08-08-2021, 12:58 PM
Przyszła tu tylko dlatego, że miały być słodycze. Tak przynajmniej usłyszała z ust plotkujących uczniów, nic nie napisali na "zaproszeniu". Zresztą, z tego co też usłyszała, to nie każdy dostał zaproszenie. Cóż, sowy też miały prawo do pomyłek albo do dnia wolnego. Na szczęście (albo i nie), poczta plotkarska działała na najwyższym poziomie, prawie jak w każdej szkole. Miało to swoje plusy i minusy - dzięki temu nie musiała sama rozmawiać z ludźmi, żeby się dowiedzieć, co w zamku trąbi. Z drugiej strony czasami dochodziły do niej ploty o osobach, które znała i to już nie było takie fajne. Zwłaszcza, jeśli chodziło o Krukona, który był jej przyjacielem. Akurat jego znała na wskroś i jak słyszała jakieś niepochlebne opinie albo durne komentarze (najczęściej w kwestii quidditcha; sport czasami wywoływał mnóstwo negatywnych emocji pomiędzy osobami, które kibicowały różnym drużynom), to miała ochotę skakać do kogoś z łapami. Albo cisnąć w niego łajnobombą. O ile do sportu nic nie miała ani do rywalizacji, o tyle takie różnice poglądowe pomiędzy ludźmi doprowadzały ją do szewskiej pasji czasami. Przecież można kibicować komuś i jednocześnie szanować drugi zespół, zamiast obrzucać szambem. Ludzie czasem są dziwni, dlatego lepiej nie zadawać się z nimi.
Zatopiona w myślach, potrąciła kogoś, niemal przewracając się na stół. Chyba by sobie nie wybaczyła, gdyby zmiażdżyła ciałem te wszystkie słodkości. Dyniowe paszteciki!
- Rany, przepraszam. Nie mam mózgu - zaczęła przepraszać, podnosząc oczy coraz wyżej. Matko, jaka ta osoba była wysoka. Choć z jej śmiesznym wzrostem każdy wydawał się wysoki. W ramach nieudolnych przeprosin (przecież prawie wepchnęła tą osobę do misy z ponczem) złapała najbliższą tabliczkę czekolady, żeby ją wręczyć. Oby nie potraktowano jej zaklęciem wodnym, akurat dzisiaj miała natchnienie na pomalowanie sobie oczu i siedziała nad tym makijażem dość długo. A jeśli nie, to trudno - będzie wyglądać jak gotka. Czyli akurat w jej stylu.
Zatopiona w myślach, potrąciła kogoś, niemal przewracając się na stół. Chyba by sobie nie wybaczyła, gdyby zmiażdżyła ciałem te wszystkie słodkości. Dyniowe paszteciki!
- Rany, przepraszam. Nie mam mózgu - zaczęła przepraszać, podnosząc oczy coraz wyżej. Matko, jaka ta osoba była wysoka. Choć z jej śmiesznym wzrostem każdy wydawał się wysoki. W ramach nieudolnych przeprosin (przecież prawie wepchnęła tą osobę do misy z ponczem) złapała najbliższą tabliczkę czekolady, żeby ją wręczyć. Oby nie potraktowano jej zaklęciem wodnym, akurat dzisiaj miała natchnienie na pomalowanie sobie oczu i siedziała nad tym makijażem dość długo. A jeśli nie, to trudno - będzie wyglądać jak gotka. Czyli akurat w jej stylu.