08-08-2021, 12:43 AM
Mimo bardzo dużej wiedzy teoretycznej, April darzyła eliksiry bardzo dużym szacunkiem i zawsze kiedy przychodziło do warzenia kolejnej mikstury czuła duży respekt - tym bardziej wobec tych złożonych i zaawansowanych. Eliksir Spokoju był właśnie jednym z nich. Chociaż dobrze poszło z pierwszym krokiem, to nie można było osiadać na laurach, przed nimi pozostawało nadal kilkanaście kolejnych kroków i każdy z nich mógł pójść źle, trzeba było zachować czujność.
Zarumieniła się nieznacznie, jak tylko Gryfon pochwalił jej dobrze wykonaną robotę. Nawet jeśli przywykła do miłych słów dotyczących spraw naukowych, to nadal peszył ją taki rodzaj atencji od kolegów. Głównie dlatego, że w takich chwilach Vates robił bardzo sugestywne miny - ta nie była wcale wyjątkiem. Starała się ignorować swojego przyjaciela jak tylko mogła, żeby nie ulegać jego wpływom w chwilach wymagających naprawdę maksymalnego skupienia.
- Może nie chwalmy dnia przed zachodem słońca. - Odpowiedziała odrobinę ciszej Ramsey'owi, pochylając się nad instrukcją, jakby to teraz pochłaniało jej uwagę.
Przez to też nie od razu zauważyła, że Carrow wsypał za dużo składnika. Dopiero nienaturalnie głośny bulgot zwrócił jej uwagę na zawartość kociołka. A kiedy ciemna ciecz chlupnęła dziko, jakby żyła własnym życiem - April odskoczyła instynktownie (przy okazji przewróciła krzesło) i z lekkim przestrachem spojrzała na syczącego z bólu kolegę.
- Ojej... Czekaj, pomogę ci... OJEJ. - Zarumieniona dużo wyraźniej - trochę ze wstydu, że niezdarnie wpadła na krzesło i narobiła hałasu - chciała zaproponować, że opatrzy jego oparzenie, kiedy kolejne spojrzenie na jego pochlapaną dłoń uświadomiło jej jak fatalny w skutkach był to błąd. Otworzyła nieco szerzej oczy, nie mając zupełnie pojęcia jak zaradzić na ten wypadek.
Natomiast Vates bawił się wybornie. Zgiął się wpół ze śmiechu, trzymając przy tym za własny brzuch, a pomiędzy salwami i łzami śmiechu nie omieszkał komentować nowego atrakcyjnego dodatku do wyglądu Ramsey'a.
Ooooo, niech tylko inni to zobaczą! Hahahaha! Teraz tym bardziej wygląda jak wybryk natury, przerośnięty, zmutowany kurczak, hahahaha! O nie mogę, poskładam się ze śmiechu! To popołudnie zapowiada się jeszcze lepiej, niż zakładałem...
April - nawet jeśli Ramsey nie słyszał tego wrednego komentarza - poczuła się po prostu źle. Było jej przykro i głupio, że poszkodowany kolega został jeszcze dodatkowo skrytykowany za swój błąd. I to skrytykowany przez kogoś, kogo tylko ona widziała.
Zacisnęła szczęki i podeszłą te dwa kroki do chłopaka, żeby przyjrzeć się opierzonej dłoni i przedramieniu. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziała.
- Nie mam pojęcia... może powinieneś pójść z tym do skrzydła szpitalnego? - Nie patrzyła mu w oczy, bo czuła się wciąż zażenowana reakcją Vatesa. Całe szczęście wciąż bulgoczący wściekle kociołek uratował nieco sytuację, bo przy kolejnym głośnym BLUP! drgnęła i spojrzała na ciemną ciecz.
- Chłoszczyść! - Wycelowała w eliksir z zamiarem oczyszczenia naczynia, ale niestety na ściankach i dnie nadal pozostały ciemne zacieki. Odsunęła go z ognia, żeby nie zostać znowu zaatakowanym tymi resztkami. No pięknie, nie popisała się przy tak prostym zaklęciu. Nawet jeśli Ramsey nie zwrócił na to uwagi, to znów zrobiło jej się trochę wstyd.
- Hm... moglibyśmy spróbować ponownie... Znaczy, jeśli chcesz, zrozumiem jeśli przez ten incydent jednak nie... - Sięgnęła do swojej torby i wyłuskała z niej chusteczkę, po czym ostrożnie oczyściła wnętrze kociołka. - Albo może lepiej odłóżmy to na inny dzień? Lepiej pójdź do Skrzydła z tym ramieniem i umówimy się na kolejną próbę? - Wyrzuciła zużytą chusteczkę do kosza, po czym spojrzała wyczekująco na Gryfona. Jak tylko potwierdził, że jednak lepiej zająć się eliksirem innego dnia, zebrali wszystkie swoje rzeczy i opuścili salę.
