05-08-2021, 04:41 PM
Choć był sceptyczny skrajnie i w całości swego istnienia, nawet z pewnego rodzaju nikłym, a raczej zwyczajnie tuszowanym zainteresowaniem patrzył jak ten pacan rozłoży karty. Nie wierzył w nie, ale nawet chciał popatrzeć co zrobi Nico i jak wmawia ludziom, że aktualnie ma rację. Rozsiadł się wygodniej, słuchając wywodów chłopaka.
Nie dał tego po sobie poznać, naturalnie, ale głupio zdenerwowało go to, że cokolwiek mówił, miało sens. Czy to przez to, że upierał się przy zupełnym braku wiarygodności wróżb z kart, czy może będąc urażonym, że go bezczelnie ocenia. Przy tym jego myślą było, że cokolwiek mówi Nico, już to wie i jedynie przy kartach się z tym zdradza, a więc... Skąd wie? Czy faktycznie aż tyle dało się czytać z jego osoby?
- Nie jestem osamotniony. - Skomentował od razu, przewracając oczami z irytacją. - Lubienie kogoś nie jest osamotnieniem, co to za logika?
Tak, był obrażony, z pewnością. I nic się w związku z tym nie zmieniło po drodze, poza przekonaniem, że zwyczajnie nie powinien okazywać uczuć względem Saoirse, według Nico, bo ją przestraszy, straci i będzie chujowo. Świetnie.
W zasadzie nie powinien być zdziwiony. Polubiła go, a on ją, i to znacznie bardziej niż w ogóle zakładał kiedykolwiek. Ale nadal był bucowatym, ponurym sobą, i jak by go do niej nie ciągnęło, nie zmusi jej do uczuć, a nie sądził by w jej guście były skrajnie nieimprezowe, odizolowane od wszystkich mendy. Czego się spodziewał? Szczęśliwego zakończenia?
Przy trzeciej karcie zdawał się słuchać tylko połowicznie, patrząc intensywnie na środkową, a jego włosy ciemniały do czerni, niemal smolistej, mrocznej. Myślał o tym jak przez chwilę jak debil sądził, że wieloletnie zepsucie i trauma ot zostanie naprawiona w rok, i wszyscy będą szczęśliwi.
- Jej. - Powiedział chłodno. Musiał to przemyśleć. Nadal chciał naturalnie spędzać z nią czas, i nadal wiedział, że nie tylko ją lubi. Ale czy chciał próbować iść z tym dalej? Zaczął zbierać swoje rzeczy. - W sumie to racja, może nie ma co. - Powiedział, podsumowując i siebie i Nico, choć biedny kolega nie mógł wiedzieć, że absolutnie zniechęcił Romilly'ego. Zagarnął w ręce swoje rzeczy, by zaraz wstać. - Dzięki. - Powiedział po krótkim zawahaniu do Nico, by odwrócić się od razu na pięcie i odmaszerować bóg wie gdzie.
zt.
Nie dał tego po sobie poznać, naturalnie, ale głupio zdenerwowało go to, że cokolwiek mówił, miało sens. Czy to przez to, że upierał się przy zupełnym braku wiarygodności wróżb z kart, czy może będąc urażonym, że go bezczelnie ocenia. Przy tym jego myślą było, że cokolwiek mówi Nico, już to wie i jedynie przy kartach się z tym zdradza, a więc... Skąd wie? Czy faktycznie aż tyle dało się czytać z jego osoby?
- Nie jestem osamotniony. - Skomentował od razu, przewracając oczami z irytacją. - Lubienie kogoś nie jest osamotnieniem, co to za logika?
Tak, był obrażony, z pewnością. I nic się w związku z tym nie zmieniło po drodze, poza przekonaniem, że zwyczajnie nie powinien okazywać uczuć względem Saoirse, według Nico, bo ją przestraszy, straci i będzie chujowo. Świetnie.
W zasadzie nie powinien być zdziwiony. Polubiła go, a on ją, i to znacznie bardziej niż w ogóle zakładał kiedykolwiek. Ale nadal był bucowatym, ponurym sobą, i jak by go do niej nie ciągnęło, nie zmusi jej do uczuć, a nie sądził by w jej guście były skrajnie nieimprezowe, odizolowane od wszystkich mendy. Czego się spodziewał? Szczęśliwego zakończenia?
Przy trzeciej karcie zdawał się słuchać tylko połowicznie, patrząc intensywnie na środkową, a jego włosy ciemniały do czerni, niemal smolistej, mrocznej. Myślał o tym jak przez chwilę jak debil sądził, że wieloletnie zepsucie i trauma ot zostanie naprawiona w rok, i wszyscy będą szczęśliwi.
- Jej. - Powiedział chłodno. Musiał to przemyśleć. Nadal chciał naturalnie spędzać z nią czas, i nadal wiedział, że nie tylko ją lubi. Ale czy chciał próbować iść z tym dalej? Zaczął zbierać swoje rzeczy. - W sumie to racja, może nie ma co. - Powiedział, podsumowując i siebie i Nico, choć biedny kolega nie mógł wiedzieć, że absolutnie zniechęcił Romilly'ego. Zagarnął w ręce swoje rzeczy, by zaraz wstać. - Dzięki. - Powiedział po krótkim zawahaniu do Nico, by odwrócić się od razu na pięcie i odmaszerować bóg wie gdzie.
zt.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."