02-08-2021, 06:19 PM
Nie spodziewał się. Nie spodziewał się, że będzie o godzinie, którą sama zaproponowała, na spotkaniu, które musiała z nim odbyć i jasno sugerowała do tej pory, że chce mieć je z głowy jak najszybciej? Nawet nie próbowała powstrzymać przewrócenia oczami.
Szybko odsunęła się od niego o krok, licząc że nie spędzi jednak dnia tak blisko Cavingtona.
- Kiepsko to o tobie świadczy - skwitowała krótko, licząc, że to zamknie temat.
Następnie ruszyła wgłąb zamku wbrew jego propozycji i próbie... No właśnie, czego właściwie? Czym miała być ta poza? Oczywiście odpowiedź na nią była jedynie formalnością. Chyba nie sądził, że dobrowolnie będzie traciła czas na niego?
- Wiesz, możesz się zamknąć aż do momentu, kiedy będziesz miał do powiedzenia coś mądrego? - zaproponowała trochę imitując jego ton i rzucając mu niewinny, lekki uśmiech.
Zaraz po tym zdaniu odwróciła od niego wzrok i wzięła głębszy wdech, karcąc się przy tym w myślach. Nie powinna dać mu się tak prowokować... Powinna była prowadzić aż do sali w milczeniu, ewentualnie rzucać czasem jakimś "tak" lub "nie", ewentualnie "spierdalaj" - wedle potrzeby. Przecież jeśli dalej będzie odpowiadała na każdą z jego głupot, ktoś nie przeżyje tego popołudnia! I prawdopodobnie chodziło właśnie o Cavingtona, któremu wreszcie wybuchnie coś w ten głupi ryj.
Na szczęście nie mieli tak daleko do wybranej przez Harper sali, w której o tej porze powinni mieć spokój. Wszystko było dobrze zaplanowane, żeby przypadkiem nie musiała zrzucić Ślizgona ze schodów. Przecież do pierwszego piętra wcale nie zdenerwuje jej aż tak... Prawda?
Szybko odsunęła się od niego o krok, licząc że nie spędzi jednak dnia tak blisko Cavingtona.
- Kiepsko to o tobie świadczy - skwitowała krótko, licząc, że to zamknie temat.
Następnie ruszyła wgłąb zamku wbrew jego propozycji i próbie... No właśnie, czego właściwie? Czym miała być ta poza? Oczywiście odpowiedź na nią była jedynie formalnością. Chyba nie sądził, że dobrowolnie będzie traciła czas na niego?
- Wiesz, możesz się zamknąć aż do momentu, kiedy będziesz miał do powiedzenia coś mądrego? - zaproponowała trochę imitując jego ton i rzucając mu niewinny, lekki uśmiech.
Zaraz po tym zdaniu odwróciła od niego wzrok i wzięła głębszy wdech, karcąc się przy tym w myślach. Nie powinna dać mu się tak prowokować... Powinna była prowadzić aż do sali w milczeniu, ewentualnie rzucać czasem jakimś "tak" lub "nie", ewentualnie "spierdalaj" - wedle potrzeby. Przecież jeśli dalej będzie odpowiadała na każdą z jego głupot, ktoś nie przeżyje tego popołudnia! I prawdopodobnie chodziło właśnie o Cavingtona, któremu wreszcie wybuchnie coś w ten głupi ryj.
Na szczęście nie mieli tak daleko do wybranej przez Harper sali, w której o tej porze powinni mieć spokój. Wszystko było dobrze zaplanowane, żeby przypadkiem nie musiała zrzucić Ślizgona ze schodów. Przecież do pierwszego piętra wcale nie zdenerwuje jej aż tak... Prawda?