01-08-2021, 07:58 PM
Choć było deszczowo, Griffin wybrał na przerwę dość odosobnione miejsce na dziedzińcu, w rogu, jednak tak, by deszcz dosięgał go swoimi kroplami. Kochał deszcz. Kochał to, jak czuł jak gdyby krople go oczyszczały, na chwilę ocierały wszelkie złe myśli z jego umysłu i zostawiały poczycie czystości duchowej, wyzwolenia, nawet jeśli chwilowego. I choć nie był to nawet mocny opad, i tak czuł się z tym lepiej. Szukał takich oddechów od własnych demonów, i dzisiaj znalazł, jak najbardziej.
Nie szukał towarzystwa, wyjątkowo. Mało kto chciałby siedzieć zupełnie wystawionym na deszcz i moknąć, co jednak wielu widzi jako esencja dyskomfortu. Nie rozumiał tego, ale szanował, że ktoś zwyczajnie nie życzył sobie być mokrym. I może lepiej wyszło, bo był świadkiem sceny, która ponownie napełniła go nadzieją do życia.
Z początku nie zrozumiał, słyszał jakąś panikę i nawet skupił na chwilę wzrok. Nie miał jednak dość wewnętrznego przekonania i chęci by sprawdzić co się dzieje z bliska. Za to szybko dostrzegł, że Rati podjęła inną decyzję, co tylko sprawiło, że całość jego uwagi była na scenie i przede wszystkim na niej. Na tym, jak okazała się pojawić w dobrym miejscu w dobrym momencie, i ocaliła życie, dla wielu tak mało wartościowe. Patrzył jak w pełni odwagi i nieustraszenia obroniła pająka. Doskonale słyszał jej słowa i nawet nie zwrócił jego uwagi, wpatrując się w nią bez mrugnięcia nawet, że uśmiechał się lekko, z dumą.
Choć wstał już kiedy ledwo wzięła pająka na książkę, co było dziwnie machinalne i odruchowe, skierował się do niej dopiero jak spławiła chłopca zdawało się, że nie szanującego żadnego życia poza ludzkim. Taki ograniczony, taki samolubny... Ale ona nie. Ona wiedziała. Rozumiała.
Szedł ku niej jak zahipnotyzowany, by zatrzymać się może dwa kroki od niej, gdy podnosiła swoją porzuconą torbę.
- Hej. - Zaczął nieco niezręcznie, choć wciąż się uśmiechał lekko, przyjaźnie. - To było bardzo mądre. To co powiedziałaś, i zrobiłaś. - Dodał po chwili, zerkając ledwie na miejsce, w którym wszystko się zaczęło.
Nie szukał towarzystwa, wyjątkowo. Mało kto chciałby siedzieć zupełnie wystawionym na deszcz i moknąć, co jednak wielu widzi jako esencja dyskomfortu. Nie rozumiał tego, ale szanował, że ktoś zwyczajnie nie życzył sobie być mokrym. I może lepiej wyszło, bo był świadkiem sceny, która ponownie napełniła go nadzieją do życia.
Z początku nie zrozumiał, słyszał jakąś panikę i nawet skupił na chwilę wzrok. Nie miał jednak dość wewnętrznego przekonania i chęci by sprawdzić co się dzieje z bliska. Za to szybko dostrzegł, że Rati podjęła inną decyzję, co tylko sprawiło, że całość jego uwagi była na scenie i przede wszystkim na niej. Na tym, jak okazała się pojawić w dobrym miejscu w dobrym momencie, i ocaliła życie, dla wielu tak mało wartościowe. Patrzył jak w pełni odwagi i nieustraszenia obroniła pająka. Doskonale słyszał jej słowa i nawet nie zwrócił jego uwagi, wpatrując się w nią bez mrugnięcia nawet, że uśmiechał się lekko, z dumą.
Choć wstał już kiedy ledwo wzięła pająka na książkę, co było dziwnie machinalne i odruchowe, skierował się do niej dopiero jak spławiła chłopca zdawało się, że nie szanującego żadnego życia poza ludzkim. Taki ograniczony, taki samolubny... Ale ona nie. Ona wiedziała. Rozumiała.
Szedł ku niej jak zahipnotyzowany, by zatrzymać się może dwa kroki od niej, gdy podnosiła swoją porzuconą torbę.
- Hej. - Zaczął nieco niezręcznie, choć wciąż się uśmiechał lekko, przyjaźnie. - To było bardzo mądre. To co powiedziałaś, i zrobiłaś. - Dodał po chwili, zerkając ledwie na miejsce, w którym wszystko się zaczęło.