01-08-2021, 07:40 PM
Po zakończonym wróżbiarstwie, te dwadzieścia pięć minut przerwy wydawało się czasem okrutnie wręcz krótkim na przebycie aż tylu pięter i przejście do cieplarni, aby zacząć podwójną lekcję zielarstwa. Cóż, może byłoby to łatwiejsze i przyjemniejsze, gdyby nie założyła dzisiaj długiej do kostek spódnicy… No ale! Nie mogła wymagać od raz od siebie tak wiele! Dopiero w końcu wróciła do szkoły, musiała odzwyczaić się od sprzyjających indyjskiej kulturze warunków domowej posiadłości. I tak zrobiła bardzo duży krok, bo nosiła buty! Drobne balerinki, które jeszcze nie do końca zakrywały jej czerwone ślady po alcie, na szczęście całkiem współpracowały z jej stopami, więc przynajmniej o jedno utrapienie miała mniej.
Nie przemyślała jednego. Że tego dnia będzie cholernie padało, a mokra trawa muskająca skórę stóp (a tym bardziej obręcz spódnicy) nie jest najprzyjemniejszym i najbardziej pożądanym doświadczeniem.
Aby więc zminimalizować szkody, postanowiła przejść przez dziedziniec. Może w międzyczasie by się zatrzymała, żeby zagadać z koleżankami, albo posiedzieć, gdyby miała chwilę wolnego… Może gdzieś wzrokiem znalazłaby nawet Kalę! Czasami odległość między lochami a piątym piętrem potrafiła być wręcz aż za bardzo drażniąca, jeśli chodziło kontakt z kuzynką.
Wchodząc na dziedziniec, dzisiaj przepełniony ludźmi, szukała wzrokiem jakiejś znajomej twarzy. Przeszła już kawałek, ale nikogo nie zauważyła. Jedyne, co przykuło jej spojrzenie, to dziwne zachowanie zgromadzonej wokół jednej ze ścian grupki uczniów, a po chwili piskliwy głosik jednej z dziwnie przestraszonych dziewczyn układający się w jakże bezlitosne słowa „zabij go!”
Wiedziona ciekawością, ale chyba też odrobiną sceptycyzmu co do powodu paniki dziewczyny, przyspieszyła kroku i przepchnęła się między uczniami. Jeden z chłopaków właśnie wyjmował książkę, aby zamachnąć się w stronę ściany, na której siedział…
Z ramienia Rati momentalnie spadła torba, a ona pisnęła wściekle – tak, że na całym dziedzińcu zapanowała nagła cisza, której normalnie by się nie dało doczekać. Lecz osiągnęła cel taki, jaki chciała – chłopak zatrzymał książkę tuż przed biednym, pewnie zdezorientowanym i przestraszonym pajączkiem, i spojrzał na nią jak na kompletną wariatkę.
— Odbiło ci?! – zapytał ją, drugą ręką masując sobie skórę tuż przy uchu.
— Mnie?! Jeśli komuś tutaj odbiło, to Tobie! – wykrzyknęła oskarżycielsko i wyrwała natychmiast książkę z ręki niedoszłego mordercy pająka. – Co Wam ten pająk zrobił?!
— No chyba sobie jaja robisz! – prychnął któryś z gapiów, któremu Rati natychmiast posłała mordercze wręcz spojrzenie. – Przecież to tylko pająk!
— I to ci daje prawo, żeby go zabijać?! Jakby teraz tutaj przyszedł olbrzym, to też mógłby cię rozmaślić, bo jesteś mniejszy od niego?!
— Jesteś jakaś pojebana. Przecież to tylko robak!
— Sam jesteś tylko robak! Zjeżdżać mi stąd!
Zamachnęła się książką tak, jakby zamierzała komuś przyłożyć (a najlepiej im wszystkim na raz), po czym odwróciła się do ściany i podstawiła do niej książkę tak, aby pająk na nią przeszedł. Potem, mając go na oku, czym prędzej przecięła korytarz i wypuściła go na trawę dziedzińca. Na razie pewnie znajdzie sobie jakieś schronienie, ale może jak wszyscy rozejdą się na lekcje, wdrapie się na jakąś ścianę i po prostu stąd ucieknie.
Z lekkim uśmiechem, patrząc, jak czarna plama znika wśród traw i mknie przed siebie, wyprostowała się, aby następnie spojrzeć na książkę i, zamknąwszy oczy, dotknęła nią swojego czoła, co najmniej jakby składała jej hołd. Dopiero po tej krótkiej chwili znalazła wzrokiem chłopaka, któremu ją zabrała i zamaszystym ruchem mu ją wręczyła. A w zasadzie lekko uderzyła nią o jego pierś i chyba w odruchu bezwarunkowym sam ją złapał.
— I ani mi się ważyć zabijać pająków, zrozumiano? – syknęła groźnie.
Jeśli chciała go przestraszyć, to jej się nie udało, bo tylko spojrzał na nią jak na wariatkę, prychnął coś pod nosem i sobie poszedł.
Ale Rati była z siebie zadowolona. Bardzo zadowolona! Właśnie zapobiegła dwóm wręcz bluźnierstwom! Z lekkim uśmiechem na ustach wróciła w kierunku zrzuconej przez siebie torby.