/zt x2
Chłoszczyść - 3
Zarumieniła się nieznacznie, jak tylko Gryfon pochwalił jej dobrze wykonaną robotę. Nawet jeśli przywykła do miłych słów dotyczących spraw naukowych, to nadal peszył ją taki rodzaj atencji od kolegów. Głównie dlatego, że w takich chwilach Vates robił bardzo sugestywne miny - ta nie była wcale wyjątkiem. Starała się ignorować swojego przyjaciela jak tylko mogła, żeby nie ulegać jego wpływom w chwilach wymagających naprawdę maksymalnego skupienia.
- Może nie chwalmy dnia przed zachodem słońca. - Odpowiedziała odrobinę ciszej Ramsey'owi, pochylając się nad instrukcją, jakby to teraz pochłaniało jej uwagę.
Przez to też nie od razu zauważyła, że Carrow wsypał za dużo składnika. Dopiero nienaturalnie głośny bulgot zwrócił jej uwagę na zawartość kociołka. A kiedy ciemna ciecz chlupnęła dziko, jakby żyła własnym życiem - April odskoczyła instynktownie (przy okazji przewróciła krzesło) i z lekkim przestrachem spojrzała na syczącego z bólu kolegę.
- Ojej... Czekaj, pomogę ci... OJEJ. - Zarumieniona dużo wyraźniej - trochę ze wstydu, że niezdarnie wpadła na krzesło i narobiła hałasu - chciała zaproponować, że opatrzy jego oparzenie, kiedy kolejne spojrzenie na jego pochlapaną dłoń uświadomiło jej jak fatalny w skutkach był to błąd. Otworzyła nieco szerzej oczy, nie mając zupełnie pojęcia jak zaradzić na ten wypadek.
Natomiast Vates bawił się wybornie. Zgiął się wpół ze śmiechu, trzymając przy tym za własny brzuch, a pomiędzy salwami i łzami śmiechu nie omieszkał komentować nowego atrakcyjnego dodatku do wyglądu Ramsey'a.
Ooooo, niech tylko inni to zobaczą! Hahahaha! Teraz tym bardziej wygląda jak wybryk natury, przerośnięty, zmutowany kurczak, hahahaha! O nie mogę, poskładam się ze śmiechu! To popołudnie zapowiada się jeszcze lepiej, niż zakładałem...
April - nawet jeśli Ramsey nie słyszał tego wrednego komentarza - poczuła się po prostu źle. Było jej przykro i głupio, że poszkodowany kolega został jeszcze dodatkowo skrytykowany za swój błąd. I to skrytykowany przez kogoś, kogo tylko ona widziała.
Zacisnęła szczęki i podeszłą te dwa kroki do chłopaka, żeby przyjrzeć się opierzonej dłoni i przedramieniu. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziała.
- Nie mam pojęcia... może powinieneś pójść z tym do skrzydła szpitalnego? - Nie patrzyła mu w oczy, bo czuła się wciąż zażenowana reakcją Vatesa. Całe szczęście wciąż bulgoczący wściekle kociołek uratował nieco sytuację, bo przy kolejnym głośnym BLUP! drgnęła i spojrzała na ciemną ciecz.
- Chłoszczyść! - Wycelowała w eliksir z zamiarem oczyszczenia naczynia, ale niestety na ściankach i dnie nadal pozostały ciemne zacieki. Odsunęła go z ognia, żeby nie zostać znowu zaatakowanym tymi resztkami. No pięknie, nie popisała się przy tak prostym zaklęciu. Nawet jeśli Ramsey nie zwrócił na to uwagi, to znów zrobiło jej się trochę wstyd.
- Hm... moglibyśmy spróbować ponownie... Znaczy, jeśli chcesz, zrozumiem jeśli przez ten incydent jednak nie... - Sięgnęła do swojej torby i wyłuskała z niej chusteczkę, po czym ostrożnie oczyściła wnętrze kociołka. - Albo może lepiej odłóżmy to na inny dzień? Lepiej pójdź do Skrzydła z tym ramieniem i umówimy się na kolejną próbę? - Wyrzuciła zużytą chusteczkę do kosza, po czym spojrzała wyczekująco na Gryfona. Jak tylko potwierdził, że jednak lepiej zająć się eliksirem innego dnia, zebrali wszystkie swoje rzeczy i opuścili salę.
/zt x2
Chłoszczyść - 3