobą opowiadającą o takie oszczerstwa. No, ale hipokryzję chyba macie w genach. — wzruszył ramionami. Nie dbał o winy swoich dziadków - pan ojciec twierdził, że działali w dobrej sprawie, że byli niezrozumiani, ale na pewno mieli dobre intencje. I tego się trzymał.
Kolejne słowa skwitował wywróceniem oczami.
— Och, daj spokój, Sforza... Nie każda propozycja wspólnego spędzania czasu musi kończyć się tym, co ciągle chodzi ci po głowie. Rozumiem, że nie prowadzisz się jak prawdziwej damie przystało, ale mogłabyś chociaż udawać. A może tak się u was prowadzicie? Właściwie to wcale bym się nie zdziwił. — odparł.
Dopiero na wzmiankę o siostrze zareagował nieco żywiej. Wyprostował się jeszcze bardziej niż powinien, a oczy zabłysły mu jak u jastrzębia - zupełnie jakby był wyczulony na każde słowo dotyczące Aspasii. Bo w sumie to był! Nie miał jednak czasu tego przeanalizować, bo Bianca kontynuowała gadkę, tym razem dotykając tematu jego samotności. Nagle zdał sobie sprawę, że rzeczywiście był trochę samotny - pod koniec szóstej klasy pozbył się większości znajomych, niemal w całości poświęcając się nauce. I chyba najbardziej w tym wszystkim bolało go to, że we wszystkim uświadomiła go pieprzona Bianca Sforza.
No, kompletnie wybiła go z rytmu!
— Nie jestem na tyle zdesperowany, żeby się tobą zainteresować, kochana. Zbyt łatwa zdobycz zazwyczaj nie smakuje zbyt dobrze... — odpowiedział w końcu. — A teraz pokaż, że masz w sobie coś z damy, zabierz tego pchlarza i znajdź sobie jakąś atrakcję. Jeśli chcesz, to później mogę porozmawiać z kolegami... może któryś się na ciebie skusi. — dokończył. Ostatecznie zaś odwrócił od niej wzrok i bezceremonialnie rozłożył się na siedzeniach, przymykając przy tym oczy. Czas na sen!