04-08-2021, 06:57 PM
No dobrze, może podążanie za Moonem w ciemną noc wgłąb Zakazanego Lasu nie było najlepszym pomysłem. Prawdopodobnie Philip powinien był powstrzymać swoją ciekawość... Będzie wiedział na kolejny raz! Nie mógł być pewien, że skorzysta z rady dla przyszłej wersji siebie, za to w razie czego będzie miał pretensje tylko do siebie! Lub co najmniej głównie do siebie.
Otworzył już usta, by wytknąć mu, który z nich ma najpewniej więcej rozchichotanych koleżanek, ale chyba nie chciał wcale zagłębiać się w ten temat. Brzmiałby na zazdrosnego, prawda? A przecież nie miał o co!
- Nie wiem, po chuj w ogóle o tym rozmawiać - odparł po krótkiej pauzie, kręcąc głową.
Już nawet nie chciał odnosić się do dalszej części jego wypowiedzi! Że to on był jego fetyszem? Przecież to nawet tak nie działa! A przynajmniej Philip nie sądził, by tak to działało.
Oczywiście sytuacja, w jakiej się tutaj znaleźli daleka była od trafienia na siebie nawzajem... Po prostu głupio polazł za nim i absolutnie niczego się nie dowiedział. Na tę chwilę zaczął wierzyć, że Aaron faktycznie miał jakiś cel w całym tym spacerze, o którym nie chciał mu powiedzieć - bo właściwie czemu miałby tego chcieć? I może starał się przestraszyć go tym całym stworzeniem, jakie mógłby spotkać kolejnym razem? Ten jeden ze zdecydowanie nielicznych razy, postanowił przemilczeć.
- Wow, bo zwykle ludzie nie słuchają, co mówisz, jak z tobą gadają, tak? - spytał ironicznie w swojej obronie.
- To jest obietnica - odpowiedział poważnym, pewnym tonem, a przez myśl mu nie przyszło, że równocześnie jasno przyznał, że spodziewa się już kolejnego losowego spotkania z nim.
Dla Philipa hipokryzja Aarona w temacie palenia była absolutnie jasna i był to jeden z niewielu tematów, na które mógł jeszcze się wykłócać i nie brakło mu argumentów! No dobrze, musiał przy tym trochę ściemniać, ale w tym jednym temacie czuł się pewniej...
- Słuchaj, nie mój problem, że ty sobie zaczynałeś dla kogoś, skoro tak mi wpierasz, że wow, to na pewno dla ciebie. Aha, jasne... Nic nie robię pod ciebie, ty po prostu-... No kurwa, zawsze starasz się tak to wszystko obrócić, to już jest cholernie na siłę!
Nie było i to głównie dlatego aż tak się denerwował. I chociaż chciał teraz udowodnić mu, jak bardzo jest od niego niezależny, faktycznie wolał nie wracać do zamku sam... Właściwie był tak skupiony na podążaniu za Aaronem najciszej, jak się da, że teraz nie był już pewien, z której strony przyszli. Pozostało mu ufać starszemu Ślizgonowi, nawet jeśli nie do końca mu się to podobało. Ruszył więc parę sekund później za nim, mamrocząc jeszcze pod nosem najpewniej parę przekleństw.
z/t
Otworzył już usta, by wytknąć mu, który z nich ma najpewniej więcej rozchichotanych koleżanek, ale chyba nie chciał wcale zagłębiać się w ten temat. Brzmiałby na zazdrosnego, prawda? A przecież nie miał o co!
- Nie wiem, po chuj w ogóle o tym rozmawiać - odparł po krótkiej pauzie, kręcąc głową.
Już nawet nie chciał odnosić się do dalszej części jego wypowiedzi! Że to on był jego fetyszem? Przecież to nawet tak nie działa! A przynajmniej Philip nie sądził, by tak to działało.
Oczywiście sytuacja, w jakiej się tutaj znaleźli daleka była od trafienia na siebie nawzajem... Po prostu głupio polazł za nim i absolutnie niczego się nie dowiedział. Na tę chwilę zaczął wierzyć, że Aaron faktycznie miał jakiś cel w całym tym spacerze, o którym nie chciał mu powiedzieć - bo właściwie czemu miałby tego chcieć? I może starał się przestraszyć go tym całym stworzeniem, jakie mógłby spotkać kolejnym razem? Ten jeden ze zdecydowanie nielicznych razy, postanowił przemilczeć.
- Wow, bo zwykle ludzie nie słuchają, co mówisz, jak z tobą gadają, tak? - spytał ironicznie w swojej obronie.
- To jest obietnica - odpowiedział poważnym, pewnym tonem, a przez myśl mu nie przyszło, że równocześnie jasno przyznał, że spodziewa się już kolejnego losowego spotkania z nim.
Dla Philipa hipokryzja Aarona w temacie palenia była absolutnie jasna i był to jeden z niewielu tematów, na które mógł jeszcze się wykłócać i nie brakło mu argumentów! No dobrze, musiał przy tym trochę ściemniać, ale w tym jednym temacie czuł się pewniej...
- Słuchaj, nie mój problem, że ty sobie zaczynałeś dla kogoś, skoro tak mi wpierasz, że wow, to na pewno dla ciebie. Aha, jasne... Nic nie robię pod ciebie, ty po prostu-... No kurwa, zawsze starasz się tak to wszystko obrócić, to już jest cholernie na siłę!
Nie było i to głównie dlatego aż tak się denerwował. I chociaż chciał teraz udowodnić mu, jak bardzo jest od niego niezależny, faktycznie wolał nie wracać do zamku sam... Właściwie był tak skupiony na podążaniu za Aaronem najciszej, jak się da, że teraz nie był już pewien, z której strony przyszli. Pozostało mu ufać starszemu Ślizgonowi, nawet jeśli nie do końca mu się to podobało. Ruszył więc parę sekund później za nim, mamrocząc jeszcze pod nosem najpewniej parę przekleństw.
z/t